MONARCHIA austro-węgierska przestała istnieć w 1918 roku. Ale dla intelektualistów i poetów tamtej cywilizacji, którzy ujrzeli nagle, jak rozpada się ich świat, a wraz z nim podstawa ich życia i kultury, dla austriackich pisarzy, którzy znaleźli się w nowym klimacie politycznym, a ich formacja intelektualna w żadnym razie już do niego nie pasowała, stara habsburska Austria wydawała się, i wydaje niekiedy nadal, epoką szczęścia i harmonii, uporządkowaną i bajeczną Mitteleuropą, gdzie czas zdawał się biec nie na tyle szybko i niespokojnie, by popadły w zapomnienie wczorajsze sprawy i uczucia. W pamięci tych autorów przemieniała się ona w złoty wiek pewności i bezpieczeństwa. Wszystko w naszej tysiącletniej bez mała monarchii austriackiej wydawało się mocno ugruntowane, a państwo samo – najwyższą rękojmią tej trwałości […]. Każdy wiedział, ile mu się należy, co jest dozwolone, a co zakazane. Wszystko miało swoją normę, swoją określoną miarę i wagę (S. Zweig, „Świat wczorajszy”, przeł. M. Wisłowska, Warszawa 1958, s. 12. Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania; dalej – „Z” z podaniem numeru strony, przyp. tłum.). W lustrze wspomnień odmieniających wizerunek Austro-Węgier te ostatnie jawiły się jako państwo, w którym panował sędziwy cesarz, a rządzili starzy ministrowie, Austria była państwem starym, pozbawionym większych ambicji; jedyną nadzieję utrzymania się bez szwanku na arenie europejskiej pokładano w niedopuszczaniu do radykalnych zmian. Epoki tej nie przywoływano nigdy jako „wieku namiętności”: mężczyźni chodzili powoli, mówili, cedząc słowa i w czasie rozmowy gładzili starannie pielęgnowane, często już szpakowate brody.
Tęsknota za światem solidnym i bezpiecznym, zakotwiczonym w dawnych i nienaruszalnych wartościach, łączyła się we wspomnieniach z nostalgią za dzieciństwem, zapachami i barwami, które miały sprawić, że atmosfera ta utrwaliła się raz na zawsze w pamięci: Dziś jeszcze nie mogę zapomnieć zapachu stęchlizny i pleśni, którym był przesiąknięty ten budynek podobnie jak wszystkie gmachy rządowe w Austrii. Nazywaliśmy ten zapach „komiśnym”. I w zamęcie moralnym nowej Europy pamiętano, z naiwnym wzruszeniem i czułą ironią, że wówczas, w czasach c.k. Austrii, wierzono jeszcze w mieszczańską przyzwoitość i uczciwość: Jak prosto wyglądał dotychczas ten świat! W każdej sytuacji istniał ustalony raz na zawsze sposób zachowania się (J. Roth, „Marsz Radetzky’ego”, przeł. W. Kragen, Warszawa 1958, s. 217, przyp. tłum.).
W ten sposób Joseph Roth i Stefan Zweig wspominali swój świat wczorajszy, unicestwiony przez znacznie od niego potężniejsze zawieruchy – świat, który, jak przyznawał sam Zweig, był bezsilny, powolny, przeciętny i zakłamany, lecz który we wspomnieniu stawał się idealną ojczyzną, zastygłą i staroświecką, ale zachowującą niespotykane już cnoty: pełną godności przyzwoitość i poprawność, pedantyczny szacunek, przyjemny spokój, ulotną i wzruszającą radość życia. Ten proces fantastycznej i literackiej transfiguracji naddunajskiego społeczeństwa, które przestało istnieć, charakteryzuje większą część austriackiej literatury, jaka pojawiła się po apokalipsie 1918 roku.
(…)
Prezentowany tekst pochodzi z antologii Claudio Magrisa „O demokracji, pamięci i Europie Środkowej”, wybór i przekład Joanna Ugniewska. Książka ukaże się staraniem Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie.