26 lutego 2016 roku, zaledwie kilka tygodni przed swoimi 95. urodzinami, zmarł Karl Dedecius. Podczas mojej ostatniej u niego wizyty zdradził mi, że chętnie dożyłby stu lat. Do ostatniej chwili miał mnóstwo pomysłów, chciał jeszcze wydać wiele książek, między innymi album pod tytułem „Vita activa, vita contemplativa”, zawierający wiersze napisane przez niego w młodości oraz te, które powstały w niewoli rosyjskiej, dziennik pisany w niewoli rosyjskiej czy swoją korespondencję z hrabią von Castell, szefem Dedeciusa w przedsiębiorstwie ubezpieczeniowym Allianz, śląskim arystokratą, który wiele lat go wspierał.
Dorobek życiowy Karla Dedeciusa, który nam pozostawił, jest niezwykle imponujący – 200 książek, które albo przetłumaczył, albo napisał, albo zostały wydane pod jego redakcją. Przetłumaczył na język niemiecki ponad trzy tysiące wierszy ponad trzystu polskich autorów, przybliżał nam polską kulturę i literaturę w setkach artykułów, wywiadów i audycji radiowych. A powołując do życia Deutsches Polen-Institut (DPI) w Darmstadcie trwale zabezpieczył instytucjonalnie swoją misję na rzecz porozumienia polsko-niemieckiego.
Ale co stanowiło tajemnicę „Czarodzieja z Łodzi”, jak nazwał go jeden z jego biografów? Przecież w Niemczech dużo było dobrych tłumaczy polskiej literatury – Carl August von Pentz jeszcze przed Dedeciusem, w połowie lat 50., przypomniał o poległych polskich i żydowskich poetach; Klaus Staemmler przetłumaczył dzieła dziesiątek polskich pisarzy na język niemiecki; Henryk Bereska, Karin Wolff i inni pomimo wielu trudności wydawali polską literaturę w NRD. Peter Lachmann tłumaczył polskich pisarzy i filozofów. Wszyscy wymienieni i wielu innych trwale zasłużyli się na niwie popularyzacji polskiej literatury w Niemczech. Lecz nikt nie odniósł takiego translatorskiego sukcesu jak Karl Dedecius.
Przy tym początki jego pracy nie napawały optymizmem. Od Petera Suhrkampa usłyszał: „Naprawdę Pan wierzy, że po doświadczeniach II wojny światowej Niemców interesuje literatura polska?”. Dlatego, by mieć za co utrzymać rodzinę, Dedecius zdecydował się na zawód agenta ubezpieczeniowego. Tłumaczył wieczorami i w weekendy. Jego praca od samego początku była naznaczona misją: chciał oddać głos swoim polskim rówieśnikom – tym, którzy zginęli na wojnie, i tym, którzy przeżyli. Jego pierwsze dwie antologie nosiły tytuł „Świecące groby. Wiersze poległych polskich poetów” oraz „Lekcja ciszy”. Ale nawet sukces i szeroki oddźwięk „Lekcji…” nie zdołały do końca przekonać wydawnictwa Hanser. Kiedy Dedecius zaproponował wydanie aforyzmów polsko-żydowskiego autora Stanisława Jerzego Leca, uprzejmie zgodzono się na cieniutki 50-stronicowy tomik. Ta mała książeczka zapoczątkowała światowy sukces Leca, nakłady jego „Myśli nieuczesanych” osiągają dziś granicę miliona egzemplarzy. Tajemnica sukcesu Karla Dedeciusa to umiejętność przekonywania innych.
Nam, swoim współpracownikom i czytelnikom, wciąż zaszczepiał wiarę w literaturę, w jej moc pomagającą lepiej zrozumieć samych siebie, naszych bliźnich i sąsiadów. To z tej wiary powstała idea wydania „Biblioteki Polskiej” oraz „Panoramy literatury polskiej XX wieku”. Karl Dedecius nie był pierwszą osobą, która chciała zaprezentować niemieckim czytelnikom zarys literatury polskiej w ramach „Biblioteki Polskiej”, miał poprzedników w XIX i XX wieku. Jednak wszyscy z nich ponieśli porażkę i po dwóch czy trzech książkach zmuszeni byli zrezygnować z tych ambitnych przedsięwzięć. Fatalna opinia „Polonia non leguntur” – „Polskich rzeczy się nie czyta”, stała się wręcz określeniem przysłowiowym. Dopiero Dedeciusowi udało się dzięki swoim wyjątkowym talentom zamienić wizję w czyn. Już w latach 60. zdefiniował swoje credo, że „literatura narodu jest jak okno, przez które może on przyglądać się swojemu sąsiadowi jak w lustrze”.
Miał dar wzbudzania u innych zachwytu dla swoich idei – u polskich autorów i krytyków literackich, którzy stali się jego przyjaciółmi i z którymi w setkach listów dyskutował o różnych projektach; u kolegów tłumaczy, których zachęcał do pracy; u wydawców, których przekonywał o zaletach literatury polskiej; u prywatnych donatorów, na przykład Fundacji im. Roberta Boscha, czy w państwowych placówkach, na przykład w kraju związkowym Hesja, Stałej Konferencji Ministrów Kultury czy MSZ Republiki Federalnej, którym zdołał uświadomić, że ich finansowy wkład długofalowo wspiera porozumienie polsko-niemieckie. I wreszcie, u swoich współpracowników, których stale motywował, aby zaangażowali wszystkie swoje siły w to wielkie dzieło. Swoją charyzmą jednoczył, przekonywał i motywował ludzi, przy tym on sam i jego niewyczerpana siła twórcza stanowiła gwarancję sukcesu Dedecjuszowej wizji.
Do końca swoich dni niezłomnie wierzył w siłę literatury i kultury – to także jest jego spuścizną. Jeszcze podczas naszego ostatniego spotkania, kiedy omawialiśmy sytuację w Polsce po zwycięstwie PiS-u i jego konsekwencjach dla relacji polsko-niemieckich, przytoczył swoje dawne credo: „Polityka dzieli ludzi, a literatura ma siłę ich jednoczenia, proszę o tym nie zapominać. I proszę nie zapominać tego, że w tym właśnie przekonaniu założyliśmy Deutschen Polen-Institut”.
Podczas tej ostatniej rozmowy z Karlem Dedeciusem przypomniałem sobie również mój pierwszy dzień pracy w DPI. Wówczas podarował mi jeszcze jedno przesłanie: „Po strasznych doświadczeniach II wojny światowej i wielu przykrych epizodach w polsko-niemieckiej historii wiemy wiele o tym, co było w naszych relacjach złe, i to dobrze, że przenikliwie się tym zajęliśmy, ale jeśli chcemy się w przyszłości lepiej rozumieć i zgodniej ze sobą żyć, to musimy pamiętać, że w naszej wspólnej tysiącletniej przeszłości nie tylko się kłóciliśmy, nie tylko prowadziliśmy ze sobą wojny, ale również żyliśmy ze sobą w pokoju, ucząc się od siebie, wzbogacając i nawzajem inspirując. Wskutek niebywałych niemieckich zbrodni podczas II wojny światowej pozytywne doświadczenia polsko – niemieckiej historii popadły w zapomnienie. Jeśli naprawdę wierzymy w lepszą przyszłość dla naszych narodów, musimy przede wszystkim u młodego pokolenia zaszczepić przekonanie, że Niemcy i Polacy mogą wyciągnąć wnioski z przeszłości, że porozumienie jest możliwe”. I dodał jeszcze: „Oczywiście, różnimy się ze względu na odmienne historyczne doświadczenia, ale nie musi nas to dzielić, przeciwieństwa mogą się przyciągać, i myślę, że nasze narody mogą się od siebie bardzo wiele nauczyć”.
Dorobek życiowy Karla Dedeciusa był i pozostanie perfekcyjną polsko-niemiecką symbiozą. Dedecius żyje nadal w swoich książkach, a jego misja, wizja porozumienia polsko-niemieckiego jest dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej.
Z niemieckiego przełożyła Monika Satizabal Niemeyer
___________________________________
Manfred Mack
pracownik naukowy Deutsches Polen-Institut w Darmstadcie