W 2013 roku Piotr Szarota wydał zaskakującą monografię Wiednia w 1913 roku – ostatnim przed wielką wojną. Pokazał świat, ktory nieubłaganie przemijał. Teraz stworzył portret innego miasta. Pokazał Londyn, w chwili, w ktorej stawał się jedną z kulturalnych metropolii wspołczesnego świata.
Hendrix odłożył książkę, gdy stewardesa poprosiła o zapięcie pasów – za dwadzieścia minut mieli lądować na lotnisku Heathrow. Był 24 września 1966 roku. Muzyk nie był wówczas zbyt rozpoznawalną osobą. W kolejnym roku wydał dwa albumy. W grudniu 1967 był w Anglii gwiazdą. Przyszedł czas na podbicie USA. Pozostaną mu na to niepełna trzy lata – podkreśla Szarota. Wyciśnie z nich, co tylko się da – dodaje.
Opis lotu Hendrixa otwiera londyńską książkę Szaroty. Słynny muzyk jest jednym z jej 51 bohaterow. Żyjących w tym czasie, należy dodać, bo jest też dwóch zmarłych: Zygmunt Freud i Karol Marks. Ich biografie zostały rozpisane na dwanaście miesięcy jednego roku.
Piotr Szarota zarysowuje sieć przeplatających się losów. Opowiada o spotkaniach, również o tych, do których nie doszło, o miejscach i o instytucjach. W ten sposób zakreśla obraz tego szczególnego miasta. Jednak Londyn 1967 opowiada o czymś więcej: o przemianach kulturowych i społecznych, o narodzinach poźnej nowoczesności, na której lata sześćdziesiąte odcisnęły szczególne piętno.
Wśród bohaterów książki są Charlie Chaplin, który 1967 roku miał 78 lat i wielki reżyser, wówczas 55-latek, Michelangelo Antonioni. Są: pisarka, 64-letnia Anaïs Nin oraz legendarny filozof Bertrand Russell, który w 1967 roku kończy… 95 lat. Jednak w opowieści Szaroty dominuje młode pokolenie – dwudziesto- i trzydziestolatkowie, którzy będą mieli kluczowe znaczenie także w kolejnych dekadach: David Bowie (w 1967 ma 20 lat), John Lennon (27 lat), jedna z najbardziej znaczących pisarek i działaczek feministycznych Germaine Greer (28 lat), malarz David Hockney (30 lat), dramaturg Tom Stoppard (30 lat), czy słynna projektantka Mary Quant (33 lata). Znalazły się osoby istotne dla kultury II połowy XX wieku, ale też dziś już zapomniane, jak Stanislas Klossowski, syn wybitnego malarza Balthusa, który był jedną z najbarwniejszych postaci tamtych czasów i jedną z najważniejszych ikon psychodelicznej mody. Nie zabrało też Polaków: Jerzego Pietrkiewicza, Romana Polańskiego, Franciszki i Stefana Themersonów.
Londyn 1967 jest opowieścią o zmianie, ale też o ciągłości. Dwie osoby łączą nawet obie – wiedeńską i londyńską – książki Szaroty. Pierwszą jest od dawna nieżyjący już Freud. Drugą wybitny malarz Oskar Kokoschka. W 1967 roku ma 81 lat. Bardzo dawno temu opuścił Wiedeń. W 1917 roku przeniosł się do Drezna, gdzie osiada na dłużej, a potem podrożuje po całej Europie. Wraca nawet do Wiednia, ale ostatecznie osiada w Pradze, skąd w 1938 roku ucieka do Wielkiej Brytanii. W roku 1946 otrzymuje tamtejsze obywatelstwo. Siedem lat poźniej Kokoschka zamieszka w szwajcarskim Villeneuve, ale nie traci związkow z Anglią. W roku 1967 ma ważną wystawę w cenionej, mainstreamowej londyńskiej Marlborough Gallery. Jego losy to historia XX wieku w pigułce. Wiedeń ostatnich lat panowania Franciszka Jozefa – za sprawą jego osoby – okazuje się całkiem bliski wspołczesnym czasom.
Książka Piotra Szaroty przypomina wielobarwną mozaikę. Z pozoru chaotyczną, lecz w istocie precyzyjnie przemyślaną, bo owa rożnorodność pozwala lepiej uchwycić specyfikę tego czasu. Pokazuje – poprzez wszystkie te historie, wydarzenia, z pozoru mało istotne szczegóły – zachodzącą w tym czasie radykalną zmianę stosunków społecznych, demokratyzację kultury, indywidualizację, walkę o prawa kobiet i równouprawnienie, zniesienie represji wobec homoseksualistów… To pod koniec lat sześćdziesiątych kształtuje się świat, ktory dziś znamy.
Szarota pokazuje ówczesne fascynacje, mody, nawyki. Nie powinno zatem dziwić, że wiele miejsca poświęcił np. narkotykom, ich odkrywaniu przez świat sztuki, szukaniu w nich inspiracji. Ukazuje złudzenia z nimi związane, w tym obietnicę innego, odmiennego, głębszego być może spojrzenia na rzeczywistość. Jak wspominała pisarka Jenny Diski: nie braliśmy ich po to, by jakoś poradzić sobie ze światem – robiliśmy to po to, by zobaczyć świat w innym świetle. Zwyczajna rzeczywistość budziła w nas pogardę. Szarota pokazuje też inne fascynacje, choćby szaleństwem i związaną z nim przemocą. To w 1967 roku powstająm.in.Marat/Sade Petera Brooka oraz In Two Minds Kena Loacha o ktorym Anthony Burgess, autor Mechanicznej pomarańczy, napisał, że to swoista pornografia cierpienia.
Londyn 1967 to wreszcie opowieść o miejscach, ktore stały się swoistymi symbolami tego czasu, jak założona przez Paula Kellera Galeria Signals London przy Wigmore Street 39, z ktorą związany był m.in. zmarły niedawno Gustav Metzger, jeden z najbardziej ciekawych i radykalnych tworcow ostatniego połwiecza (to na tego tworcę powoływał się gitarzysta The Who Pete Townshend, tłumacząc swą decyzję o niszczeniu instrumentow podczas koncertow) czy Indica Gallery na tyłach Duke Street, w ktorej wystawiali m.in. Julio Le Parc, Christo i Yoko Ono (tam też poznał japońską artystkę John Lennon).
Przenikanie się rożnych dyscyplin sztuki to zresztą jeden z najciekawszych wątkow tej książki. Podobnie jak przekraczanie granic (i wzajemne przenikanie) między sztuką masową czy też popularną a elitarną (a także przenikanie się – przynajmniej deklaratywne – rozmaitych klas). Szarota przypomina – o czym rzadko dziś się pamięta – że np. Paul McCartney fascynował się czołowymi przedstawicielami owczesnej awangardy muzycznej – Johnem Cage’em, Luciano Berio i Karlheinzem Stockhausenem (to jeden z jego utworow stał się ponoć inspiracją dla Tomorrow Never Knows The Beatles). Jednak najbardziej znaczące w tej książce jest pokazanie procesu swoistej nobilitacji muzyki popularnej. To ona w latach sześćdziesiątych staje się pełnoprawną częścią kultury (podobnie jak inne przejawy kultury masowej – w 1965 roku Beatlesi otrzymali od krolowej Elżbiety II Order Imperium Brytyjskiego i związany z nim tytuł szlachecki!).
Za jedno z najważniejszych wydarzeń – a być może w ogóle kluczowe – dla Wiednia w 1913 roku Szarota uznał „koncert-skandal” w dniu 31 marca, podczas ktorego wykonano utwory Arnolda Schönberga, Albana Berga i Antona Weberna, podczas którego ludzie rzucili się sobie do gardeł, niektórzy próbowali ściągać muzyków ze sceny. Wreszcie musiała wkroczyć policja i aresztować kilku najbardziej zadziornych melomanów.
Podobne znaczenie zdaje się mieć – w 1967 roku – pozornie banalne wydarzenie. W lutym tego roku Mick Jagger z Marianne Faithfull wraz z marszandem Robertem Fraserem wyjechali do należącej do Keitha Richardsa posiadłości Redlands. Ich pobyt przerwała policja. Znaleziono narkotyki. Policyjny „nalot” policji nie był przypadkiem, lecz drobiazgowo zaplanowaną akcją. The Rolling Stones – w odrożnieniu od The Beatles – byli nadal symbolem nieuładzonego, radykalnego rocka,muzyki gorszącej i uznawanej za moralnie podejrzaną.
Fraser – chociaż był raczej dla policji przypadkowym celem – to także niebanalna osoba. Jego galeria przy 69 Duke Street miała kluczowe znaczenie nie tylko dla ówczesnej sztuki brytyjskiej. To tu wystawiali Peter Blake, Bridget Riley, Richard Hamilton, Gilbert and George czy Eduardo Paolozzi, ale też Andy Warhol, Jim Dine i Ed Ruscha. Jednak znaczenie tego galerzysty wykraczało poza sztuki wizualne. Paul McCartney uznał go nawet za jednego z najbardziej wpływowych ludzi londyńskiej sceny lat sześćdziesiątych. Jego galeria, ale też mieszkanie stały się Piotr Szarota, Londyn 1967, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2016, s. 408. „salonem gwiazd”. U niego spotykali się m.in. William Burroughs, członkowie The Rolling Stones i The Beatles (to właśnie Fraser zasugerował tym ostatnim zamowienie u Blake’a okładki do ich słynnej płyty Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club).
W czerwcu 1967 roku odbył się proces. Jagger został skazany na 3 miesiące, a Richards na rok więzienia. Zasądzone kary wywołały szok. Przeciwko wyrokowi protestowali nie tylko inny muzycy rockowi, ale też wpływowi przedstawiciele establishmentu, w tym naczelny The Times William Ress-Mogg. Ostatecznie The Rolling Stones zaczęła otaczać legenda męczennikow rocka (inaczej było w przypadku Frasera skazanego na 6 miesięcy ciężkich robot; ostatecznie w 1969 roku musiał zamknąć swą galerię i dopiero po latach, w 1983 roku, założył nową).
Zdjęcie Jaggera i Frasera zasłaniających twarze przed reporterami, wykorzystane następnie przez Richarda Hamiltona w obrazie Swinging London 67 stało się jednym z symboli tej dekady. Ostatecznie, jak pisze Szarota, autorytarne ciągoty przyjęte w walce z kontrkulturą przyniosły efekt odwrotny od oczekiwanego. Represje zmobilizowały i skonsolidowały środowisko, przyczyniając się pośrednio do rozkwitu kultury niezależnej. Jednak proces uczestników wyjazdu do Redlands pokazał coś jeszcze: nie mniej prawdziwe oblicze Londynu. Spójrzcie – pisze Szarota – jakie jest naprawdę to liberalne, wyzwolone z mieszczańskich konwenansów miasto.
Siłą tej książki jest uchwycenie niejednoznaczności czasu, o ktorym ona opowiada. Były to lata, w ktorych można było robić to, o czym nie tak dawno nie wolno było nawet po cichu mowić. Świetnie uchwycił to w wierszu Wysokie okna Philip Larkin, jeden z najwybitniejszych poetów ubiegłego stulecia, zazwyczaj zdystansowany do wspołczesności (ale pisał o młodej muzyce, w tym o The Beatles). I to jego Szarota uczynił jednym z swych przewodników po latach sześćdziesiątych.
Kiedy widzę parę szczeniaków
I wiem, że on ją pierdoli, a ona
Bierze pigułki lub wkłada sobie
kapturek,
Jestem pewien, że to właśnie jest
raj,
O jakim każdy staruch marzył całe
życie –
Więzy i gesty zepchnięte na bok
Jak przestarzała żniwiarka,
A wszyscy młodzi w dół lecą na
długiej zjeżdżalni
Do szczęścia, bez końca. Ciekawe,
czy
Ktoś patrząc na mnie czterdzieści
lat temu
Pomyślał sobie: „Ten to będzie miał
życie,
Żadnego tam Boga, ani lęku
w ciemnościach”(przekład: Jerzy Jarniewicz)
Paradoksów tego czasu było wiele. Przy całym zapatrzeniu w przyszłość, w ciągłym poszukiwaniu tego, co nowe, Londyn 1967 roku był nieustannie zapatrzony w przeszłość. To wtedy Brian Jones paradował po ulicach ubrany w koszulę obszytą wiktoriańską koronką, kapelusz z przełomu wiekow z opadającymrondemi aksamitny, edwardiański surdut. To w tych latach zaczyna się rehabilitacja secesji i art déco, a wystawa Aubrey’a Beardsley’a zorganizowana w 1966 roku przez Victoria & Albert Museum uczyniła tego niezwykłego rysownika i grafika jednym z bohaterow masowej wyobraźni.
Zresztą, to na fali zainteresowania sztuką przełomu XIX i XX wieku i jej poźniejszych wcieleń, w maju 1967 roku w Londynie zorganizowano wystawę Leonor Fini, jednej z najbardziej enigmatycznych artystek XX wieku. Szarocie udało się stworzyć intrygujący portret nowej epoki, jej początku i zapowiedzi kresu zarazem. Rok 1967 to zapowiedź rewolucji ’68. 8 października tego roku zastrzelono Che Guevarę, czyniąc z niego ikonę młodzieżowego buntu. I jednocześnie początek kontrrewolucji. To w lutym tego roku powstaje neofaszystowski National Front.
Piotr Kosiewski
(Artykuł ukazał się w 148 numerze Przeglądu Politycznego)