Pierre Nora i jego nienapisana historyka | Kornelia Kończal (PP 184/2024)

ISTNIEJĄ PRZYNAJMNIEJ trzy powody, dla których warto przeczytać Między pamięcią a historią (1). Lektura wybranych przez Jana Marię Kłoczowskiego artykułów i wywiadów Pierre’a Nory daje wgląd w okres wyjątkowej prosperity francuskiej humanistyki w drugiej połowie XX wieku, pozwala lepiej zrozumieć źródła współczesnego pamięcioznawstwa i jest znakomitym wprowadzeniem w biografię intelektualną Nory.

Pierre Nora to człowiek instytucja: badacz, nauczyciel akademicki, dyrektor wydawniczy i redaktor naczelny, krytyczny obserwator i komentator francuskiej polityki historycznej, doradca i konsultant kluczowych przedsięwzięć francuskiej polityki kulturalnej. Historyk bez doktoratu i zarazem twórca pojęć, które zmieniły sposób badania i myślenia o przeszłości. Autor zaledwie trzech książek i wydawca (a nierzadko również inicjator i akuszer) ponad tysiąca tomów. Erudyta obdarzony wyjątkowym wyczuciem przemian dokonujących się w kulturze historycznej i nieprawdopodobną wręcz znajomością literatury pięknej, ale też ogromnymi pokładami poczucia humoru(2). Członek Akademii Francuskiej, który – jak zobaczymy, nie bez powodu – określa sam siebie mianem centralnej postaci z marginesu (marginal central).

Między pamięcią a historią przedstawia człowieka i dzieło przez pryzmat niewielu opublikowanych do tej pory po polsku oraz wielu publikowanych po raz pierwszy w przekładzie Jana Marii Kłoczowskiego tekstów. Czytane łącznie i uzupełnione lekturami wstępu autorstwa współpracownika Nory i jego intelektualnego przyjaciela Krzysztofa Pomiana (s.7–18) oraz biograficznego tekstu historyka Antoine’a Arjakovsky’ego (s. 55–71), pozwalają one zapoznać się z fenomenem Nory i jego orbitującym wokół pamięci spojrzeniem na historię. Choć lista publikacji Nory składa się głównie z nasiąkniętej poetycką metaforyką oraz napędzanej wątpliwościami i energią eksperymentu eseistyki, przedmów i komentarzy do książek innych autorów i autorek lub ich recenzji, przeprowadzanych z nim i przez niego wywiadów oraz przemówień i nekrologów (3), to z rozproszonych tekstów Nory można bez trudu wyłowić fragmenty całościowego spojrzenia na zmieniające się formy i funkcje uprawiania historii oraz dążenie do sformułowania nowej teorii poznania historycznego, czyli przyczynki do (nienapisanej) historyki(4).

Szukanie drogi

Urodzony w 1931 roku w Paryżu jako najmłodsze z czworga dzieci Pierre Nora dość długo szukał swojej zawodowej drogi. Sprecyzowane plany mieli za to jego zaprawieni w ruchu oporu bracia Simon i Jean: Simon studiował ekonomię i pełniąc po wojnie różne funkcje publiczne wywarł kluczowy wpływ na rozwój francuskiej gospodarki; Jean poszedł w ślady ojca i został cenionym lekarzem. Również siostra Pierre’a Nory (i przez wiele lat żona jego najlepszego przyjaciela, historyka François Fureta) od początku wiedziała, że jej zawodowym przeznaczeniem jest architektura wnętrz. Pierre Nora z kolei przez długi czas nie miał sprecyzowanego pomysłu na siebie. Esej Krótko na zakończenie (s. 51–54) to jego autorefleksja na temat predylekcji do obserwowania, a nie kształtowania biegu wydarzeń: Fakt, że byłem najmłodszym dzieckiem w rodzinie i większość czasu spędzałem na słuchaniu i podpatrywaniu innych, wywarł z pewnością trwały wpływ na moją postawę życiową: dystans, oddalenie, poleganie głównie na uchu i oku, raczej obserwowanie niż działanie, krytyczne spojrzenie. Skłonność do nazbyt łatwego przyjmowania cudzej logiki myślenia, co powstrzymuje mnie od ujawnienia własnej. Dialog z samym sobą, łatwiejszy i trwający dłużej aniżeli dialog z innymi. Trzeźwo oceniam rzeczywistość, jednak brakuje mi wyobraźni twórczej […] Zajmując miejsce na uboczu, mogłem sprawiać wrażenie, iż jestem człowiekiem z cienia”, wycofanym, nienadającym się zbytnio do odgrywania ról pierwszoplanowych. Wybrałem postawę obserwatora (s. 51). W innym miejscu Nora dodaje: Mój wybór, aby zostać historykiem, jest, być może, sposobem, na to, aby nie działać. (s. 52). I choć to wszystko (z wyjątkiem rzekomego braku wyobraźni twórczej) prawda, to prawdą jest i to, że „człowiek z cienia” dysponował olbrzymim kapitałem symbolicznym i talentem do jego pomnażania.

Pierre Nora wychował się w domu, przez który przewijała się przed i po wojnie paryska śmietanka: lewicowi lub lewicujący pisarze, intelektualiści, politycy, aktywiści – zarówno znani już wtedy z pierwszych stron gazet, jak i ci, którzy jedynie dobrze się zapowiadali. Nawet w czasie wojny, który rodzina Nory spędziła w Grenoble, wielokrotnie cudem ratując się przed aresztowaniem, świat Nory był pełen literatury.

okładka książki "Między pamięcią a historią"
Pierre Nora, Między pamięcią a historią, Seria: Biblioteka Mnemosyne (pod red. Piotra Kłoczowskiego), słowo/obraz terytoria, 2022.

Doświadczenie uchodźstwa we własnym kraju i próba zrozumienia, jak mogło dojść do Zagłady Żydów, wywarły formacyjny wpływ na kształtowanie się tożsamości intelektualnej Nory. Autobiograficzny tekst Moja historia żydowska (s. 33–50) daje wgląd w życie codzienne dobrze usytuowanej francusko-żydowskiej rodziny i wyjaśnia, dlaczego kilkunastoletni Pierre odmówił udziału w bar micwie – mimo zaaranżowanej przez ojca rozmowy z naczelnym rabinem Francji. Ten esej wyjaśnia też, dlaczego, mimo zainteresowania sprawami żydowskimi, Nora nie stał się twarzą i głosem francuskich Żydów: należę do pokolenia pośredniego, „wklęsłego” […] wciśniętego między dwie generacje wyżowe. Z jednej strony – ostatnie pokolenie Żydów zasymilowanych z kulturą republikańskiej Francji i tacy jego przedstawiciele, jak Marc Bloch i Raymond Aron, Emmanuel Berl i Georges Friedmann […] Z drugiej strony zaś – generacja Maja 68 i ludzie młodsi ode mnie o blisko dwadzieścia lat. Nie brałem zatem udziału – mimo że przeczuwałem jego nadejście i częściowo się z nim solidaryzowałem – w pokoleniowym ruchu, który zrodził się z szoku wywołanego wojną sześciodniową, a mianowicie ruchu pozytywnej afirmacji korzeni żydowskich, żydowskiej myśli oraz żydowskiej dumy. (s. 42 – 43).

Moja historia żydowska to także rekonstrukcja historii przyjaźni i współpracy z żydowskimi autorami i badaczami oraz polemika z tezą François Dosse’a, który w noszącej nader trafny tytuł biografii Nory – Homo historicus(5) – postawił odważną tezę, jakoby zainteresowanie Nory pamięcią miało wynikać z jego tożsamości żydowskiej, a zainteresowanie historią z wyboru tożsamości francuskiej. Wyrażenie Nory między pamięcią a historią to, zdaniem Dosse’a, próba pogodzenia dwóch imperatywów tożsamościowych. Nigdy bym na to nie wpadł – odpowiada Nora (s. 45). Lektura jego esejów i wywiadów zamieszczonych w tomie (nomen omen!) Między pamięcią a historią pokazuje, że prosty klucz interpretacyjny Dosse’a niewiele ma wspólnego z konkretnymi doświadczeniami i obserwacjami, z których w latach osiemdziesiątych miała się zrodzić koncepcja „miejsc pamięci”, a kluczową inspiracją – także w definiowaniu pamięci jako „obecności przeszłości w teraźniejszości” – był dla niego Marcel Proust(6).

Transformacja Pierre’a Nory w homo historicus nie była bynajmniej efektem linearnego rozwoju. Najpierw wróżono mu karierę literacką. Później on sam długo zastanawiał się nad wyborem właściwego kierunku studiów – tym bardziej, że trzy próby dostania się do najbardziej prestiżowej kuźni francuskich kadr, czyli Ècole normale supérieure, zakończyły się niepowodzeniem (podobnie zresztą jak w przypadku bliskiego przyjaciela Nory, starożytnika Pierre’a Vidala-Naqueta) (7). Jako świeżo upieczony absolwent filozofii i historii w randze funkcjonariusza państwowego, Nora zobligowany był do pracy w jednym z francuskich gimnazjów. Pod koniec lat pięćdziesiątych, czyli w trakcie wojny algierskiej, przed dwa lata uczył historii w Oranie. Refleksja nad mechanizmami francuskiego kolonializmu zaowocowała wydanym w 1961 roku w postaci książki esejem Les Français d’Algérie (Francuzi z Algierii), który był szeroko omawiany we francuskich mediach i sprawił, że Pierre Nora stał się w Paryżu rozpoznawalny (8). Będąc stypendystą Fondation Thiers, Nora pracował w tym czasie nad doktoratem, którego przedmiotem była historia francuskich intelektualistów na przełomie wieków, ale projekt nie doczekał się realizacji. Apetyt na życie i ciekawość świata wzięły górę nad uporczywym drążeniem jednego tematu – tym bardziej, że dzięki kolejnemu stypendium Nora mógł przez wiele miesięcy odbywać dalekie podróże. To w trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych w jego głowie zaczęło kiełkować myślenie o tym, jak różnie poszczególne społeczeństwa obchodzą się z historią i jak różne czynią z niej użytki.

Zawodowa perspektywa Pierre’a Nory jako historyka wykrystalizowała się dopiero w połowie lat sześćdziesiątych: w 1964 roku trafił do wydawnictwa Juillard (które kilka lat wcześniej wydało jego esej o Algierii), a rok później został asystentem René Rémonda, ojca-założyciela francuskiej historii najnowszej, na Sciences Po. O ile w Juillard Nora spędził zaledwie kilkanaście miesięcy, o tyle ze Sciences Po związany był przez kilkanaście lat. W 1965 roku Nora otrzymał propozycję nie do odrzucenia od najbardziej prestiżowego francuskiego domu wydawniczego Gallimard, a w 1977 został wykładowcą w EHESS, czyli Ècole des hautes études en sciences sociales, nie bez powodu uchodzącej za najbardziej kreatywny adres w dziedzinie francuskich nauk społecznych i humanistycznych. To podwójne zakotwiczenie – w wydawnictwie i na uczelni – miało wyznaczać rytm życia i pracy Nory przez kilkadziesiąt kolejnych lat. Niemniej jednak, jak wspominał z perspektywy: W obu tych instytucjach czułem się jak owca z pięcioma nogami, jak ktoś zatrudniony przypadkiem”, ktoś, kogo tak naprawdę nie ma”, że nie wspomnę o człowieku bez własnego zdania”, o kimś z zewnątrz” (s. 53).

Gallimard, złoty wiek humanistyki i Nowa Historia

Podwaliny pod wydawniczą karierę Nory położyła seria stworzona przez niego w Julliard Archives (Archiwa), w której ukazywały się in extenso źródła archiwalne opracowane przez historyków w formie dostępnej dla szerokiego grona czytelników. Z dzisiejszej perspektywy trudno wyobrazić sobie sukces tego typu projektu. Połowa lat sześćdziesiątych to jednak okres rozkwitu książki kieszonkowej non-fiction, a Nora miał intuicję co do tego, które zasoby źródłowe z państwowych i prywatnych archiwów mogłyby być atrakcyjne dla czytelnika i wiedział, którzy historycy nie tylko znają się na rzeczy, ale też potrafią pisać. Poza tym, tworząc Archives, Nora wypełnił lukę: rynek książki historycznej składał się wówczas we Francji z publikacji stricte akademickich i książek popularyzatorskich, popularnonaukowych właściwie nie było. Entuzjastyczne reakcje mediów i kilkudziesięciotysięczne (!) nakłady poszczególnych książek z serii Archives sprawiły, że Norą zainteresowali się Gaston i Claude Gallimard – założyciel legendarnego wydawnictwa i jego syn (9). Fundamentem Gallimmarda była do tej pory literatura piękna wydawana w ikonicznych seriach Pléiade i Blanche oraz periodyk literacki La Nouvelle Revue française (10). Gallimardowie zaprosili Norę do współpracy nie tyle w charakterze prowadzącego własną serię, ile kogoś, kto zajmowałby się wszystkim, co nie dotyczyło literatury pięknej. Był to zatem projekt dużo bardziej ambitny i pasjonujący (s. 78).

Decyzji Nory o przejściu do Gallimarda towarzyszyło niejasne poczucie, że kształtuje się nowy schemat intelektualny (s. 81). Ta intuicja okazała się słuszna. W latach sześćdziesiątych nastał trwający około trzydziestu lat złoty wiek (nie tylko francuskiej) humanistyki (11). Doszło wówczas do przesunięcia środka ciężkości z literatury na to, co nazwano naukami humanistycznymi. Kluczową rolę odegrał tu poniekąd Sartre. Można było odnieść wrażenie, że pałeczkę po pisarzach przejmuje pokolenie ludzi związanych z uniwersytetem, których seminaria cieszyły się rosnącą popularnością. W kręgu ich zainteresowań znalazły się problemy o szerokim zasięgu, by nie powiedzieć – znaczące społecznie i politycznie […] Foucault, Lévi-Strauss, ale też Braudel, Duby czy Le Roy Ladurie mieli szczęśliwy dar pisania, własny styl i w XIX wieku zapewne zrobiliby karierę literacką; w latach sześćdziesiątych zaś zrobili karierę w dziedzinie nauk humanistycznych (s. 92). Mierzalne przejawy tego zjawiska to wyjątkowe zagęszczenie przełomowych książek, bardzo dobre wyniki ich sprzedaży i częsta obecność ich autorów i autorek w mediach oraz fakt, że za najważniejsze serie wydawnicze w dziedzinie szeroko pojętej humanistyki odpowiadali wówczas wielcy intelektualiści: w wydawnictwie Seuil filozof Jean Wahl i reżyser Chris Marker, w wydawnictwie Minuit socjolog Pierre Bourdieu, w wydawnictwie Plon antropolog Jean Malaurie.

Pozycję Nory w wydawnictwie Gallimmard trudno określić jednym słowem. Był i wydawcą, i redaktorem inicjującym, i dyrektorem wydawniczym. Wchodząc do Gallimarda, miałem w głowie bismarckowski plan przebudowy kontynentu „non-fiction”: odnowić „Bibliothèque des Idées”, stworzyć „Bibliothèque des Sciences Humaines” […] i dołożyć jeszcze serię „Bibliothèque des Histoires” (s. 82). Finansowalność tego zakrojonego na szeroką skalę zamierzenia miała zapewniać seria Témoins (Świadkowie), w której ukazują się do dziś teksty (auto)biograficzne. Aby zrealizować ten projekt, musiałem się dowiedzieć jak najwięcej o najnowszych dokonaniach z zakresu językoznawstwa, ekonomii czy etnologii. A wiedziałem o nich niewiele. Przeczytałam w tym celu mnóstwo książek, spotykałem się z ludźmi, prosiłem o wyjaśnienie fundamentalnych wyzwań stojących przed dziedzinami wiedzy, które wykraczały poza [moje] kompetencje […] Wybrałem się w podróż do Anglii i do Stanów Zjednoczonych, aby zasięgać informacji w środowiskach związanych z największymi uczelniami anglosaskimi. Zajęło mi to rok, może nawet dwa lata (s. 82). Swoje plany wydawnicze Nora stale konsultował z pochodzącymi z Europy Środkowej przyjaciółmi poliglotami: osiadłym po wojnie w Londynie wydawcą, publicystą i doradcą politycznym Georgem Weidenfeldem i pracującym w Genewie jako tłumacz i krytyk literacki Jeanem Starobinskim (12). Dzięki tego typu transnarodowym kontaktom i podróżom oraz – przede wszystkim – dzięki nieprawdopodobnej ilości lektur, a także dzięki pracy dydaktycznej ze studentami, Nora wyśmienicie orientował się w intelektualnych debatach i trendach, wiedział, które (tradycyjnie opasłe we Francji) doktoraty mogą przeistoczyć się w wartościowe i popularne zarazem książki, szybko rozpoznawał dobrze zapowiadających się autorów i kontury książek do napisania.

Na liście pierwszych autorów wydanych przez Norę w oficynie Gallimard widnieją filozof Raymond Aron, językoznawca Émile Benveniste, etnolożka Geneviève Calame-Griaule, ekonomista John Kenneth Galbraith, filozofka Hannah Arendt oraz trudni do sklasyfikowania w ramach dyscyplin Elias Canetti i Michel Foucault. Przeczucia i przewidywania Nory okazywały się być w zdecydowanej większości przypadków słuszne: wydawane przez niego książki cieszyły się uznaniem krytyki i zainteresowaniem czytelników. Skala sukcesu – szczególnie (ale nie tylko) w przypadku Foucaulta – przerosła jednak jego oczekiwania: Byliśmy zaskoczeni tym nieprzewidzianym obrotem spraw: serie, które miały jedynie podnieść prestiż wydawnictwa, podniosły nie tylko prestiż, lecz także dochody. Okazało się, że jedno nie wyklucza drugiego (s. 84).

Lista autorskich książek, które nie powstałyby bez inspiracji Nory i jego uporczywości obejmuje m.in. Penser la Révolution française François Fureta – wydany w 1978 roku zbiór esejów na temat długiego trwania rewolucji francuskiej (będący obowiązkową lekturą adeptów historii (13)) oraz Le métier de lire – opublikowaną w 1990 roku obszerną rozmowę Nory z Bernardem Pivotem (legendarnym krytykiem literackim i moderatorem najpopularniejszych w historii francuskiej telewizji programów o literaturze), która szybko stała się bestsellerem (14). W seriach, za które odpowiadał Nora ukazywały się siłą rzeczy przede wszystkim książki francuskojęzyczne, ale też przekłady piszących po niemiecku autorów z kręgu teorii krytycznej i estetyki recepcji oraz wiele prac tłumaczonych z angielskiego, włoskiego i hiszpańskiego. Przekłady zza żelaznej kurtyny pojawiały się w katalogu Gallimarda sporadycznie. Na krótkiej liście autorów z Europy Wschodniej, które ukazały się w seriach Nory, widnieją Michaił Bachtin (1970, 1984), Bronisław Geremek (1987), Aron Guriewicz (1983), Jurij Łotman (1973), Władimir Propp (1970, 1983), Ota Sik (1974) i Anatolij Wiszniewskij (2000) (15). Z perspektywy historii historiografii kluczowe znaczenie ma wydana w 1974 roku w serii „Bibliothèque des Histoires” przez samego Norę wspólnie z Jacques’iem Le Goffem trzytomowa publikacja Faire de l’histoire (Uprawianie historii) (16). Zdaniem Krzysztofa Pomiana zamieszczone w niej artykuły można czytać jako rozbudowany program odnowy badań historycznych, połączonej jeśli nie z zastąpieniem, to na pewno z przesunięciem na drugi plan intencjonalnie monopolistycznego, a w praktyce dominującego dotąd kwestionariusza badawczego historii społeczno-gospodarczej i z wysunięciem na czoło problematyki, która uprzywilejowywała pytania nasuwane przez antropologię kulturową, co sprzyjało przejęciu głównej roli przez odnowioną historię kultury i historię polityki (s. 13). Pod koniec lat siedemdziesiątych to nowe podejście do uprawiania historii zaczęto określać mianem Nouvelle Histoire (Nowa Historia). W zgodzie z duchem odnowy, który w okresie międzywojennym wniosła do (nie tylko francuskiej) historiografii szkoła Annales z Markiem Blochem i Lucienem Febvre’em na czele, i zarazem przeciwko programowi badawczemu drugiego pokolenia szkoły Annales skupionego po wojnie wokół Fernanda Braudela, Nowi Historycy udali się na poszukiwanie nowych pytań, tematów i perspektyw (17). Jedną z tych nowych perspektyw miała się okazać pamięć zbiorowa.

Historia najnowsza, naród, pamięć

Przepaść między doświadczeniem historycznym, które stało się moim udziałem, i doświadczeniem intelektualnym historyka przez długi czas była źródłem mojego dyskomfortu – czytamy w retrospektywnym eseju Nory (18). Trzy kluczowe dla pokolenia Nory doświadczenia historyczne, które podważyły jego zdaniem narodową tożsamość Francuzów, to druga wojna światowa, którą interpretuje jako historię upokorzenia, zdrady i wykluczenia; trwający do wczesnych lat siedemdziesiątych klincz dwóch ideologii, czyli gaullizmu i komunizmu; oraz wojny kolonialne. Śmierć generała de Gaulle’a w 1970 roku i kompromitacja marksizmu, którą przypieczętowało francuskie wydanie Archipelagu Gułag Aleksandra Sołżenicyna (1973), uwolniły Francję z ideologicznej stagnacji i umożliwiły rewizję podtrzymywanej zarówno przez gaullistów, jak i komunistów interpretacji wojny skoncentrowanej na powszechnym rzekomo udziale Francuzów w ruchu oporu – reżim interpretacyjny, który Henry Rousso trafnie określił neologizmem résistancialisme (19). Na te stricte francuskie zjawiska nałożyły się procesy o ponadnarodowym wymiarze: kres chłopstwa i kryzys gospodarczy. O ile tuż po wojnie ludność czynna zawodowo w rolnictwie stanowiła ponad 50 procent francuskiego społeczeństwa, o tyle w 1975 roku odsetek ten spadł poniżej 10 procent. Z kolei wywołany „szokiem naftowym” kryzys gospodarczy nie tylko zakończył trzy dekady nieprzerwanego w Europie Zachodniej wzrostu gospodarczego, które Jean Fourastié określił mianem Les Trente Glorieuses (20), ale też wstrząsnął wiarą w przyszłość i postęp. To na tym gruncie we Francji późnych lat siedemdziesiątych jak grzyby po deszczu wyrastają lokalne muzea, licznie powstają książki historyczne (te o średniowieczu i chłopstwie, osiągają zawrotne nakłady), raptownie rozszerza się zakres znaczeniowy słowa dziedzictwo (patrimoine), a postulat krytycznego rozrachunku z okresem wojny i okupacji rośnie w siłę.

Diagnozowana przez Norę niezdolność francuskiej historiografii do opowiadania historii w sposób adekwatny do skali i zasięgu dokonujących się po wojnie i przyśpieszających w latach siedemdziesiątych zmian wynikała nie tylko z dominacji historii społeczno-gospodarczej, ale też ze sceptycyzmu francuskich badaczy przeszłości wobec zajmowania się historią najnowszą, którą powszechnie postrzegano jako ubogą krewną „prawdziwej” historii (to znaczy historii przedrewolucyjnej, względnie historii sprzed 1870 roku, czyli sprzed francuskiej klęski w wojnie z Prusami, i wreszcie sprzed Wielkiej Wojny). Nie bez znaczenia było i to, że dopiero w 1978 roku francuski parlament zdecydował, że zasoby archiwalne mogą być konsultowane przez badaczy po upływie nie 50, lecz 30 lat, od ich wytworzenia, co w znacznej mierze wyjaśnia, dlaczego pierwszy francuski instytut zajmujący się badaniem historii najnowszej – Institut d’histoire du temps présent – zainaugurował swoją działalność dopiero w 1979 roku (21).

Z poczucia dyskomfortu i w poszukiwaniu instrumentu, który pozwoliłby na nowo interpretacyjnie skleić pisanie historii narodowej, w głowie Pierre’a Nory zaczyna kiełkować refleksja o pamięci. Po raz pierwszy i z werwą manifestu Nora pisze o pamięci zbiorowej jako nowym przedmiocie badań historycznych w syntetycznym tomie pt. Nowa Historia, który w 1978 roku wydali wspólnie Jacques Le Goff, Roger Chartier i Jacques Revel (22). Praktycznym przejawem tej teoretycznej refleksji stało się eksperymentalne seminarium prowadzone wówczas przez Norę w EHESS, na którym zaproszeni przez niego historycy i historyczki testowali odczytywanie historii republikańskiej Francji z perspektywy miejsc pamięci względnie z pamięciowo-tożsamościowych perspektyw. Wyniki tego eksperymentu ukazały się w 1984 roku (u Gallimarda oczywiście) w publikacji pod tytułem Les Lieux de mémoire. Znalazło się w niej 18 obszernych esejów na temat symboli, monumentów, pedagogiki, upamiętniania i przeciw-pamięci, które ukonstytuowały republikańską tożsamość.

We wstępie Nory do Les Lieux de mémoire (s. 95 –126) czytamy: Zainteresowanie miejscami, w których pamięć się krystalizuje i znajduje swój azyl, wiąże się ze szczególnym momentem w naszych dziejach. Momentem przełomowym, w którym świadomość zerwania z przeszłością nakłada się na świadomość rozdartej pamięci, przy czym rozdarcie ożywia pamięć na tyle, by zasadne było pytanie o jej ucieleśnienie. Poczucie ciągłości trwa w miejscach, w których pamięć przyjmuje realne kształty. Miejsca pamięci istnieją dlatego, że nie ma już środowisk pamięci (s. 95 –96). W innym miejscu Nora dodaje: Miejsca pamięci to przede wszystkim resztki. Resztki wspomnień, które niepokoją historią, ponieważ ta je ignoruje. Pojęcie to zawdzięczamy derytualizacji naszego świata (s. 103) i oznajmia: nastał czas miejsc pamięci: ze świata pamięci osunęliśmy się świat historii, ze świata, w którym mieliśmy przodków – w świat, w którym utrzymujemy przypadkowe relacje ze wszystkim, co nas stworzyło; przeszliśmy od historii totemicznej do historii krytycznej. Nie celebrujemy już narodu, lecz badamy jego celebrowanie (s. 105).

Liczący ponad 700 stron tom z 1984 roku był zapowiedzią serii. Już dwa lata później ukazały się obejmujące 49 esejów i prawie dwa tysiące stron trzy dalsze tomy obejmujące ponadtysiącletnią pamięć z okresu Dawnego Ustroju; a w 1992 roku na rynku pojawiły się trzy kolejne tomy liczące 66 esejów i ponad trzy tysiące stron, które są próbą uchwycenia miejsc pamięci związanych z francuską różnorodnością.

W tekście Jak pisać historię Francji? (s. 127–147), który otwiera pierwszy z trzech wydanych w 1992 roku tomów Nora doprecyzowuje definicję stworzonego przez siebie pojęcia: miejsce pamięci to każda jednostka znacząca natury materialnej lub wyobrażonej, którą wola ludzi lub praca czasu przekształciły w symboliczny składnik pamięciowego dziedzictwa danej wspólnoty (s. 132). Pojemność tej definicji to wypadkowa kilku czynników: projekt Nory był w założeniu eksperymentalny i opierał się raczej na intuicji niż na hipotezie badawczej, zmieniał się wraz z upływem czasu i stanowił efekt pracy ponad stu autorek i autorów reprezentujących różne tradycje badawcze, predylekcje metodologiczne oraz sposoby konceptualizowania i pisania historii. Skupienie uwagi nie na tym, co się wydarzyło, ale na tym, jak, przez kogo i po co dane wydarzenie było później interpretowane, dotyczy wielu, ale bynajmniej nie wszystkich zawartych w Les Lieux de mémoire artykułów. W polemice z Paulem Ricœurem zatytułowanej Historia drugiego stopnia (s. 148 –160) Nora wyjaśniał: Miejsca pamięci były przygodą, czymś w rodzaju eksperymentu. Hipotezą zrazu kruchą, postawioną niemal dla zabawy, podkreślającą ukryte związki między prawdziwymi, wciąż jeszcze rzadko badanymi pomnikami w rodzaju Panteonu lub cmentarza Père-Lachaise z obiektami pozornie tak różnymi i dalekimi, jak Encyklopedia czy Święto Niepodległości, jak również ze zjawiskami jeszcze bardziej abstrakcyjnymi, takimi jak podział na departamenty lub fundamentalne podziały polityczne na prawicę i lewicę. Okazało się, że formuła „miejsca pamięci” pozwalała spojrzeć na nowo na historię narodową, a w swej poszerzonej wersji stała się jedną z kategorii niezbędnych dla zrozumienia historii współczesnej (s. 149 –150).

O sukcesie Les Lieux de mémoire świadczy niewątpliwie niemal 100 tysięcy sprzedanych egzemplarzy i wydanie paperback (1997), włączenie lieu de mémoire do standardowego leksykonu języka francuskiego Le Grand Robert (1993) oraz przekłady wybranych tekstów na wiele języków, przez co sformułowanie „miejsce pamięci” na dobre zadomowiło się w wielu językach. W medialnej i fachowej recepcji Les Lieux de mémoire zwracano przede wszystkim uwagę na innowacyjność pomysłu, na którym zasadza się projekt Nory, czyli podniesienie zbiorowych wyobrażeń o przeszłości do rangi przedmiotu badań, zerwanie z linearną historiografią oraz podjęcie niektórych pomijanych dotąd w badaniach aspektów historii Francji. Krytyce poddawano głównie mglistość kluczowej kategorii, wybór konkretnych miejsc pamięci, wewnętrzne sprzeczności całego zamierzenia i jego rzekomo nacjonalistyczną wymowę, ale nie brakowało też osób (również w najbliższym otoczeniu intelektualnym Nory), które nie bardzo rozumiały, o co w Les Lieux de mémoire właściwie chodzi (qui n’y ont rien compris (23)). Nie zmienia to jednak faktu, że pomysł Nory zainspirował historyków w wielu krajach do realizacji podobnych projektów (mimo początkowego przekonania Nory o nieeksportowalności jego koncepcji (24) ).

Historia powstania i recepcji Les Lieux de mémoire naznaczona była paradoksami. Po pierwsze, mimo arcyfrancuskiej genezy diagnoz Nory i proponowanych przez niego rozwiązań, stworzona przez niego koncepcja okazała się nader nośna w wielu krajach Europy i świata. Po drugie, podjęte przez Norę poszukiwanie nowego sposobu pisania historii Francji dokonywało się w okresie międzynarodowego rozkwitu (konstruktywistycznych) studiów nad nacjonalizmem, ale – jak się zdaje – w oderwaniu od nich: w tekstach Nory nie ma w każdym razie odniesień do „wspólnot wyobrażonych” Benedicta Andersona i „tradycji wynalezionej” Erica Hobsbawma (25). Po trzecie, pomysł Nory na to, jak pisać historię Francji, czyli historię narodową, powstawał i rozwijał się w okresie, w którym dominująca w historiografii od XIX wieku tendencja do pisania historii narodowych zaczęła być traktowana jako intelektualny przeżytek: w połowie lat osiemdziesiątych ukazały się we Francji programowe teksty na temat pożytków płynących z badań transferu kulturowego (26), lata dziewięćdziesiąte zdominowane były w zachodniej historiografii przez dyskusje na temat historii wzajemnych oddziaływań (entangled history) i historii globalnej (27), a w szybko rozwijającym się na początku XXI wieku multidyscyplinarnym polu badań nad pamięcią wiodącą rolę odgrywały (i odgrywają nadal) takie kategorie jak pamięć kosmopolityczna, relacyjna czy wielokierunkowa – by wymienić tylko niektóre. W efekcie, mimo lewicowych poglądów i postkolonialnych sympatii Nora traktowany jest często jako symbol historyzowania pamięci z prawicowym i imperialnym lub – ogólniej – esencjalistycznym zacięciem (28). Po czwarte, mimo żydowskiego pochodzenia Nory i cienia Zagłady w jego najbliższym otoczeniu, Holokaust nie pojawia się w Les Lieux de mémoire w żadnej odsłonie (29). Po piąte wreszcie, podczas gdy początkowym zamierzeniem Nory było uczynienie z pamięci zbiorowej przedmiotu badań, to już w czasie ukazywania się poszczególnych tomów Les Lieux de mémoire, można było zauważyć, jak bardzo odwołania do pamięci zaczynają dominować polityczne debaty i działania wobec przeszłości: nie tylko we Francji nastała (krytykowana przez Norę) epoka upamiętniania (s. 184 –191).

Le Débat i sprawy Francji

Paralelnie do eksperymentowania z miejscami pamięci Pierre Nora zajął się redagowaniem powołanego do życia w 1980 roku w wydawnictwie Gallimard czasopisma Le Débat (Debata), które odnośnie do nauk społecznych i humanistycznych miało pełnić podobnie referencyjną funkcję jak w odniesieniu do literatury pełniła od dziesięcioleci La Nouvelle Revue française. Powstanie Le Débat jest zarazem częścią intelektualnego wrzenia w Paryżu w tym okresie. Dość wspomnieć, że w 1976 roku Cornelius Castoriadis, Marcel Gauchet, Claude Lefort i Krzysztof Pomian założyli półrocznik filozoficzny Libre, w 1977 roku Régis Debray powołał do życia miesięcznik Ça ira, w 1978 roku Raymond Aron stworzył periodyk Commentaire, a Michel Winock wystartował z adresowanym do szerokiej publiczności magazynem L’Histoire, w 1979 roku zaś François Furet zaangażował się w tworzenie pisma L’Histoire. Próbę czasu przetrwały co prawda jedynie Commentaire i L’Histoire, ale już samo zagęszczenie nowych tytułów na rynku czasopism pokazuje, ile intelektualnej energii kłębiło się wówczas w Paryżu.

Opatrzone w podtytuł historia, polityka, społeczeństwo pismo Le Débat dołączyło do grona głównych francuskich periodyków społeczno-kulturalnych, takich jak założony w 1932 roku lewicowo-katolicki Esprit i wspomniany wyżej liberalny Commentaire. W odróżnieniu od tych tytułów, Le Débat nie było jednak związane z konkretną rodziną polityczną, środowiskiem intelektualnym czy stylem myślenia. Nic więc dziwnego, że lewica widziała w nim zakamuflowane pismo prawicowe; […] prawica zarzucała mu, że nie jest bojowo antykomunistyczny (s. 11) – wspomina Krzysztof Pomian, który wspólnie z filozofem Marcelem Gauchetem zasiadł obok Nory w redakcji czasopisma (30). Zdaniem Pomiana, zaskakujące połączenie w jednej ekipie Pierre’a, dziecka wielkiej francusko-żydowskiej burżuazji, uważanego za uosobienie intelektualnej paryskiej salonowości, Marcela, potomka normandzkich chłopów, o prowincjonalnym „curriculum” szkolnym, absolutnie nietypowe dla paryskiego intelektualisty, i warszawskiego inteligenta w mojej osobie zdawało się nie rokować nowemu pismo długiego życia (s. 10). Stało się inaczej. Team Nora – Gauchet – Pomian redagował Le Débat początkowo jako miesięcznik (a później jako dwumiesięcznik) przez 40 lat (1980 –2020).

Na łamach Le Débat ukazywały się eseje, recenzje i kolaże zmontowane z fragmentów niepublikowanych dotąd (we Francji) książek, ale spécialité de la maison stanowiły – w zgodzie z tytułem pisma – długie wywiady. Przykładem jest Rozmowa o historii i powieści (s. 238 – 275), którą Nora przeprowadził z Jonathanem Littelem po ukazaniu się jego głośnej powieści Łaskawe: spotkanie wrażliwego na literaturę historyka i zafascynowanego historią pisarza zaowocowało wywiadem, który nie tylko przedstawia sylwetkę autora i konstrukcję jego powieści oraz jej subtelną intertekstualną analizę, ale też zawiera doskonały wykład z historii interpretacji Holokaustu.

W Le Débat ukazywały się zarówno teksty reagujące na aktualne wydarzenia i diagnozujące teraźniejszość w świetle przeszłości, jak też eseje antycypujące nowe zjawiska. Tematy, które przewijały się na łamach wielu numerów to dziedzictwo, muzealnictwo, szkolnictwo i upamiętnianie oraz refleksja nad rolą intelektualistów. Publikowane w Le Débat teksty nierzadko wywoływały intensywne dyskusje, a niektóre z nich na trwałe wpisały się do międzynarodowego kanonu eseistyki – np. Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej Milana Kundery (1983).

W eseju zamieszczonym w numerze Le Débat, który ukazał się w dwudziestą rocznicę powstania pisma Czy to pożegnanie z intelektualistami? (s. 298 – 309) Nora diagnozował: mamy do czynienia ze schyłkiem kultury, która wypromowała nauki humanistyczne i obawiał się skutków tego procesu dla kultury czytelniczej – i przyszłości Le Débat: Pismo o tematyce ogólnej odwołuje się do ogólnych zainteresowań, czyli tego, co nie dotyczy mnie samego. Otóż ten rodzaj zainteresowań odchodzi w przeszłość i staje się coraz bardziej obcy duchowi czasów (s. 304). W opublikowanym osiem lat później tekście Nie zważając na przeszkody (s. 310 – 319) Nora odwoływał się zapewne do własnych doświadczeń dydaktycznych pisząc: Uniwersytet był kiedyś naturalnym dostarczycielem autorów i czytelników takich czasopism. Studenci chwalili się, że je czytają, profesorowie byli dumni, że dla nich piszą. Dziś tworzy się gigantyczna przepaść między – z jednej strony – coraz liczniejszą masą studentów, którzy głównie korzystają z Wikipedii, czytają notatki, podręczniki i słowniki, a polecane artykuły znajdują w internecie, z drugiej zaś – nauczycielami coraz bardziej obciążonymi pracą administracyjną oraz – na szczycie piramidy – naukowcami coraz szczelniej zamykającymi się w swoich specjalizacjach, bez kontaktu z odbiorcą, odosobnionymi w uczonych gettach (s. 314). W umieszczonym w ostatnim numerze Le Débat tekście Czterdzieści lat. Koniec i ciąg dalszy (s. 320 – 324) Nora ubolewał: mimo stałego i wiernego grona czytelników na oferowany przez nas produkt nie ma już popytu. Określony typ pisma, z którym się identyfikujemy, w sposób oczywisty przestał nadążać za rozwojem praktyki czytelniczej i nowych technologii, a w konsekwencji – za potrzebami społeczeństwa, coraz mniej obeznanego z wymogami kultury wysokiej (s. 320). \

W tym samym eseju Nora podsumowywał cztery dekady tworzenia Le Débat słowami: zaczynaliśmy w latach […] postmarksistowskich, poststrukturalistycznych, postfreudowskich. W latach dziewięćdziesiątych mierzyliśmy się z globalizacją, w latach dwutysięcznych – ze zderzeniem cywilizacji, wzrostem znaczenia islamu, a począwszy od 2010 roku, obserwujemy eksplozję kapitalizmu finansowego, transformację przemysłu i błyskawiczny rozwój technologii cyfrowych. Jakbyśmy ze świata […] kończącej się rewolucji przemysłowej wkraczali w świat, w którym wszystko jest zawiłe i skomplikowane. Naszą ambicją było uchwycić tę złożoność na tyle, na ile umieliśmy. Kryzys wywołany przez pandemię COVID-19 potwierdził nasze przypuszczenia, że domyka się pewien cykl, a ten, który jest przed nami, wymaga już innego podejścia (s. 322). Mimo likwidacji pisma, marka Le Débat żyje jednak dalej: w noszącej ten tytuł serii wydawniczej założonej przez Norę i Gaucheta w 1990 roku ukazało się ponad 100 tytułów objaśniających dokonujące się aktualnie przemiany społeczno-polityczne.

Od wczesnych lat osiemdziesiątych Nora uczestniczył w debatach publicznych nie tylko pośrednio, to znaczy jako redaktor Le Débat współkomponujący numery tematyczne i tym samym nakierowujący uwagę opinii publicznej na określone problemy, ale także biorąc sprawy w swoje ręce. Na przykład, został prezydentem fundacji, dzięki której w 1986 roku w podparyskim Jouy-en-Josas powstało Muzeum Leona Bluma. W 1982 roku należał do członków założycieli stworzonej przez François Fureta Fundacji Saint-Simona – klubu dyskusyjnego, w którym spotykali się intelektualiści, funkcjonariusze państwowi i przedstawiciele świata biznesu i który – zdaniem jej krytyków – sprawił, że francuska lewica skręciła w prawo. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Nora zaangażował się w debatę wokół kontrowersyjnego projektu budowy nowej Biblioteki Narodowej, którego pierwotne założenia ignorowały zarówno potrzeby czytelników, jak też bezpieczeństwo rękopisów i książek, wdając się w polemikę z reprezentantami najwyższych szczebli francuskiej polityki. W połowie lat dziewięćdziesiątych Nora stanął w obronie Claude’a Gublera – osobistego lekarza François Mitteranda, którego wydana tuż po śmierci prezydenta książka Wielki Sekret szczegółowo opisywała chorobę nowotworową, którą zdiagnozowano u Mitteranda tuż po objęciu przez niego urzędu w 1981 roku i która w ostatnich miesiącach życia czyniła go zdaniem Gublera praktycznie niezdolnym do pracy (31). Po proteście rodziny Mitteranda decyzją sądu książkę wycofano ze sprzedaży, a autor został skazany na kilkumiesięczną karę więzienia i pozbawiony prawa do wykonywania zawodu oraz przyznanych mu wcześniej wysokich odznaczeń państwowych. Dodatkowo sąd nałożył na niego i na wydawnictwo, w którym ukazała się książka, wysoką karę finansową za naruszenie praw osobistych Mitteranda. Jeszcze zanim decyzje francuskiego wymiaru sprawiedliwości zostały unieważnione przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, Nora głośno protestował przeciwko tej niedopuszczalnej jego zdaniem formie cenzury. Z kolei pod koniec pierwszej dekady obecnego już stulecia Nora należał do najostrzejszych krytyków lansowanego przez Nicolasa Sarkozy’ego (i porzuconego przez jego następcę) projektu budowy Domu Historii Francji (Maison de l’histoire de France), czyli muzeum, którego zadaniem miało być propagowanie patriotyzmu. Te przykłady to jedynie wycinek publicznych aktywności i interwencji Pierre’a Nory.

Pozycja Nory we francuskim życiu intelektualnym zyskała nowy wymiar w 2001 roku, kiedy został (po nieudanej próbie podjętej trzy lata wcześniej) wybrany do Akademii Francuskiej – nobliwej instytucji założonej na początku XVII wieku przez kardynała Richelieu. Głównym zadaniem jej 40 członków, głównie białych mężczyzn (32), którzy wsławili się propagowaniem pięknej francuszczyzny i których określa się we Francji mianem nieśmiertelnych (immortels), jest aktualizowanie francuskiej semantyki i przyznawanie nagród literackich. Ostatnie wydanie sygnowanego przez akademików słownika ukazało się w 1935 roku. Od tej pory na biurka członków Akademii trafiło ponad 15 000 nowych słów. Na odbywających się co wtorek spotkaniach akademicy decydują, które z nich zasługują na włączenie do kolejnego wydania słownika. Członkostwo Nory w Akademii jako forma symbolicznej intronizacji na francuski firmament intelektualny okazało się być ambiwalentnym doświadczeniem. Jego publiczne interwencje, np. przeciwko mnożącym się wtedy we Francji ustawom pamięciowym sankcjonującym konkretne formy interpretowania historii(por. Wolność dla historii s. 327– 329), miały niewątpliwie większą siłę rażenia. Zarazem jednak dzieło jego życia – czyli Les Lieux de mémoire – zyskało trudno uchwytną, ale – zwłaszcza przez jego krytyków – wyraźnie wyczuwalną oficjalno-państwową otoczkę.

Radykalna historyzacja z pamięcią w roli głównej

Omówienie nienapisanej historyki Pierre’a Nory nie byłoby pełne bez uwzględnienia ego-historii (ego-histoire), czyli gatunku piśmiennictwa historycznego o eksperymentalnym charakterze, w którym historycy próbują stać się historykami samych siebie i wyjaśnić związek między uprawianą przez nich historią a historią, przez którą zostali ukształtowani (34).

W eseju Czy ego-historia jest możliwa? (s. 161–167) Nora pyta: Czy historyk może opowiadać o sobie jako historyk? Czy może sam siebie potraktować jako przedmiot badań ktoś, kto dysponuje niedostępnymi innym źródłami dotyczącym jego własnej osoby? Czy historyk jest w stanie spojrzeć z zewnątrz na źródła ukryte w nim samym? Czy fakt, iż jest historykiem, pomoże mu mówić o sobie samym w języku, który nie będzie językiem pisarza, psychologa, przyjaciela, spowiednika lub autora klasycznej autobiografii? (s. 162) W drugiej połowie lat osiemdziesiątych Maurice Agulhon, Pierre Chaunu, Georges Duby, Raoul Girardet, Jacques Le Goff, Michelle Perrot i Rene Rémond ulegli namowom Nory do napisania ego-historii. Zawierająca ich autoanalizy książka Essais d’ego-histoire (1987) zainspirowała w kolejnych latach wielu historyków i historyczek we Francji i poza jej granicami do pracy ego-historycznej(35).

Podejmowanie przez badaczy przeszłości autorefleksji nie jest niczym nowym. Tradycja pisania autobiografii uczonych sięga połowy XVIII wieku, a publikacje tego typu opatrywane były różnymi dookreśleniami (ang. self-portrait; fr. auto-analyse, auto-portrait, moi-histoire; niem. Auto-Ergographie, Eigen-Geschichte, Gelehrtenautobiographie, Selbstdarstellung). O ile odróżnienie tekstu ego-historycznego od pamiętnika, dziennika czy powieści autobiograficznej nie nastręcza większych trudności, o tyle niełatwo jest wyznaczyć granicę między narracją ego-historyczną a autobiografią, której autorem jest historyk. W obu przypadkach przedmiot analizy stanowi biografia autora-historyka, a zwłaszcza rodzinne, środowiskowe, społeczne i pokoleniowe uwarunkowania jego zainteresowań badawczych, wyboru przesłanek metodologicznych i definiowania własnej roli. Choć w obu przypadkach osią narracji jest z reguły droga wiodąca do uprawiania historii, to w analizie inspirowanej perspektywą ego-historyczną konieczne jest także krytyczne przyjrzenie się praktyce badawczej, uwzględnienie roli przypadku i przygodności oraz typowych i wyjątkowych wydarzeń i procesów a także szerszego kontekstu (np. kondycji dyscypliny i dokonujących się w niej przemian)(36). Ponieważ przedmiot ego-historii jest zarazem dokonującym jej podmiotem, operacja ego-historyczna stanowi radykalną formę historyzacji, w której subiektywność historyka zostaje przez niego samego poddana obiektywizacji.

Zainteresowani ego-historią Pierre’a Nory i zachęceni do bliższego zapoznania się z jego nienapisaną historyką mogą sięgnąć po dwie popełnione przez Norę w czasie pandemii (i dostępne póki co jedynie po francusku) publikacje: z czułością i odwagą opowiedzianą Młodość oraz pełną zawodowych i osobistych smaczków Dziwną uporczywość (37).

Kornelia Kończal – historyczka, w latach 2008 – 2012 pracownik naukowy Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, potem współpracownik drezdeńskiego Instytutu Hannah Arendt, od kilku lat wykłada historię na Uniwersytecie w Bielefeld; należała do komitetu redakcyjnego Polsko-niemieckich miejsc pamięci”, redaktorka antologii Konteksty pamięci”.

przypisy

Artykuł ukazał się w:
Przegląd Polityczny 184/2024

 

Skip to content