Między posiłkami. Apetyt na Paryż | Książka tygodnia

Koledzy z „New Yorkera” nieraz o świcie zastawali go w redakcyjnej łazience: rozebrany do pasa odprawiał poranne ablucje, po nocy stukania w maszynę. Wszystkiego ciekawy, fantastycznie oczytany, Liebling był gawędziarzem, nie zaś popisującym się, nudnym erudytą. W latach 1926–1927 pod pretekstem studiów na Sorbonie odbywał własny staż w świetnych, choć zwykle niedrogich restauracjach. Jak pisał James Salter, „niczym kawałki wstążek i błyskotki, które sroka przynosi do gniazda, Liebling gromadził rzeczy odrzucone, które niosą emocjonalny ładunek, fragmenty fantastycznego i znikającego miasta, tego samego, które pokochali Hemingway i Gertrude Stein, miasta w latach dwudziestych wyczerpanego po czterech latach krwawej wojny i zmęczonego pomimo ostatecznego zwycięstwa. Twarz miało jeszcze czarującą, ale cera straciła świeżość, a na czole i wokół ust pojawiły się delikatne zmarszczki”.

„Bo żeby dobrze pisać o jedzeniu, trzeba mieć porządny apetyt. Bez niego nie sposób zebrać przy stole wystarczających wrażeń i mieć cokolwiek godnego zapisania. W tym fachu każdy dzień daje tylko dwie szanse pracy w terenie i nie można ich zmarnować, uważając na cholesterol”.

 

Między posiłkami. Apetyt na Paryż

A.J. Liebling

przełożyła Anna Arno
Skip to content