Konsensus niezgody?

Debata wokół pomnika polskich ofiar II wojny światowej w Berlinie

Od niespełna trzech lat w niemieckim społeczeństwie toczy się dyskusja o „polskim pomniku” oraz ma miejsce lobbowanie idei jego budowy w sferze polityki – co prawda z dużym sukcesem, jednak decyzji politycznej wciąż brak. Tak więc wielkie rocznice – 80-lecia wybuchu oraz 75-lecia zakończenia II wojny światowej – minęły i nie zostały wykorzystane przez rząd federalny do tego, by godnie upamiętnić polskie ofiary wojny i tym samym wyraźnie podkreślić wolę pojednania. „Jestem przekonany, że nie ma żadnej alternatywy wobec odrębnego polskiego pomnika. Powstanie, ponieważ musi powstać”, mówi Florian Mausbach, który w 2017 roku podjął inicjatywę na rzecz budowy pomnika i w dalszym ciągu o niego walczy. Mausbach, były szef Federalnego Urzędu Budownictwa i Planowania Przestrzennego, razem z byłymi przewodniczącymi Bundestagu Ritą Süssmuth i Wolfgangiem Thiersem oraz ówczesnym dyrektorem muzeum Topografia Terroru Andreasem Nachamą, domagają się powstania w centrum Berlina pomnika, upamiętniającego polskie ofiary niemieckiej okupacji z lat 1939–1945. Jako miejsce zaproponowano Askanischer Platz. Niemiecki Instytut Spraw Polskich w Darmstadt (DPI) wsparł tę propozycję, w dużej mierze przyczyniając się do popularyzacji projektu. Dołączyli liczni przedstawiciele życia publicznego i polityki, na czele z prezydentem Bundestagu Wolfgangiem Schäublem, najsłynniejszym wśród protektorów pomysłu. Lista zwolenników w Bundestagu wzrosła do 260 posłów, po czym doszło do zastoju, a wymaganej do uchwały liczby 355 głosów nie zdołano osiągnąć.

Do decyzji na szczeblu politycznym nie doszło także dlatego, że w niemieckim dyskursie wokół kultury pamięci toczy się spór o kolejne miejsca i sposoby upamiętnienia, a osoby biorące udział w tej dyskusji wzajemnie się blokują. Rozprzestrzeniła się swego rodzaju rywalizacja pamięci między tymi, którzy chcą pomnika dla polskich ofiar wojny, zwolennikami upamiętnienia ofiar nazistowskiej doktryny „Lebensraum” w Europie Wschodniej oraz domagającymi się powstania centrum dokumentacyjnego o niemieckiej okupacji w Europie. Ostatnia propozycja na początku tego roku otrzymała znaczące wsparcie ze strony kulturoznawczyni Aleidy Assmann oraz historyków Heinricha Augusta Winklera i Martina Austa, którzy w liście otwartym do prezydenta Bundestagu Wolfganga Schäublego również wypowiedzieli się za powstaniem miejsca dokumentacji niemieckiej okupacji w całej Europie oraz miejsca pamięci dla ofiar niemieckiej wojny wyniszczającej, szczególnie we wschodniej Europie. Podobną propozycję złożył już pod koniec 2019 roku Wolfgang Benz w imieniu Fundacji Pomnik Pomordowanych Żydów Europy (w skrócie: Fundacja Pomnik).

Tym bardziej musiało zdziwić wspólne, sformułowane jeszcze przed przerwą letnią oświadczenie Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich oraz Fundacji Pomnik, w którym wzywano do połączenia obu inicjatyw. W cieniu pandemii koronawirusa dotychczasowi przedstawiciele różnych koncepcji zasiedli przy (wirtualnym) stole i wypracowali „propozycję konsensusową”. Poszukiwali punktów styczności między koncepcjami, z których wyłoniła się propozycja stworzenia kompleksowego rozwiązania, składającego się z „symbolicznego upamiętnienia, dokumentacji i edukacji”, jak wspólnie tłumaczyli podczas dyskusji online na temat ewolucji idei budowy polskiego pomnika 19 czerwca 2020 roku. Dyrektor DPI Peter Oliver Loew oraz dyrektor Fundacji Pomnik Uwe Neumärker na łamach dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wyjaśniali, że określenie „propozycja konsensusowa” może sugerować, jakoby doszło do scalenia dwóch różnych stanowisk. W rzeczywistości obie instytucje, które kojarzono dotychczas z dwoma przeciwstawnymi projektami, starały się połączyć to, co w skrócie utrwaliło się jako „polski pomnik” i „centrum dokumentacji okupacji niemieckiej”. Jednak ów konsensus tylko pozornie łączy. „Tak zwana propozycja konsensusowa nie doprowadziła do konsensusu, lecz wprowadziła zamęt, podzieliła inicjatywę na rzecz budowy pomnika i pogłębiła dysonans między zwolennikami a przeciwnikami odrębnego polskiego pomnika”, twierdzi Florian Mausbach. „Ów ‘kompromis’ generalizacją pamięci odpowiada na zastrzeżenia wobec ‘nacjonalizacji pamięci’. Pozostaje więc elementem niemiecko-niemieckiego dialogu służącego samouświadomieniu, co niewątpliwie jest konieczne. Jednak żadna z ofiar się w tym nie odnajdzie”. Nie tylko Florian Mausbach krytykuje propozycję konsensusową. Debata wokół odpowiedniego upamiętnienia ofiar niemieckiej polityki okupacyjnej w Polsce i Europie rozgorzała na nowo w mediach. Spór toczy się wciąż wokół tych samych tematów, tyle że dyskutuje się o nich teraz także w gronie zwolenników polskiego pomnika: co zamierzamy upamiętnić i w jaki sposób? Czy konsensus rzeczywiście bardziej dzieli niż jednoczy? Czy może jednak przyczynia się do większej akceptacji wśród różnych działaczy, walczących o pamięć i upamiętnienie?

Nowa propozycja

Nowa propozycja przewiduje kompleksowe upamiętnienie na trzech płaszczyznach. Na Placu 1 września 1939, który dopiero powstanie, ma znaleźć się pomnik z inskrypcją po polsku i niemiecku: „Niemiecka napaść na Polskę 1 września 1939 roku rozpoczęła II wojnę światową. Oddajemy cześć ofiarom narodowosocjalistycznej polityki okupacji i zagłady, prowadzonej do 1945 roku”. W takim sensie to miejsce pamięci stanowiłoby kontynuację „polskiego pomnika”, które według Emilii Mansfeld, asystentki naukowej w DPI i koordynatorki projektu „polski pomnik”, „otworzyłoby się na wszystkie ofiary II wojny światowej”.

Na drugiej płaszczyźnie miałoby powstać centrum dokumentacyjne o niemieckiej okupacji w Europie w latach 1939–1945, prezentujące różnorodne narodowe i regionalne doświadczenia przemocy. Takie centrum powinno „uwzględnić kulturę pamięci innych nacji, wspólnot ofiar i nurtów naukowych” przy współpracy z DPI. Perspektywa porównawcza umożliwiłaby szersze zrozumienie doświadczeń indywidualnych i zbiorowych doświadczeń przemocy różnych społeczeństw i grup ofiar. Loew podkreśla, że nowa propozycja stwarza możliwość implementacji roli Polski w niemieckiej świadomości historycznej, gdyż jedynie porównanie unaoczni specyfikę tamtej okupacji: „Dopiero poprzez porównanie zrozumiemy, co się dokładnie wydarzyło”.

Ponadto ma powstać placówka oświatowa, stwarzająca inicjatywom społecznym – w tym DPI – przestrzeń do pracy edukacyjnej, by wypełnić „lukę” w niemieckiej kulturze pamięci o ofiarach okupacji oraz umożliwić dialog. Kwestią nierozstrzygniętą pozostaje, czy pomnik mógłby służyć także innym narodom i grupom ofiar jako miejsce pamięci lub czy potrzebne będą kolejne takie miejsca. Poza tym, zdaniem Loewa i Neumärkera, wciąż nie wiadomo, jak upamiętnić ofiary Związku Sowieckiego.

Krytyka konsensusu

W Polsce nowa propozycja wywołała irytację. Padło określenie „zgniły kompromis” (wpolityce.pl). Rośnie „zmęczenie” ciągłym wskazywaniem na specyfikę niemieckiej okupacji Polski. Nie może być polsko-sowieckiej wspólnoty ofiar. Ponieważ polskie doświadczenia nie znalazłyby odzwierciedlenia w takim pomniku, byłoby lepiej całkowicie zrezygnować z jego budowy, jak stwierdził historyk Krzysztof Ruchniewicz tuż po prezentacji kompromisu. W swoim późniejszym wpisie na blogu kwestionował, czy „Plac 1 września” jest trafnie wybraną nazwą, ponieważ nie wiadomo, do jakiej pamięci ma nawiązywać. Czy nie istnieje zagrożenie zawłaszczenia daty przez neofaszystów, którym kojarzyć się ona może z błyskawicznymi zwycięstwami Wehrmachtu? „W niemieckiej pamięci nie ma miejsca dla polskich ofiar”, skonstatowała Hanna Radziejowska, szefowa Instytutu Pileckiego w Berlinie, kiedy w sierpniu tego roku ogłoszono plany budowy muzeum emigracji na Askanischer Platz, gdzie wedle pierwotnych propozycji miał stanąć pomnik polskich ofiar wojny.

Miejsce refleksji, upamiętniające wszystkie ofiary niemieckiej okupacji, wywołuje też po stronie niemieckiej sporo krytyki, koncentrującej się na kilku głównych wątkach: 1. Wspólne miejsce pamięci dla rzekomej polsko-sowieckiej wspólnoty ofiar uniemożliwia upamiętnienie; 2. Doszłoby do generalizacji pamięci; 3. Bieżąca propozycja konsensusowa przyznaje zaś Polsce wyjątkową rolę, potęgującą „hierarchizację ofiar”, którą w założeniu miała niwelować.

Podczas II wojny światowej zabito sześć milionów polskich obywateli, w tym trzy miliony polskich Żydów. Polska została napadnięta i po kilkutygodniowej kampanii wrześniowej znalazła się pod okupacją. Podczas wojny na masową skalę mordowano ludność cywilną, niszczono wsie i miasta, a symbolicznym przykładem dramatycznego szczytu zniszczeń stała się Warszawa. Ślady Holokaustu, mordowania Żydów na skalę przemysłową, znajdują się przeważnie w Europie Środkowo-Wschodniej. Największe obozy zagłady narodowosocjalistyczne Niemcy zbudowały na terenie okupowanej Polski. Skutki okresu okupacji to około 1,6 miliona polskich cywili oraz 300 tysięcy jeńców wojennych wywiezionych do prac przymusowych do „Rzeszy”, okrutne akcje przemocy wobec ludności cywilnej, szkody materialne oraz długofalowe skutki „moralnego spustoszenia”.

Zaledwie kilka dni przed napaścią na Polskę Hitler wzywał do „zniszczenia Polski bez reszty”, „usunięcia jej wszystkich żywotnych sił”. Wojna wyniszczająca przeciw Rzeczypospolitej, którą kontynuowano po napaści na Związek Sowiecki latem 1941 roku, stała się możliwa także ze względu na zawarte w tajnym protokole dodatkowym paktu Hitler-Stalin porozumienie między hitlerowskimi Niemcami i Związkiem Sowieckim. „Hitler i Stalin wspólnie przyczynili się do zniszczenia wieloetnicznego charakteru Polski”, pisze Thomas Schmid na łamach dziennika „Die Welt”. Podczas gdy Polskę od strony zachodniej 1 września napadły nazistowskie Niemcy, już 17 września od wschodu wkroczył Związek Sowiecki. Współpraca oprawców skończyła się dopiero w 1941 roku, gdy Niemcy napadli na ZSRR, którego ofiary należy także upamiętnić. Jednak pod takim „płaszczem pojednania” we wspólnym miejscu pamięci znaleźliby się też mordercy, jak to określił Schmid.

Wojna przeciw Polsce różni się od dalszego przebiegu działań wojennych i stąd potrzebne jest odrębne miejsce pamięci: „Walka narodowych socjalistów przeciw Polsce nie stanowiła części jakiejś ogólnej i już przed wojną ustalonej strategii wschodniej w celu zniszczenia lub podboju wszystkich ‘Słowian’ czy też zdobycia surowców i ‘przestrzeni życiowej’ dla Niemiec i Niemców. Zniszczenie Polski było odrębnym celem”, tłumaczy Schmid. Przywołuje przy tym długą tradycję antypolskiej polityki w Niemczech, która sięga aż do XVIII wieku, kiedy Prusy, Rosja i Austria dokonały rozbiorów Polski. Ta tradycja była kontynuowana w propagandzie Republiki Weimarskiej wobec powstałej II RP. Brutalna wojna przeciw Polsce od września 1939 roku była skutkiem podsycanej przez stulecia negatywnej propagandy. Długa tradycja negatywnej polityki wobec Polski miała charakter narodowy, dlatego jedynie odrębny pomnik wydaje się słuszną drogą. „Ponieważ chodziło wówczas o zniszczenie narodu polskiego, pomnik ów może być jedynie narodowy. Nie ma to nic wspólnego z nacjonalizmem”, konkluduje Schmid.

Także historyk Martin Schulze Wessel na łamach „FAZ” stwierdza, że potrzebne jest osobne miejsce, „by zastanowić się nad długą historią, która prowadziła do wojny wyniszczającej przeciw Polsce”. Odrębny pomnik dla polskich ofiar mógłby zaświadczyć o tym, w jakim stopniu niemieckie społeczeństwo świadome jest tej długiej tradycji. Potrzebnych jest zatem kilka miejsc pamięci dla różnych wspólnot ofiar. „Zamiast wrzucać wszystko do jednego worka, polityczni decydenci powinni działać krok po kroku. Pomnik dedykowany Polsce planowany jest od dawna, nadszedł czas, by przedsięwzięcie to, w połączeniu z miejscem edukacyjnym, zrealizować”. Do nazewnictwa placu oraz inskrypcji w języku polskim i niemieckim, jak przewiduje nowa propozycja, Schulze Wessel odnosi się krytycznie, gdyż można by odczytać w tym „hierarchizację ofiar”, czego chciano uniknąć. Wypowiada się za podejściem stopniowym, które bardziej odda sprawiedliwość „partnerom we wschodniej Europie, niż scentralizowane miejsce dla wszystkich”.

Wspólne upamiętnienie w dialogu pamięci?

Podczas gdy jedni postulują za samodzielnymi pomnikami i miejscami pamięci, inni ostrzegają przed „nacjonalizacją pamięci”, na co propozycja konsensusowa stara się odpowiedzieć. „Często wychwalana niemiecka kultura pamięci nie może wspomagać ‘renacjonalizacji’ przeszłości i konkurencji ofiar. Musi w dalszym ciągu mieć charakter uświadamiający, musi godzić, nie może dzielić”, stwierdził Detlef Garbe, przewodniczący Fundacji Hamburskie Miejsca Pamięci i Edukacji ku Pamięci Ofiar Przestępstw Nazistowskich, wypowiadając się jednoznacznie za wspólnym, europejskim upamiętnieniem. Także Aleida Assmann, która wraz z historykami Heinrichem Augustem Winklerem i Martinem Austem jest zwolenniczką powstania centrum dokumentacyjnego, zna specyfikę niemieckiej okupacji Polski oraz Związku Sowieckiego. Opowiada się za „pamięcią dialogową”.

Taką formę Assmann opisuje jako „innowację historyczną”, która „stwarza także miejsce na własną chwałę i własne cierpienie, uwzględniając również (…) we własnej pamięci zadane sąsiadom cierpienie”. Na tym polu Unia Europejska oferuje „unikatową przestrzeń do przebudowy monologicznych konstrukcji pamięci na dialogowe”. Przy czym nie chodzi o „ujednoliconą europejską metanarrację, tylko wyłącznie o dialogową korelację i wzajemną kompatybilność narodowych narracji o przeszłości. Dialogowa pamięć jest zakotwiczona w pamięci narodowej, przekracza jednak granice narodów za pomocą perspektywy transnarodowej. Dopiero na gruncie wzajemnego uznania ofiar otwiera się perspektywa na wspólną przyszłość”.

Być może największa różnica polega na adresacie pamięci: podczas gdy propozycja konsensusowa stwierdza, że centrum dokumentacji wyraźnie skierowane jest do niemieckiej grupy docelowej, zwolennicy odrębnego pomnika dla polskich ofiar wojny podkreślają bardziej pierwotną intencję pomnika jako „gestu empatii” wobec polskiego sąsiada. Pytanie więc brzmi: czy w duchu „pamięci dialogowej” można wyrazić mocny gest symboliczny wobec (polskich) ofiar niemieckiej okupacji, jak i stworzyć tym samym pomost do niemieckiej kultury pamięci?

Jak bardzo II wojna światowa jest obecna w pamięci polskiego społeczeństwa, pokazało ostatnie badanie Barometru Polska Niemcy – znajduje ona swoje odzwierciedlenie w silnych skojarzeniach polskich respondentów, łączących Niemców z II wojną światową, napaścią i okupacją. Natomiast niemieckie społeczeństwo posiada jedynie szczątkową wiedzę o wymiarach niemieckiej okupacji Polski, co historycy stale krytykują. Jest mowa o „białych plamach w niemieckiej kulturze pamięci”, jak ujął to w rozmowie na łamach portalu Forum Dialogu Raphael Utz. Także Dieter Bingen, były dyrektor DPI, pyta: „Dlaczego wiele Niemców ma taki problem z pamięcią i upamiętnieniem ofiar niemieckiej polityki okupacyjnej w Polsce?”.

Należy zaakceptować perspektywę ofiar, inaczej pomnik nie ma sensu. Równocześnie kompleksowe miejsce pamięci powinno być „kompatybilne” z narodową pamięcią niemieckiego społeczeństwa. Odmienność kultur pamięci Aleida Assmann określa jako wschodnio-zachodnią rozbieżność. „Na Zachodzie i Wschodzie wyciągnięto z doświadczeń II wojny światowej zupełnie różne wnioski”. Podczas gdy w Niemczech „pojęcie ‘narodu’ z początku było zużyte, ba, spalone”, to „dystans i zakłopotanie odnośnie wszelkich symboli narodu (…) w pewnych kręgach wciąż się utrzymuje. Zupełnie odwrotne jest doświadczenie polskie w Europie. W DNA tego narodu, którego państwo niejednokrotnie zniknęło z mapy wskutek zaborczych wypraw zbrojnych europejskich supermocarstw, zapisała się trwała świadomość zagrożenia, że taki los może się powtórzyć” – stąd odmienna dynamika pamięci.

Jednak gdy dojdzie do upamiętnienia ofiar niemieckiej okupacji w Europie tylko w jednym wspólnym miejscu, to czy Niemcy wówczas nie narzucą narodom-ofiarom swojej formy „postnarodowej pamięci”? Taki zarzut także się pojawia. Ze względu na brutalność niemieckiej okupacji Polski taki gest mógłby zostać źle zinterpretowany. Czy miejsce pamięci dla polskich ofiar wojny rzeczywiście musi powstać jako część wyżej wymienionego kompleksu, czy obie inicjatywy nie mogłyby współistnieć zgodnie z zasadą „to zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać”? Przede wszystkim gest pojednania powinien zostać zrozumiany przez ofiary i stanowić miejsce wspólnej polsko-niemieckiej pamięci.

Jednocześnie istotne jest, że „uświadomienia historyczno-politycznego nie osiąga się (…) pomnikami. Są to miejsca autorefleksji, nie rozumowania. Zakładają one, że posiada się wiedzę historyczną”, jak pisze historyk Detlef Garbe. Wskazuje na doświadczenia z istniejącymi miejscami pamięci, które stale dowodzą jednego: by dotrzeć do kolejnych pokoleń, potrzebna jest przestrzeń, w której możliwe jest zbliżenie do śladów historii i przede wszystkim do biografii. W takim kierunku centrum dokumentacji i placówka edukacyjna mogłyby działać. By długofalowo zakotwiczyć w niemieckim społeczeństwu wiedzę o polskich ofiarach i wyrządzonej pod okupacją niemiecką krzywdzie, wspólna inicjatywa pomysłodawców jest słuszna – także z tego powodu, że Fundacja Pomnik jest wedle prawa niemieckiego zobowiązana „w stosowny sposób zabezpieczyć pamięć oraz uznać wszystkie ofiary narodowego socjalizmu”. Pod jej auspicjami powstały już w przeszłości pomniki nieżydowskich grup ofiar. W stosunku do pracy edukacyjnej moc oddziaływania pomników jest co prawda ograniczona, lecz emanuje z nich ważna siła symboliczna. Największy efekt prawdopodobnie osiąga społeczny i polityczny proces, który prowadzi do powstania pomnika. Dlatego aktualna debata toczy się tak opornie i mozolnie. Dla niemieckiej opinii publicznej jest ona jednak ważna, by w ogóle rozpowszechnić wiedzę o przestępstwach mających miejsce podczas niemieckiej okupacji Polski.

Kwestia pomnika dla polskich ofiar wojny stała się w międzyczasie kwestią ogólnospołeczną, gorąco dyskutowaną w mediach. Tym samym dokonano już ważnego kroku. Natomiast brakuje w dalszym ciągu stanowczego sygnału wysłanego na zewnątrz. Sprawa znajduje się teraz w rękach polityków i Bundestagu, gdzie należy rozważyć różne argumenty i podjąć decyzję wobec odpowiedniej formy pamięci i upamiętnienia niemieckiej okupacji w Europie i Polsce. Fakt, że takie miejsce dotychczas jeszcze nie powstało, należy z przykrością podkreślić. Istnieje nadzieja, że debata przejdzie od pytania co upamiętnić? do jak upamiętnić?. W najbliższej przyszłości należy nadal toczyć spór o to, jak wyglądać może ciągła pamięć i upamiętnienie, które uznają i docenią perspektywę ofiar, stworzą wspólnotom ofiar przestrzeń do własnej pamięci, ale także perspektywicznie zamkną luki w zbiorowej pamięci Niemców.

Z niemieckiego przełożyła Magdalena Grzybecka-Szczepańska

Ricarda Fait slawistka i muzykolożka, redaktorka polsko-niemieckiej platformy internetowej FORUM DIALOGU.

 


Od Redakcji: Po zamknięciu prac redakcyjnych przy niniejszym wydaniu DIALOGU otrzymaliśmy informację, że 30 października 2020 r. odbędzie się w Bundestagu głosowanie dotyczące wniosku o budowę pomnika polskich ofiar II wojny światowej. Wniosek nosi tytuł „Odrębnym miejscem pamięci i spotkań oddać należną cześć trudnej polsko-niemieckiej historii z jej najciemniejszą kartą niemieckiej okupacji Polski i przyczynić się do pogłębienia relacji polsko-niemieckich”.

Artykuł w wersji polskiej i niemieckiej ukazał się w
Magazynie Polsko-Niemieckim DIALOG nr 132/2020
Skip to content