Fareed Zakaria, Przyszłość wolności. Nieliberalna demokracja w Stanach Zjednoczonych i na świecie
tłum. Tomasz Bieroń, Fundacja Kultura Liberalna, Warszawa 2018
Przyszłość wolności Fareeda Zakarii (Kultura Liberalna) jest już dzisiaj książką klasyczną. Ten wybitny amerykański dziennikarz pochodzenia indyjskiego opisał w niej (bodaj jako jeden z pierwszych) zjawisko demokracji nieliberalnej pod koniec XX i na początku XXI wieku.
Jego praca ukazała się w 2003 roku. Pisana więc była w czasach, gdy powszechnie podkreślano bezprecedensowe sukcesy demokracji w kilku wcześniejszych dekadach. Przed laty analizował ten fenomen Samuel P. Huntington w W trzeciej fali demokratyzacji. Również Zakaria przypomina bilans tej epoki, uzupełniając go o doświadczenia transformacji postkomunistycznej (Jesień ludów ’89 i upadek Związku Sowieckiego) czy też przypadek Chin, kraju, którego autokratyczna modernizacja będzie miała ogromny wpływ na porządek globalny.
Jednak konkluzje Zakarii dalekie są od optymizmu cechującego lata dziewięćdziesiąte. Pisze: W ciągu ostatniego połwiecza na Zachodzie demokracja i wolność skutecznie się ze sobą splotły, ale dzisiaj te dwa wątki liberalnej demokracji na całym świecie są rozpruwane. Demokracja kwitnie, wolność – nie.
W niektórych regionach świata wybory utorowały drogę dyktatorom (Azja Środkowa). W innych zaostrzyły konflikty społeczne i wzmogły napięcia na tle etnicznym. Kraje takie jak Jugosławia, Indonezja, były znacznie bardziej tolerancyjne, kiedy rządzili nimi Tito i Suharto, niż dzisiaj jako demokracje. Z kolei w wielu krajach niedemokratycznych wybory nie poprawiłyby znacząco sytuacji. Gdyby jutro odbyły się wybory w świecie arabskim, prawdopodobnie wyniosłyby do władzy reżimy bardziej nietolerancyjne, reakcyjne, antyzachodnie i antysemickie niż obecne dyktatury.
Z drugiej strony – podkreśla Zakaria – nowe demokracje często są demokracjami fasadowymi, co rodzi rozczarowanie, chaos, przemoc i nowe formy tyranii. Nie jest to oczywiście powód, żeby przestać organizować wybory, ale wszystko to powinno skłonić nas do zadania sobie pytania, co leży u podstaw tego niepokojącego zjawiska?
Isaiah Berlin, Wolność
tłum. Bogdan Baran, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2017
_________________
Wolność Isaiaha Berlina (1909 –1997) składają się eseje i wykłady wygłaszane przez autora odwczesnych lat pięćdziesiątych XX wieku. Trzon książki tworzy Pięć esejów o wolności, co może prowadzić do konfuzji – dotąd mieliśmy do czynienia przecież z Czterema esejami o wolności. Zagadkę wyjaśnia we wstępie, znakomity jak zawsze, Henry Hardy – opiekun spuścizny Berlina.
Otóż w ten sposób został spełniony postulat filozofa z lat sześćdziesiątych, by jeden z jego wykładów pt. Wolny od nadziei i lęku uzupełnił teksty zebrane w gotowym już do druku tomie (oczywiście pod znanym nam tytułem Cztery eseje o wolności). Wydawca, który zabiegał prawie szesnaście lat o publikację tej książki, stanowczo odmówił, nie mógł dłużej czekać. Piąty esej nie został jednak wyrugowany z książki na zawsze. Strony ustaliły bowiem, że ukaże się on w razie podjęcia nowego wydania. Tak też się stało. Umowa z 1968 roku została wykonana z 2002 roku. Teraz zaś wykład Wolny od nadziei… dopełnia w polskim wydaniu owe tytułowe cztery eseje, tworząc nową całość, wymarzoną przez Berlina przed laty.
Poza przywołanym wykładem odnajdziemy w książce rewelacyjną Wolność, którą trzeba polecić każdemu, kto chciałby poznać stanowisko filozofa w tej materii; dalej – esej o Grekach i ich indywidualizmie oraz fragmenty Mojej drogi intelektualnej zatytułowane Końcowa retrospekcja. To ostatni esej, jaki napisał autor w swoim życiu. Warto zapamiętać przesłanie, które pozostawił nam Isaiah Berlin: Istota wolności zawsze polegała na tym, by mieć zdolność do wybierania tak, jak chce się wybierać, ponieważ tak właśnie chce się wybierać, bez przymusu, zastraszania, uwięźnięcia w jakimś rozległym systemie – a także na prawie do oporu, do niepopularności, do obrony własnych przekonań po prostu dlatego, że są własnymi przekonaniami. To jest prawdziwa wolność i bez niej nie ma ani wolności żadnego rodzaju, ani nawet jej iluzji.
Beata Polanowska-Sygulska, John Gray i krytyka liberalnego legalizmu
Księgarnia Akademicka, Kraków 2017
_________________
John Gray i krytyka liberalnego legalizmu Beaty Polanowskiej-Sygulskiej (Księgarnia Akademicka) jest jedną z trzech monografii filozofii Graya, jakie ukazały się do tej pory na świecie. Jest też najbardziej oryginalna i nowatorska – to opinia znawców tematu. Autorka, związana z Uniwersytetem Jagiellońskim, zajmuje się od dawna współczesnym liberalizmem politycznym i prawnym. Opublikowała m.in. Filozofię wolności Isaiaha Berlina (1998), Pluralizm wartości i jego implikacje w filozofii prawa (2008), Między filozofią polityczną a filozofią prawa. Zainteresowanie twórczością Graya zdaje się więc naturalną konsekwencją jej fascynacji Berlinem i problematyką pluralizmu wartości. Gray, zwolennik początkowo liberalizmu, stał się w minionych trzech dekadach pryncypialnym krytykiem legalistycznego podejścia w filozofii politycznej, zaś jego antyliberalizm zrodził się z przekonania o iluzoryczności liberalnej wiary w możliwość regulowania życia społecznego za pomocą racjonalnych praw. Nic zatem dziwnego, że ten problem stał się jednym z najważniejszych zagadnień w monografii Polanowskiej-Sygulskiej. Nie mam wątpliwości, że powrócimy do jej książki w kolejnych zeszytach P. P.
Saul Friedländer, Dokąd prowadzi pamięć. Moje życie
tłum. Michał Romanek, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017
_________________
Dokąd prowadzi pamięć – wspomnienia Saula Friedländera, historyka Zagłady i wybitnego znawcy dziejów III Rzeszy, budzą podziw i jednocześnie irytację. Podziw – bo jest to świetnie napisana książka autobiograficzna; irytację – gdyż prawdziwy niedosyt budzi zwięzłość tej relacji, zwłaszcza gdy dotyczy wielkich wydarzeń, których autor był świadkiem (choćby wojen Izraela), bądź osób, które miał okazję poznać (na przykład generała Mosze Dajana). Tak czy inaczej, mamy do czynienia z lekturą, od której trudno się oderwać. Warto zapamiętać Friedländera: jedyną lekcją, jaką można wyciągnąć z Szoah, jest ten oto imperatyw: sprzeciwiać się niesprawiedliwości, niczym nieuzasadnionemu prześladowaniu, odmowie uznania człowieczeństwa i praw innych. Książkę, w tłumaczeniu Michała Romanka, opublikowało Wydawnictwo Literackie.
Anthony Everitt, Chwała Aten
tłum. Adam Bukowski i Jacek Środa, Rebis, Poznań 2017
_________________
Chwała Aten brytyjskiego pisarza i historyka Anthony’ego Everitta jest opowieścią o „złotym wieku” ateńskiej polis (Rebis). Jak wiemy, liczyły się wtedy trzy potęgi: Ateny, Sparta i Persja. Konflikt był nieunikniony, bo stawką było przewodzenie światu. Zmieniając przyjaciół i wrogów, każda z tych potęg przechodziła płynnie od wojny do pokoju, by niebawem wszcząć nowy konflikt. Te trzy mocarstwa doświadczyły niejednego zwycięstwa, lecz każde ostatecznie stanęło w obliczu upadku.
Historia, którą relacjonuje Everitt, toczyła się przez ponad dwieście lat, począwszy od VI wieku p.n.e. Co prawda autor skupia się na tytułowej „chwale Aten”, ale nie sprowadza opowieści do fenomenu polis Peryklesa czy Demostenesa. Pełen podziwu dla ich dokonań, zastanawia się jednak, kto lub co pozwoliłoby zjednoczyć się ówczesnym Grekom przeciwko pojawiającej się na każdym zakręcie dziejów nowej, agresywnej potędze, której zasoby dalece przekraczały wszystko, czym dysponowała rzesza mini państewek zaludniających Helladę.
Takie porozumienie udało się osiągnąć na krótko w okresie wojen perskich. Później, w czasach mniej heroicznych, nie sposób już było powtórzyć owej jedności: Helleńskie miasta-państwa skwapliwie wykorzystały uchylone przelotnie okno możliwości. Były jednak zbyt małe i słabe, by przetrwać dłużej w otoczeniu silniejszych i większych sąsiadów.
Carl Christ, Historia Cesarstwa Rzymskiego. Od Augusta do Konstantyna
tłum. Anna Gierlińska, Wydawnictwo PTPN, Poznań–Gniezno 2016
_________________
Karl Christ w Historii Cesarstwa Rzymskiego na ponad tysiącu stronach odsłania proces konsolidacji, umacniania i upadku antycznego mocarstwa świata środziemnomorskiego. Christ stawia sobie więc ten sam cel, który towarzyszył Jacobowi Burckhardowi i Teodorowi Mommsenowi, kiedy pisali o dawnym Rzymie. W tym sensie zmierza do ukazania – podobnie jak oni – ciągłości formacji dziejowej, jaką stanowiło Imperium Romanum.
I tak jak tamci giganci historiografii, Christ jest świetnie przygotowany do tego zadnia (należy do grona najbardziej cenionych współcześnie niemieckich historyków świata antycznego). Jest autorem licznych rozpraw: błyskotliwej analizy nowożytnych i współczesnych wizji Cesarstwa Rzymskiego, jak też biografii wielkich Rzymian (Sulla i Pompejusz), czy zgoła już klasycznej pracy o upadku rzymskiej republiki.
Rezultat, który osiągnął pisząc swoją Historię Cesarstwa Rzymskiego, przekroczył najśmielsze oczekiwania. Powstała synteza historyczna, która wzbudziła wręcz poruszenie, zresztą nie tylko w środowisku historyków.
Zapewne wiąże się to z naturą naszych czasów, zmierzchem, a nawet rozpadem jednych mocarstw i wzrostem znaczenia nowych potęg, postępem globalizacji, co prowokuje pytania o podobne zjawiska w przeszłości.
Pisze Christ: W epoce europejskiego kolonializmu odwoływano się do związkow ideowych między Imperium Romanum i Empire, Pax Romana i Pax Britannica lub też Pax Americana – nie wspominając o mętnej ideologii faszystowskiej Rzeszy.
Niezależnie od tych podobieństw czy powinowactw skłania do namysłu przesłanie przenikające całą książkę. Zawiera je apologia Rzymu pióra Jacoba Burckhardta, która otwiera Historię Cesarstwa Karla Christa. Czytamy: Choć nie zawsze jesteśmy tego świadomi, Rzym stanowi pod każdym względem główną przesłankę naszej mentalności. To, że niezależnie od kultur narodowych i regionalnych dzisiaj nadal tworzymy wspólnotę kulturową Zachodu, wynika z faktu, iż kiedyś świat miał charakter uniwersalistyczny i był to świat rzymski, a z tej antycznej kultury uniwersalnej wyrosła nasza kultura. Książkę Christa opublikowało Wydawnictwo Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
Albert Sánchez Piñol, Victus. Upadek Barcelony 1714
tłum. Dorota Walasek-Elbanbowska, Noir sur Blanc, Warszawa 2018
_________________
Victus Alberta Sáncheza Piñola (Noir sur Blanc) to powieść historyczna o oblężeniu i upadku Barcelony 11 września 1714 roku, a więc o ostatnim bodaj epizodzie wielkiego europejskiego konfliktu, jakim była wojna o sukcesję hiszpańską (1701–1714). Co prawda przypominała ona czasami militarny kontredans (jak kampanie księcia Marborough we Flandrii), ale kiedy indziej niosła ze sobą prawdziwy dramat dziejowy (jak w przypadku oblężenia Barcelony). To wtedy, w 1714 roku, opuszczeni przez wszystkich sojuszników, obrońcy Barcelony walczyli już tylko o swoje życie, o swoje domy, o swoje miasto. O katalońskie swobody, ktore miały swój namacalny kształt w postaci rządow całkowicie przeciwstawnych do horroru Madrytu.
Nie ma zatem niczego dziwnego w tym, że dzisiaj, trzy stulecia później, Katalończycy traktują wspomnianą obronę miasta jak sztandar chwały, jako symbol oporu i równocześnie źródło nieprzedawnionych aspiracji wolnościowych. W tym sensie Victus jest książką zaskakująco aktualną – znakomicie tłumaczy, dlaczego 11 września 2014 roku, w trzechsetną rocznicę upadku Barcelony, na jej centralnym placu zebrały się blisko dwa miliony mieszkańców z całego regionu, by za- manifestować wolę niepodległości Katalonii. Ale też dobrze wyjaśnia, jak to się stało, że referendum niepodległościowe w 2017 roku poniosło w istocie fiasko:
Nigdy nie wiedzieliśmy – czytamy – czego chcemy, chyba tylko bawić się sami we własnym ogródku. Ale nie, to też nie. Ni to Francuzi, ni to Hiszpanie, nie potrafiliśmy zbudować własnego politycznego gmachu. Ani pogodzeni ze swym losem, ani gotowi go zmienić. Chwyceni w potrzask zgnuśniałymi szczękami Hiszpanii i Francji, płynęliśmy z prądem wśrod burzy niczym dryfujący okręt. Nasi włodarze, oni zwłaszcza, tknięci byli chronicznym niezdecydowaniem, wiecznie w pół drogi pomiędzy serwilizmem a oporem. Już Seneka powiedział: żaden wiatr nie sprzyja temu, kto nie wie, do jakiego portu zmierza. A kiedy myślę o naszej historii, to przychodzi mi do głowy najbardziej dręczące ze wszystkich pytań: co powoduje większą melancholię – czy „mogliśmy byli”, czy „nie powinniśmy byli probować”? Nas trapi i jedno, i drugie. Problemem Katalończykow jest to, że nigdy nie wiedzieli, czego pragną, a jednocześnie pragnęli tego nade wszystko.
Grzegorz Krzywiec, Polska bez Żydów. Studia z dziejów idei, wydarzeń i praktyk antysemickich na ziemiach polskich początku XX wieku (1905 –1915)
Instytut Historii PAN, Warszawa 2017
_________________
Monografia Grzegorza Krzywca, historyka dziejów polskiego nacjonalizmu integralnego, zatytułowana Polska bez Żydow, opisuje idee, wyobrażenia i praktyki antysemickie na ziemiach polskich początku XX wieku (1905 –1914). Podstawowym założeniem tego studium jest przekonanie, zgodnie z którym ziemie zaboru rosyjskiego (a przede wszystkim Królestwo Polskie) w tym okresie stały się nie tylko kluczowym laboratorium polskiego, ale także ważnym i trwałym elementem europejskiego antysemityzmu jako fenomenu polityczno-kulturowego.
Krzywiec rozwija tu konstatacje zawarte w jego poprzedniej książce Szowinizm po polsku. Przypadek Romana Dmowskiego (1886 –1904) (2009). Pisze o cienkiej granicy dzielącej „tradycyjny” antyjudaizm od „nowoczesnego” antysemityzmu z jego rasowymi i antropologicznymi dyskursami. I o tym, że polską specyfiką stał się wtedy całkowity brak zinstytucjonalizowanej opozycji wobec antysemityzmu: Polacy, jak być może żadna inna wspólnota narodowa tego czasu w całym regionie, zaczęli się masowo przeglądać w antyżydowskich fantasmagoriach. Przy czym szerokie kręgi społeczne przyswoiły sobie wtedy nie tylko język antysemickiej wrogości („zakrapianej święconą wodą”), ale również większość form wykluczenia: od zinstytucjonalizowanych ogra- niczeń i odseparowania, aż po formę getta. W efekcie dokonywała się praw- dziwa „nacjonalizacja mas”.
Dla jednych wojujący antysemityzm aktualizował symboliczne potrzeby narodowego stanu posiadania, innym służył za namiastkę walki klasowej, a w odczuciu jeszcze innych odpowiadał społecznym aspiracjom, delegitymizując obecność Żydów jako wrogów Polski i polskości. W ten sposób krzykliwy, ekstremistyczny margines, wyrażający się w jawnie rasistowskim języku i erupcji retorycznej przemocy (potem także przemocy fizycznej), w ciągu bez mała kilku lat przed I wojną światową wszedł do samego centrum polskiego życia zbiorowego. Zastanawiające – konkluduje autor – że to właśnie ziemie Królestwa Polskiego stały się tak urodzajną glebą dla tego typu postaw społecznych. Jest o czym myśleć. Książkę opublikował Instytut Historii PAN.
Christopher Hitchens, Podlega dyskusji. Eseje
tłum. Radosław Madejski, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017
_________________
Podlega dyskusji Christophera Hitchensa (Sonia Draga) to zbiór jego esejów pisanych w minionej dekadzie. Pozwalają one lepiej poznać tego błyskotliwego pisarza, dziennikarza (polscy czytelnicy znają go przede wszystkim jako autora pamfletu Bóg nie jest wielki). Zebrane w książce eseje są jak pomost między światem kultury i światem polityki. Pokazują jak polityka usprawiedliwia się poprzez kulturę i jak kultura ożywia politykę. Opisywanie świata i jego wyjaśnianie, protestowanie i oskarżanie są zawsze aktami kultury i polityki.
Hitchens miał świadomość, że wielu jego czytelników odbiera go jako swego rodzaju błazna. Z ich perspektywy – podkreślał – rewolucyjny autentyzm pozostaje domeną radykałów. Odrzucał takie stanowisko, traktując je jako kolejny przesąd wart jeno wyśmiania. Jego osobistymi wrogami byli ci, którzy opowiadają się przeciwko zasadzie różnorodności. Siły, które uznają pluralizm za cnotę, choć mogą sprawiać wrażenie umiarkowanych – zapewniał – są z gruntu bardziej rewolucyjne niż się na pozór wydaje.
Był przez całe życie wojownikiem. Jego żywiołem była polemika, której ostrze kierował wobec wszelkiego rodzaju dogmatyzmowi. Może dlatego tak kategorycznie zmieniał politycznie barwy? Cenił poczucie humoru. Celebrował rzeczy i tematy, które są ważne i zarazem interesujące, o czym świadczą rekomendowane eseje. Niejeden z tych tekstów był pisany na krótko przed śmiercią autora (2011). Hitchens miał więc pełną świadomość, że każdy z nich może być ostatnim w jego życiu. Płynął pod prąd – jak George Orwell
Miljenko Jergović, Muszkat, cytryna i kurkuma. Spojrzenie z Zagrzebia
tłum. Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2017
_________________
Muskat, cytryna i kurkuma. Spojrzenie z Zagrzebia zawiera wybór esejów Miljenko Jergovicia (1966), jednego z najwybitniejszych pisarzy chorwackich. Dodajmy też od razu, że jego powieści podbiły czytelników nie tylko w rodzinnym kraju. Tak stało się również w Polsce. Ruta Tannenbaum znalazła się w finale literackiej nagrody Angelusa, zaś namiętne spory obudziła Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki, fresk o „bałkańskim piekle”, czyli o wojnie domowej w dawnej Jugosławii w latach dziewięćdziesiątych.
Pisarz urodził się w Sarajewie, tam przetrwał jedenaście miesięcy oblężenia. Wprawdzie od lat mieszka w Zagrzebiu, ale nadal powraca do rodzinnego miasta. Sarajewo stało się więc jego miejscem mitycznym, mikrokosmosem, do którego wraca, jeśli nie fizycznie, to w swych utworach. Podobny sens mają też jego peregrynacje literackie do innychmiast Europy Środkowej. I o tych sprawach mówią przede wszystkim eseje zebrane w jego książce. Inne traktują o pisarzach, literaturze, wreszcie – o podróżach.
Wybór, jak przyznaje tłumaczka Magdalena Petryńska, nie był łatwy, bo materiał jest ogromny: osiem książek eseistycznych, mnóstwo tekstów w dzienniku Jutranji list i w czasopismach, a także na stronie internetowej samego Jergovicia. Tym większa jej zasługa, gdyż wybrane eseje tworzą prawdziwą panoramę współczesnej i dawnej Mitteleuropy. Na szczególną uwagę zasługują Dwa dni w Sarajewie, obszerny dziennik podróży, którego fragmenty ukazują się drukiem po raz pierwszy. Książkę Jergowicia opublikowało w ramach „Biblioteki Europy Środka” Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie. Wielkie słowa uznania.