Sploty – o Ukraińcach z Polski. Rozmowy z Piotrem Tymą

 

Iza Chruślińska: Co dla Ciebie znaczy być Ukraińcem z Polski? Jesteś członkiem ukraińskiej mniejszości narodowej, która na ziemiach wchodzących dzisiaj w skład Polski żyła od wielu pokoleń, jesteście autochtonami…

Piotr Tyma: Oznacza to przede wszystkim świadomość pochodzenia z terenów pogranicza polsko-ukraińskiego, posiadania nie mitycznej, lecz realnej małej ojczyzny. Bycie Ukraińcem z Polski to ciągłe odnajdywanie nici i splotów łączących mnie z historią, kulturą i tradycją tej małej ojczyzny. To też przyjmowanie aktywnej postawy w poszukiwaniu tych splotów, poznawanie i zachowywanie kultury i języka ukraińskiego, poznawanie przeszłości terenów, z których wywodzili się moi przodkowie. Jest to proces, który musi trwać nieustannie w każdym pokoleniu, byśmy my – Ukraińcy z Polski – nie stali się tylko kategorią z przeszłości. Przywiązanie do naszego dziedzictwa nie oznacza jednak zamknięcia się na współczesną Ukrainę i pozostałych Ukraińców, na doświadczenia autochtonów i diaspory ukraińskiej w innych krajach. Bycie Ukraińcem z Polski ma też bardzo silny polski komponent, który jest zarówno in plus, jak i in minus. In plus jest znajomość języka polskiego i polskiej historii, kultury, możliwość czerpania z dwóch kultur jednocześnie, rozumienie polskiej przeszłości i niuansów polskiej tożsamości narodowej. In minus natomiast noszenie na sobie, czy się tego chce, czy nie, brzemienia trudnych relacji polsko-ukraińskich – szczególnie z okresu II wojny światowej z symbolicznym Wołyniem 1943 roku – oraz negatywnego stereotypu Ukraińca, silnie wbudowanego w polską mentalność, zarówno współczesną, jak i historyczną. Bycie na celowniku, bycie stale winnym: za Wołyń, za współczesną Ukrainę, za Banderę. To nie jest komfortowa sytuacja. Do tego dochodzi silna presja polonizacyjna ze strony społeczeństwa, szkoły i mediów oraz życie w ciągłej frustracji spowodowanej brakiem zasobów, by tę presję odeprzeć. Można powiedzieć, że bycie Ukraińcem z Polski oznacza stałą walkę – o tożsamość, o język. Ale również – bycie obywatelem Rzeczpospolitej z wszystkimi prawami i obowiązkami.

– Zarówno ze strony matki, jak i ze strony ojca masz ukraińskie korzenie. Dwudziestowieczne losy Twojej rodziny odzwierciedlają dynamikę rozwoju tożsamości ukraińskiej na pograniczu polsko-ukraińskim do 1947 roku, a także wszystkie zawiłości doli Ukraińców z tych terenów: trudną historię społeczności przed 1939 rokiem, konsekwencje tragicznych wydarzeń II wojny światowej, konfliktu polsko-ukraińskiego, przymusowych przesiedleń lat 1944–1947, życia z piętnem Ukraińca w PRL-u. W jakim stopniu rodzinny przekaz dotyczący tych wydarzeń wpłynął na kształtowanie się Twojej osobowości i tożsamości ukraińskiej?

– Myślę, że przekaz rodzinny, opowieści ojca, mamy, losy ich rodziców i krewnych odegrały fundamentalną rolę w kształtowaniu mnie jako osoby i mnie jako Ukraińca. Dzięki temu zyskałem perspektywę nieograniczoną wyłącznie do Szprotawy niedaleko granicy z Niemcami, gdzie się urodziłem i mieszkałem do czternastego roku życia. Pomimo wszelkich trudności, jakie niosło ze sobą życie w PRL-u, to był fundament, na którym mogłem budować i się rozwijać. Bez tego nie byłbym tym, kim jestem obecnie, nie poznałbym tak wielu aspektów losów Ukraińców w Polsce. Rodzice od najwcześniejszych lat mojego dzieciństwa rozmawiali w domu o swoich rodzinnych stronach, o rodzicach i dziadkach, o historii swoich małych ojczyzn. Dla mamy była to wieś Mołodycz w powiecie jarosławskim, dla ojca – wieś Zawóz w powiecie leskim w Bieszczadach.

okładka książki
Iza Chruślińska „Sploty – o Ukraińcach z Polski” rozmowy z Piotrem Tymą, wstęp Paweł Smoleński Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2023.

– Nie da się uciec przed refleksją, że na życiu społeczności ukraińskiej w Polsce nadal w znacznym stopniu odciska się historia. Kondycji Ukraińców jako obywateli polskich żaden czynnik nie określa bowiem tak znacząco jak rozproszenie dokonane w 1947 roku, jak permanentne próby wpędzenia Was, szczególnie po 2015 roku, w dyktat konfliktu polsko-ukraińskiego z lat 1939–1947.

– O sytuacji Ukraińców mieszkających między innymi w okolicach Przemyśla, Gorlic czy Włodawy nadal decydują uwarunkowania lokalne sięgające swoimi korzeniami końca lat czterdziestych. Być Ukraińcem na tym terenie oznacza życie w znaczącej mniejszości w „polskim morzu”. Ich potrzeby są najczęściej niedostrzegane bądź wprost negowane przez władze lokalne, nie spotykają się ze zrozumieniem polskiej większości. I rzeczywiście, masz rację, od obciążeń historią Ukraińcy z Polski nie są wolni również dlatego, że wiele środowisk, polityków czy publicystów, narzuca im swoją wersję historii, czyniąc często z tej społeczności swoistego zakładnika tragicznych relacji polsko-ukraińskich XX wieku. Negatywne nastawienie części społeczeństwa polskiego, stereotypy i uprzedzenia projektowane na współobywateli Ukraińców przybierają różne formy – od napadu na procesję w Przemyślu zdążającą na Ukraiński Wojskowy Cmentarz w Pikulicach w 2016 roku, po masowy hejt i agresywne komentarze w internecie, napisy na murach i niszczenie zabytków kultury materialnej (gdzie symbolicznym przykładem pozostaje zdewastowanie kopuły na dawnej katedrze greckokatolickiej w Przemyślu w połowie lat dziewięćdziesiątych). Dochodzi również do niszczenia i profanacji cmentarzy, grobów, kapliczek, a nawet krzyży. Sprawców odpowiednie organy nie znajdują, mimo że niektórzy udostępniają na YouTubie nagrania z bezczeszczenia ukraińskich miejsc pamięci. Te barbarzyńskie akty nie zostały jednoznacznie potępione przez polskie władze. Po raz pierwszy, dopiero w 2020 roku, prezydent RP Andrzej Duda potępił w przeddzień wizyty w Polsce prezydenta Wołodymyra Zełenskiego profanację (już drugą…) grobu żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii poległych w Monasterzu w bitwie z oddziałami NKWD w marcu 1945 roku.

– Jak wygląda w Twojej ocenie kwestia tożsamości narodowej u młodszych pokoleń Ukraińców, dzisiejszych trzydziesto-, dwudziestolatków czy nastolatków. Budujący okazał się przykład grupy ukraińskich młodych ludzi z Przemyśla, którzy przeżyli jako dwunasto- i trzynastolatkowie napad polskich nacjonalistów na wspomnianą procesję na Ukraiński Cmentarz Wojskowy w Pikulicach w czerwcu 2016 roku, a wcześniej i później spotykali się w Przemyślu z innymi przejawami wrogości. Rozmowy z nimi po czerwcu 2016 roku pokazały, do jakiego stopnia ta trauma wpłynęła na wzmocnienie ich świadomości i przywiązanie do tożsamości ukraińskiej. Czy widzisz podobny potencjał wśród młodszych pokoleń z innych regionów Polski?

– Dzisiaj widać już więcej niż tylko potencjał. Według mnie decydującą rolę nadal odgrywa to samo, czyli wychowanie i tradycja zaangażowania w życie społeczności ukraińskiej wyniesiona z domu rodzinnego. W wypadku młodzieży z Przemyśla dochodzi nauka w ukraińskiej szkole imienia Markiana Szaszkiewicza, aktywność w zespołach artystycznych, na przykład takich jak fenomenalna Krajka. Zespół powstał z zauroczenia białym śpiewem i śpiewem polifonicznym charakterystycznym dla ukraińskich pieśni i pierwotnych nurtów ukraińskiego folkloru. Młodzi wykonawcy odczuwają więź z ukraińskimi tradycjami i potrzebę ich podtrzymywania.

W kontekście wielu młodych ludzi można śmiało mówić o ciągłości tradycji i tożsamości. Ich rodzice, jeśli nawet nie byli uczniami IV LO w Legnicy, więc nie mieli szkolnej podbudowy, działali jednak tyle, ile było to możliwe w Przemyślu w okresie PRL-u. Angażowali się w zespoły artystyczne, koncerty, przedsięwzięcia integracyjne organizowane w Ukraińskim Domu, praktyki religijne we własnym obrządku. Młodzi częściowo idą drogą wytyczoną przez poprzedników, ale uczestniczą również w nowych zjawiskach. Nowością jest na przykład możliwość nieskrępowanych kontaktów rówieśniczych – po 1989 roku w wyniku demokratyzacji życia w Polsce zwiększyła się liczba szkół umożliwiających naukę języka ukraińskiego i placówki te nie podlegają represjom i nadzorowi ze strony służb specjalnych. Liceum imienia Markiana Szaszkiewycza w Przemyślu, szkoły podstawowa i średnia w Białym Borze, szkoła średnia w Górowie Iławeckim, szkoła podstawowa w Bartoszycach tworzą nową jakość, jeżeli chodzi o sprzyjanie kontaktom młodych Ukraińców. Do tego dochodzi czerpanie z bliskości Ukrainy i Lwowa. Młodzi aktywiści, liderzy, twórcy nowych zjawisk pojawiają się nie tylko w Przemyślu. Na przykład liderzy zespołu Enej pochodzą z Warmii i Mazur i są absolwentami ukraińskiej szkoły w Górowie Iławeckim, lider zespołu Lemon Igor Herbut, obecnie występujący solo, jest absolwentem IV liceum w Legnicy, Oksana Terefenko, aktorka, założycielka teatru Nawpaky, ukończyła szkołę imienia Tarasa Szewczenki w Białym Borze, potem studium aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Stworzony przez nią teatr stał się atrakcyjną formą aktywizacji studentów ukraińskich z Gdańska. W porównaniu z latami siedemdziesiątymi zdecydowanie więcej młodych ludzi pochodzi już z rodzin inteligenckich, miejskich, czyli dysponuje znacznie większym kapitałem kulturowym niż nasi dziadowie, rodzice i moje pokolenie. Wielu z nich funkcjonuje w środowiskach wielojęzycznych, a jednocześnie zaangażowanie  w środowisko ukraińskie uznają za swój atut. Są otwarci na Ukrainę, mają kontakty z rówieśnikami stamtąd. To jest ta nowa rzeczywistość po 1989 roku. Pod koniec lat osiemdziesiątych młodzi Ukraińcy z Polski zaczęli się interesować Ukrainą nie tylko biernie. Otworzyły się nowe możliwości wyjazdów oraz wspólnych działań ze środowiskami z Ukrainy. Młodzi Ukraińcy z Polski jeździli na misje obserwacyjne, poczynając od referendum z grudnia 1991 roku, przez wybory parlamentarne, pomarańczową rewolucję 2004 roku, po Euromajdan 2013–2014 roku. Wyjazdy sprzyjały poznaniu prawdziwej Ukrainy, wielu z ich uczestników starało się później pomagać Ukrainie, biorąc udział w różnego rodzaju przedsięwzięciach, propagować w swoich środowiskach ukraińską współczesną literaturę, kino, muzykę – co ważne – już nie tylko folkową. Oczywiście istniały i istnieją kontakty w ramach organizacji Płast, obozy i szkolenia na Ukrainie, wizyty płastunów i wychowawców z Ukrainy podczas obozów w Polsce, wspólne przedsięwzięcia. Do tego należy dodać młodych Ukraińców z Polski studiujących i pracujących w Ukrainie. Dzięki tym zjawiskom tożsamość ukraińska nie jest nadal klasyczną tożsamością grup diasporowych, czyli tożsamością ludzi starszych, zamkniętą na to, co się dzieje wokół. Procent ludzi w młodym wieku biorących udział w życiu naszej społeczności nie jest wcale mały. Pewno, marzy się, by był o wiele większy, ale nie da się wymazać czasu polityki asymilacji sprzed 1989 roku.

– Dla mnie oraz moich bliskich przyjaciół bardzo bolesne jest odmawianie Wam w Polsce przez większość społeczeństwa prawa do dumy z tego, że jesteście Ukraińcami i że tutaj istnieje Wasze dziedzictwo. Niestety, upraszczając nieco, choć wcale nie tak bardzo, Polska toleruje co prawda fakt, że Wasza społeczność istnieje, ale nie pozwala na dumę z Waszej historii, z historii ziem, na których przez wieki żyła społeczność ukraińska, z Waszych bohaterów, a nawet z tego, że mimo tylu tragedii, które Was spotkały, mimo wielu prób w II RP i w PRL-u, by zatrzeć etnos ukraiński poprzez przymusową polonizację, nadal istniejecie jako społeczność.

– Moim zdaniem bardzo często próbuje się patrzeć na mniejszości jak na jakąś monolityczną tajemną sektę, która kieruje się nieznanymi motywami, obcymi dla polskiej większości. Cały czas daje się nam odczuć naszą obcość. Jeżeli występuję publicznie, zabieram głos w dyskusji, to oznacza, że muszę mówić w imieniu Kijowa, Lwowa, Ukrainy, a nie mogę mówić w imieniu swoim, polskim, tutejszym, nie mogę mieć poglądów podobnych, innych, takich samych. Niestety siła tego, że jestem kojarzony jako Ukrainiec, oznacza, że muszę wziąć obowiązkowo na siebie pewien bagaż. Nikt nie sprawdza, czy to jest mój bagaż, nie pyta mnie, tylko od razu narzuca mi określoną rolę. Sądzę, że to stanowi obecnie fundamentalny problem. Polska wciąż i wciąż powraca do dawnych konstruktów: I Rzeczpospolita, II Rzeczpospolita i tak dalej, natomiast przez cały czas ma problem z absorpcją elementów mniej standardowych. Zróżnicowanie kulturowe, postrzeganie przeszłości przyjmuje się tylko w kategoriach teorii albo dużego oddalenia czasowego. Natomiast kiedy mniejszość zaznacza jakieś systemy wartości, przestrzeń, znaki – jest już gorzej. Ich historia i kultura mogą stanowić co najwyżej tło.

 – Jak społeczność ukraińska, obywatele tego kraju chcieliby być postrzegani w Polsce, przez polityków, a przede wszystkim przez społeczeństwo polskie? Jak definiują to, co ich najbardziej boli?

Chcemy być postrzegani jako społeczność, która ma ciągłość historyczną, która nie pochodzi znikąd. Mamy nasze korzenie, historię, tradycję i dorobek, z których zostaliśmy przymusowo wyrwani. Ukraińska tradycja i historia istniały tu przez wieki. Pewne jej elementy w niektórych miejscach trwają, w innych – tylko fragmentami, gdzie indziej – całkowicie zniknęły. Nie zmienia to jednak faktu, że stanowią istotną część naszego dziedzictwa, Ukraińców z Polski. Są także nierozerwalną częścią dziedzictwa Polski jako kraju. Niestety tego się nie dostrzega. My, Ukraińcy w Polsce, nie chcemy stanowić jakiegoś „materiału etnograficznego”, który został „przemielony” podczas i po akcji „Wisła”. Chcemy, by naszą różnorodność traktowano na równi z polskością, by dostrzegano ją w wielu aspektach – kultury, języka, ale nie jako ciekawostkę czy egzotyczny dodatek do całości. Społeczność ukraińska stworzyła wartościową kulturę, w tym materialną, chociażby miejskie budowle, cerkwie, nagrobki, kapliczki. Z terenu pogranicza, na którym żyli nasi rodzice i przodkowie pochodziło wielu wybitnych ukraińskich twórców i postaci historycznych. To dziedzictwo może i powinno być uznane za wartość samą w sobie. Polska należy do Unii Europejskiej, a ta przywiązuje wielką wagę do dorobku kulturalnego i historycznego różnych narodów. Jeśli przyjąć europejskie standardy, nasze dziedzictwo składa się również na całość dziedzictwa Polski. Jego elementy nadal na poukraińskich terenach istnieją, choć nie są należnie eksponowane i często popadają w ruinę. W normalnych warunkach – bez obu deportacji – nasza kultura rozwijałyby się zupełnie inaczej. Jednym z najistotniejszych problemów odczuwanych przez naszą społeczność jest postrzeganie nas w Polsce w kategoriach zakładników w relacjach z Ukrainą. To dla nas bardzo obciążające. Oznacza bowiem, że nie jesteśmy przez państwo i Polaków traktowani jako podmiot, a wyłącznie jako przedmiot, najczęściej zresztą wypaczonych wyobrażeń na temat polsko-ukraińskiej przeszłości. Postrzega się nas jako zagrożenie państwa, racji stanu… tu można wpisać co komu przyjdzie do głowy. Nie mamy więc poczucia, że jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami tego kraju i społeczeństwa, a powinniśmy. Przecież nimi jesteśmy!

 

Wybór z książki Izy Chruślińskiej „Sploty – o Ukraińcach z Polski” rozmowy z Piotrem Tymą, wstęp Paweł Smoleński Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2023. Książkę można zamówić w naszej księgarni»

Skip to content