Piotr Leszczyński: Czego nie wie Piotr Augustyniak po napisaniu „Boga nie ma, jest życie”?
Piotr Augustyniak: Nie wie wielu rzeczy. Chciało mi się powiedzieć „dzięki Bogu”, ale mi nie wypada. Z pewnością jednak wdzięczny jestem losowi za to, że niewiedza jest jego częścią, i że mam tego świadomość. Rozumiem jednak, że nie pytasz, czego nie wiem w ogóle, ale o co powiększyła się moja niewiedza po napisaniu ostatniej książki. Myślę, że pogłębiła ona we mnie brak pewności i jasności odnośnie tego, czy jesteśmy w stanie jakoś przeciwdziałać katastrofalnemu kierunkowi, w jakim zmierza nasza cywilizacja. Brakuje mi wiedzy, czy mamy jeszcze szansę jako społeczeństwa Zachodu zatrzymać proces osuwania się w przepaść. Moja książka wyjaśnia, skąd bierze się to destrukcyjne ciążenie i co mogłoby być remedium, ale jest bezradna odnośnie pytania o realne szanse odwrócenia tej tendencji.
– Jest aż tak źle?
– Unia Europejska, która powstała przecież jako odpowiedź na zło dwóch wojen światowych, znajduje się od dobrych kilku lat w permanentnym kryzysie. A jej fundamenty, na których została ustanowiona, czyli – wartości, tradycje i etos zostały wyczerpane. Nasza współczesna Europa przypomina dziś ułomną kopię samej siebie. Wilczy kapitalizm w swojej zglobalizowanej formie nie tylko podporządkował europejską gospodarkę, lecz także skolonizował nasze myślenie, kulturę, tożsamość. Mówimy o europejskich wartościach, ale one funkcjonują coraz bardziej jako puste znaki.
Obserwujemy rozpad, którego nie potrafimy zatrzymać. Ratowanie Europy przy pomocy kolejnych wielkich projektów – politycznych, technologicznych, kulturowych – to najczęściej próba kontrolowania procesu, który już dawno wymknął się spod jakiejkolwiek kontroli. Chcemy wierzyć, że istnieje jakaś ścieżka ratunku, ale to złudzenie. Globalny kapitalizm nie zwalnia, a nasze próby jego naprawy przypominają leczenie raka tabletkami na ból głowy. Potrzeba nam od zaraz abstynencja od konsumpcji! Jak do niej dojść w tym naszym świecie i czy to jest w ogóle możliwe? Odpowiedź jest raczej pesymistyczna. Wszyscy jesteśmy w nią uwikłani, każdego dnia konsumujemy. Nawet wtedy, kiedy chcemy się wypisać z tego mechanizmu, to przecież jednak ciągle w tym systemie uczestniczymy. To są oczywiście skomplikowane mechanizmy i na dzisiaj nie ma pomysłu jak się z takiego świata wypisać.
– W twojej książce jest taki poruszający fragment, kiedy przywołujesz Nietzschego i jego „Zaratustrę”. Piszesz o społeczeństwie wzmożenia, agresji, napięcia, niepokoju i pytaniach bez dobrych odpowiedzi. Tymczasem ludzie żądają prostych odpowiedzi. Czy dla tego dzisiejszy świat wygląda tak, jak wygląda?
– Może jest tak, że ludzie (czyli my wszyscy), zawsze do takich prostych odpowiedzi tęskniliśmy. Byliśmy jednak wytrenowaniu kulturowo, aby tego tak ostentacyjnie nie ujawniać. No ale żyjemy od przeszło stu lat w kulturze masowej, gdzie granice tego co „obciachowe” przesuwają się coraz dalej i dziś w zasadzie zniknęły już za horyzontem. A to oznacza, że niczego się już nie wstydzimy, niczego nie udajemy. W efekcie zaś znika w ogóle rozróżnienie na udawanie i nieudawanie. Każde kłamstwo, każda obscena, każda ignorancja, każda perwersja mogą być bez żadnych ograniczeń prezentowane. Ba, mogą być powodem do dumy, narzędziem lansu, sposobem na zaistnienie. Jeśli zaś chodzi o odpowiedzi, interesujące są tylko te, z którymi doskonale się zgadzamy, i które nie rodzą żadnego dyskomfortu, bo nie dopuszczają najmniejszej wątpliwości, co do naszej własnej słuszności i mądrości.
– Opowiadasz także, o emocjach i przemyśleniach, które pojawiły się u ciebie po wejściu na wulkaniczny wierzchołek na półwyspie Methana w Grecji, bo jak piszesz: „Methana jest początkiem świata, bo Methana to wulkan. Wulkan to początek”. A potem zaczyna się opowieść o pop-modzie, czyli szaleństwie na: pop-medytację, pop-filozofię, pop-duchowość… Ale ty budzisz strachy!
– Wszedłem na niego po raz pierwszy w szczególnym nastroju. W Ukrainie zaczęła się właśnie pełnoskalowa wojna, reakcja Zachodu podsuwała najgorsze skojarzenia. Czynny wulkan Methana, wędrowanie po nim, uświadomiło mi wtedy i wciąż uświadamia, że stąpamy dziś nie po pewnym gruncie cywilizacyjnego postępu i stabilnego prosperowania, ale po cienkiej warstwie zastygłej lawy, nie zdając sobie sprawy, jak jest ona krucha i niestabilna. Że niefrasobliwie w naszym pop-otumanieniu igramy z ogniem niepojętego żywiołu, który może jeszcze drzemie, a może właśnie się budzi. Czy starczy nam czasu na oprzytomnienie? Szczerze mówiąc, wątpię.
– Poeta grecki, Janis Ritsos. Pozwól że zacytuję fragment z twojego przekładu jego wiersza „Piękny uciekinier”: „Tanie światło, tanie sklepy, jeszcze tańsze słowa. Jedni uciekli, inni śpią, jeszcze inni umarli. I ci i tamci tak samo się starzeją”… Mam wrażenie, że stał się twoim ulubionym poetą. Co w nim najbardziej fascynuje, dlaczego poświęciłeś mu tak wiele czasu? Opowiedz o swoim Ritsosie…
– Dziękuję za to pytanie. Ritsos jest w Polsce prawie nieznany, a to jeden z najgenialniejszych poetów drugiej połowy XX wieku. Natrafiłem na niego przypadkiem. Wizyta w Monemwasi, gdzie się urodził, zachęciła mnie do poznania jego twórczości. Kupiłem jedyną, wydaną w Polsce antologię jego wierszy. I czytając poczułem jakieś niepojęte dla mnie duchowe powinowactwo. Niepojęte choćby dlatego, że Ritsos był komunistą. Jednak siłą jego poetyckiego głosu, jego wsłuchiwanie się w pomruki i rozbłyski życia, prostota języka, a zarazem kondensacja w obrazowaniu. Wszystko to sprawia, że obcowanie z jego poezją odczuwam jako dotykanie tkanki rzeczywistości bez żadnych osłon, w „nagiej”, a zarazem upojnej i wstrząsającej bezpośredniości. Zacząłem szukać bliższego styku z jego twórczością. Sięgnąłem po grecki oryginał. Stopniowo zacząłem przenikać do niego, a on – aż do dna mojej duszy. Czytanie i próby przekładu jego wierszy to od jakichś dwóch lat mój niespieszny, regularny medytacyjny rytuał. Pozwól, że zacytuję naszkicowany ostatnio przekład jednego z jego wierszy:
Gorzka wiedza
Pozostań w tym dającym schronienie półmroku ze skrzyżowanymi rękami.
Kulawy nocny stróż nie ma gdzie usiąść. Krzesła
sprzedali przed dwoma tygodniami. Na zewnątrz w podwórzu
myją wielkie beczki. Ciężkie holowniki
zacumowane w porcie. Z domu naprzeciwko
słychać odgłosy radia. Nie chcę ich słyszeć.
Zbieram ze stołu spalone motyle
poprzedniej nocy, wiedząc tylko
że całym ich ciężarem jest lekkość bycia.
Karlowasi, 30.VI.1987
– Już zrozumiałem. To dziwne, że jego jedyny przekład na język polski, w wyborze i przekładzie Michała Sprusińskiego, ukazał się prawie pół wieku temu. Trzeba temu zaradzić. Masz we mnie wspólnika…
– Świetnie, spróbujmy!
– A jak ty otwierasz się na kairos?
– Właśnie tak. Między innymi tak. Oczywiście, również starając się wytrwać w moim krakowskim, codziennym biegu. Starać się wytrwać, nie dać się zwariować, wytrzymać nadmiar projektów, spraw, biurokracji, politycznej głupoty, sąsiedzkiej obojętności, ulicznej agresji, konsumpcyjnej ekscytacji. To wszystko też jest otwieranie się na kairos. Jest to jednak – jeśli mogę tak powiedzieć – otwieranie się negatywne. Praktykowanie swego rodzaju kairotycznego apofatyzmu. Pozytywnie zaś otwieram się, gdy zapracuję sobie ciężko na możliwość „wyrwania się” do Grecji. Najlepiej w dosłownym sensie tego słowa, a jak nie, to choć w formie chwili wolnego czasu na poetycko-translatorską medytację.
Trzeba dzisiaj pamiętać, że choroby cywilizacyjne, depresja, wypalenie, przytłoczenie, poczucie bezsensu są efektem przesadnej kontroli nad życiem. Poukładana, przewidywalna codzienność zabija w nas to, co spontaniczne, nieujarzmione. Potrzebujemy momentów, kiedy to wszystko znika, a my powracamy do odczuwania pełni istnienia. Kairos jest dla mnie kluczowy. Definiuje zarówno moją książkę, jak i duchową drogę. Wychodzenie z zakonu, zmaganie się z chrześcijaństwem i polską narodową traumą, odkrywanie Grecji – to wszystko jest podporządkowane perspektywie kairosa. Jest szukaniem go i dążeniem do niego.
Piotr Augustyniak – filozof, eseista, tłumacz. Autor m.in. „Homo polacus. Eseje o polskiej duszy” (2015), „Wyspiański. Burzenie polskiego kościoła” (2019), „Jezus Niechrystus” (2021). Ostatnio opublikował „Boga nie ma, jest życie” (2025).
Piotr Leszczyński – redaktor i wydawca „Przeglądu Politycznego”.
Piotr Augustyniak
Boga nie ma, jest życie

