Dość poważne pytanie dla współczesnych powinno brzmieć: czy zaczęliśmy zawracać z kierunku drogi do końca historii czy tylko chwilowo zabłądziliśmy z powodu kłopotów z odczytaniem instrukcji obsługi naszego GPS z wgraną mapą demokracji i dobrobytu? Ponad ćwierć wieku, jaka upłynęła od publikacji eseju Fukuyamy to wciąż niewiele czasu. Z drugiej strony badacze w ramach projektu Świat w liczbach przekonują, że żyjemy w najbezpieczniejszym momencie historii i praktycznie wszystkie ważne parametry związane z jakością życia ulegają poprawie.
Wyjątek to z pewnością stan środowiska naturalnego, jednak przeciętna długość życia, lista wyleczalnych chorób, zasobność materialna społeczeństwa, szybkość podróżowania, poziom analfabetyzmu i wiele innych jest zdecydowanie lepsza niż za czasów dziadków i pradziadków. „Stare dobre czasy” to tylko powiedzenie, nie znajdujące poparcia w faktach. Nie mniej od kilku ładnych lat ta naszkicowana ścieżka społeczeństw świata wydaje się przebiegać ponownie poprzez pustynie i mokradła.
Czy zmiany, które o obserwujemy obecnie, choćby w Chinach, Rosji, Turcji a w mniejszym stopniu na Węgrzech i Polsce to tylko chwilowa aberracja czy raczej znak, że wahadło zaczęło odjeżdżać od wskazówki „demokracja” i wolniej lub szybciej zmierza do pozycji autokratyzm i a może i jeszcze dalej?
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że pierwotną przyczyną zmian jest postęp technologiczny, który w następstwie ciągną za sobą przekształcenia społeczne i polityczne, żadnego scenariusza nie można wykluczyć. W świecie cyfrowym nie żyjemy jeszcze nawet pełnego pokolenia a i same technologie są wciąż na etapie raczkowania. Jednak digitalna pajęczyna rośnie i wkracza w kolejne pola gospodarki i życia codziennego. Mniej jest także naiwnych optymistów, wierzących, że sieć będzie mechanizmem wspierającym partycypację społeczną a więcej pesymistów obawiających się powszechnej inwigilacji i końca prywatności.
Warto jednak zwrócić uwagę, że niektórym krajom udaje się wchodzić w nowe czasy spokojniej i bez większego ryzyka ograniczania wolności, podczas gdy w innych nasze „czujniki” wyraźnie wskazują na postępującą koncentrację władzy. Być może tu jest właśnie klucz do znalezienia przyczyn? Technologie informatyczne bowiem w niespotykanym stopniu ułatwiają zarządzanie dużymi organizacjami i skomplikowanymi procesami – jak i również kontrolowanie aktywności poszczególnych ludzi w bezprecedensowym zakresie.
Wracając do równowagi władz. Jest zupełnie oczywiste, że stary monteskiuszowski trójpodział władzy zupełnie stracił na aktualności. Tym bardziej dotyczy to średniowiecznego postulatu (zresztą zrealizowanego w świecie zachodu ale tylko częściowo w świecie muzułmańskim) rozdziału władzy świeckiej i duchowej. Obecnie można śmiało mówić, że obok władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej wyrosły dodatkowe. Największy konsens panuje wokół pojęcia czwartej władzy, to jest mediów. Jednak media w coraz większym stopniu stają się emanacją innych sił, które je kontrolują: władzy biznesu (piąta władza – w rankingu zapewne wyżej) a w części krajów (również oczywiście w zróżnicowanym stopniu) władzy wykonawczej. Nie ulega zatem wątpliwości, że korporacje stały się bez wątpienia odrębnym źródłem decyzji, którego znaczenie w większości krajów Zachodu zaczyna zajmować pozycję dominującą nad innymi.
Siłą, która również pojawiła się relatywnie niedawno, są profesjonaliści. Jakkolwiek działają w różnych branżach i są pośrednio kontrolowani przez inne władze, to obserwując trendy trudno się nie zgodzić z tezą, że informatycy, inżynierowie, lekarze i cały szereg rodzących się dopiero profesji posiadają kompetencje na tyle istotne, że przedstawiciele pozostałych władz przynajmniej biorą pod uwagę optykę ich postrzegania świata i przynajmniej do pewnego stopnia są brani jako partnerzy przez pozostałe „wierzchołki” struktur społecznych, ekonomicznych i państwowych.
Warto zatem spojrzeć na przypadek naszego kraju i przeprowadzane podporządkowanie władzy sądowniczej władzy politycznej w zdecydowanie szerszej perspektywie: tak w zakresie wpływu na koncentrację różnych obszarów decyzyjnych, jak biznes, religia czy media jak i na tle świata. Pożądanie władzy jest bowiem stare jak sama ludzkość a obserwowane mechanizmy wyglądają podobnie. Okresy koncentracji władzy i jej rozdziału przeplatają się bowiem ze sobą, jednak przejścia z jednego stanu do drugiego przebiegają czasami bardzo gwałtownie.
Tadeusz Jędrzejczyk