Zapytano rabbiego Abrahama Jakuba [z Sadagóry]: „Nasi mędrcy powiadają: «Nie ma takiej rzeczy, co nie miałaby swojego miejsca». Człowiek więc także ma swoje miejsce. Dlaczego więc ludziom jest niekiedy tak ciasno?”. Rabbi odpowiedział: „Bo jeden chce zająć miejsce drugiego”.
Martin Buber, Opowieści chasydów (przetłumaczył Paweł Hertz)
1. Właściwie Marianne Hirsch nie miała wyjścia. Musiała stworzyć kategorię postpamięci. Książka Duchy domu. Czerniowce w żydowskiej pamięci (Wydawnictwo Czarne, 2023), którą napisała wraz z Leo Spitzerem, nie pozostawia co do tego wątpliwości. Oboje jej rodzice urodzili się w Czernowitz, mieście należącym do Austro-Wegier, po drugiej wojnie światowej opuścili sowieckie Czernowcy, udając się do Rumunii, gdzie w Timisoarze urodziła się Marianne, która dzieciństwo spędziła w Bukareszcie. Tam też dorastała, wreszcie w roku 1961 wyjechała wraz z rodziną do Austrii, a rok później znalazła się w USA.
Po latach, już jako dojrzała badaczka, napisała: Proponuję termin „postpamięć” z niejakim wahaniem, świadoma tego, że przedrostek „post” może sugerować, że znajdujemy się poza pamięcią, a przez to być może […] wyłącznie w historii. W moim rozumieniu postpamięć od pamięci odróżnia pokoleniowy dystans, a od historii głęboka osobista więź. Postpamięć jest silną i bardzo szczególną formą pamięci właśnie dlatego, że jej relacja wobec przedmiotu czy źródła jest zapośredniczona nie poprzez wspomnienie, ale poprzez wyobraźnię i twórczość […] Postpamięć charakteryzuje doświadczenie tych, którzy dorastali w środowisku zdominowanym przez narracje wywodzące się sprzed ich narodzin. Ich własne, spóźnione historie ulegają zniesieniu przez historie poprzedniego pokolenia ukształtowane przez doświadczenia traumatyczne, których nie sposób zrozumieć ani przetworzyć (przetłumaczyła Katarzyna Bojarska). Jak rzadko, termin naukowy szeroko dziś stosowany w interdyscyplinarnych badaniach nad pamięcią zrodził się z osobistego doświadczenia badaczki. Jego korzenie tkwią w emocjach, w głęboko prywatnym przeżywaniu własnego umiejscowienia w czasie.
Czarnożółte barwy
Dzieciom monarchii
śniła się kultura niemiecka
Rose Ausländer (przetłumaczył Ryszard Wojnakowski)
2. Na mapie obecności Żydów w Europie na przełomie XIX i XX wieku miasto Czernowitz było miejscem szczególnym. Pod koniec XVIII stulecia cesarz Józef II zlikwidował wiele antyżydowskich przepisów, a po roku 1867, kiedy Franciszek Józef I przekształcił austriacką monarchię habsburską w cesarskokrólewskie Austro-Węgry i zdecydował się na głęboką reformę państwa, Żydzi uzyskali pełnię praw obywatelskich. Wprawdzie ostatnim burmistrzem cesarskiego Wiednia był antysemita Karl Lueger, którego cesarz nie cierpiał, ale w odległych miejscowościach na kresach monarchii – w bukowińskim Czernowitz czy niewielkich galicyjskich Brodach – atmosfera była zgoła inna. W stolicy północnej Bukowiny przy głównej ulicy Herrengasse, pomyślanej jako odpowiednik reprezentacyjnej stołecznej Kärntner Straße, stały po sąsiedzku Dom Niemiecki, Dom Rumuński (dzisiaj mieści się tam rumuńska księgarnia) oraz Dom Polski, przy Theaterplatz znajdował się Dom Żydowski (obecnie Muzeum Historii i Kultury Żydów), przy centralnym Ringplatz zbudowano okazałą reformowaną synagogę Tempel w stylu mauretańskim. Na wzór Wiednia wieloetnicznej społeczności miasta służyła sala koncertowa Musikverein, a mieszczaństwo niemieckie i żydowskie – przy czym zdecydowana większość zamożniejszych i wykształconych Żydów uważała się za Niemców – posługiwało się językiem Grillparzera i Hofmannsthala jako nośnikiem kultury wysokiej. Aby opisać w największym skrócie ten fenomen, powtórzę określenie Waltera Benjamina Zweigeist. Ten austrowęgierskiej, habsburskiej proweniencji duch miał panować w Czerniowcach aż do roku 1940, a i później twardo opierał się Zagładzie i sowietyzacji.
Tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej Żydzi stanowili 1/3 ludności miasta (prawie 30 tys.) i wyróżniali się jako właściciele lokalnych zakładów przemysłowych, dobrych hoteli, wytwornych restauracji i kawiarni, prawnicy i lekarze, a ponadto dominowali w wielu gałęziach rzemiosła. Bez wątpienia czuli się nad Prutem u siebie, może nawet jak nigdzie indziej w ówczesnej Europie, zważywszy na ich wysoką pozycję społeczną. O kulturalnym znaczeniu Czerniowców najdobitniej świadczył zorganizowany latem roku 1908 czterodniowy zjazd siedemdziesięciu ważnych postaci z kręgu języka jidysz, wśród których znaleźli się wybitni pisarze Icchok Lejb Perec i Szalom Asz. Jidysz, obok hebrajskiego, uznano w trakcie tego kongresu za jeden z pełnoprawnych języków Izraela. W perspektywie nadciągających gwałtownych przemian na kontynencie, w tym dwóch wojen światowych i Zagłady, zmian terytorialnych i przetasowań etnicznych stolica Bukowiny zyskała wszelkie podstawy, aby stać się w pamięci jej żydowskich mieszkańców „rajem utraconym”.
3. Marianne Hirsch i Leo Spitzer po raz pierwszy wybrali się na poszukiwanie jego śladów we wrześniu 1998 roku. Towarzyszyli im w roli przewodników tęskniących za przeszłością rodzice autorki, z jednej strony bez trudu rozpoznający wiele zachowanych, choć mocno zaniedbanych ulic, placów i budynków, z drugiej – zdezorientowani nowym, ukraińskim awatarem rodzinnego miasta. Wprawdzie znali Czernowitz pod różnymi nazwami: prócz austriackiej rumuńską Cernăuţi i rosyjską Czernowcy, ale z ukraińską nazwą Czerniwci nie mieli okazji zetknąć się bezpośrednio. Szczęściem żyła jeszcze kuzynka Carla Hirscha, pani Rosa Roth Zuckermann, jak się okazało wciąż po części trwająca w rzeczywistości sprzed roku 1918. W jej mieszkaniu, jakkolwiek ciasnym i po sowiecku zapuszczonym, zachowały się meble z czasów austrowęgierskich, a na półkach, obok czterech popiersi Franciszka Józefa i pamiątkowych fotografii z epoki, stały dzieła klasyków literatury niemieckiej i austriackiej oraz, w przekładach niemieckich, utwory Eliezera Steinbarga i Icyka Mangera, piszących w jidysz. Szczególnie eksponowane miejsce zajmowały tomiki wierszy Paula Celana i Rose Ausländer, dwojga urodzonych w Czerniowcach najwybitniejszych poetów Bukowiny, chociaż gospodyni podkreślała, że od Celana woli jednak Heinego. Marianne Hirsch i Leo Spitzer nagle uzyskali więc dostęp do długiego odcinka pamięci świata dawno minionego, tego na którym ufundowana została również ich „własna” postpamięć.
Wołoch się budzi –
i na powrót zasypia
[…]
W getcie Bóg abdykował
Rose Ausländer (przetłumaczył Ryszard Wojnakowski)
4. Przytoczone wyżej cytaty pochodzą z wiersza Rose Ausländer, poetki, która dwukrotnie schroniła się w Stanach Zjednoczonych, aby zgodnie z nazwiskiem pozostać „cudzoziemką” z dala od miejsca urodzenia. Wiersz nosi tytuł Czerniowce. Historia w łupinie orzecha i pozwala czytelnikowi przejść od etapu wyobrażonej idylli pod berłem cesarza do etapu rumuńskiego, kiedy wciąż można było udawać, że w istocie zmieniło się niewiele, język niemiecki ciągle brzmiał przyjaźnie, a ulice i place otrzymały wprawdzie nowe nazwy, lecz sklepy i kawiarnie po zostały niemal takie same jak przedtem. Pojawił się także rumuński antysemityzm i trzeba było nauczyć się języka oficjalnego, niemniej jednak do wybuchu drugiej wojny światowej i okupacji najpierw sowieckiej, potem rumuńskiej podszytej niemiecką można było przynajmniej nie bać się na co dzień o życie.
Druga część książki, Mroczna strona, koncentruje się na powstaniu czerniowieckiego getta, próbie jego całkowitej likwidacji oraz dalszych losach czerniowieckich i, szerzej, bukowińskich Żydów. Kolejny pobyt w mieście rozpoczął się w lipcu 2000 roku – tym razem zamiast rodziców Marianne Hirsch autorom towarzyszyli David Kessler i Florence Heymann, potomkowie Czernowitzerów, z wizytą po raz pierwszy. Głównym celem wyprawy była Transnistria, Zadniestrze, dokąd Rumuni deportowali dziesiątki tysięcy obywateli pochodzenia żydowskiego, w szczególności zaś dawny obóz koncentracyjny Wapniarka, gdzie rumuńska załoga dość przypadkowo wypróbowała niezwykłą broń zbiorowej zagłady – groszek siewny powodujący stopniowe wyniszczenie organizmu i ostatecznie śmierć. Karmieni nim więźniowie nie mieli wyboru. Nie było do jedzenia nic innego.
Ku zaskoczeniu całej czwórki ludzie napotykani po drodze jednogłośnie zaprzeczali, jakoby w Wapniarce mieścił się podczas wojny obóz. W końcu poszukiwacze natrafili na jednostkę wojskową, gdzie rzekomo jakiś obóz się znajdował, i tam okazało się, że zbiegiem okoliczności ocalał jeden z trzech budynków, w których przetrzymywano Żydów. Po upływie prawie sześćdziesięciu lat mieściło się w nim przedszkole dla dzieci personelu bazy, toteż gościom nie pozostało nic innego, jak tylko sfotografować budynek z zewnątrz. W roku 1942 lekarzem usiłującym ratować chorych po zjedzeniu śmiercionośnego groszku był tam doktor Arthur Kessler, ojciec Davida. Wapniarka stała się jednym z kluczowych przykładów udziału armii rumuńskiej w Zagładzie, jednak rumuńska machina śmierci działała mniej systematycznie niż niemiecka. Na marginesie swoich odkryć w dawnej Transnistrii Hirsch i Spitzer przypominają postać ówczesnego burmistrza Czerniowców Traia na Popoviciego, który dzięki odwadze i uporowi zdołał uratować przed deportacją bez mała dwadzieścia tysięcy mieszkańców getta. Być może to on właśnie jest w pewnym stopniu pierwowzorem pana Tarangoliana, przedwojennego prefekta Bukowiny ze znakomitej powieści Gregora von Rezzoriego Gronostaj z Czernopola. Jej tytuł tyleż maskuje, co demonstracyjnie ujawnia, o jakie miasto chodzi.
Fotografia daje nam do zrozumienia, że poznamy świat, jeżeli przyjmiemy go takim, jaki jawi się w obiektywie. Jest to jednak przeciwieństwo poznania. Poznanie bowiem zaczyna się od nieprzyjmowania świata takim, na jaki wygląda. Wszelka możliwość poznania wynika ze zdolności do powiedzenia „nie”.
Susan Sontag (przetłumaczył Sławomir Magala)
5. Wśród naukowych prac Marianne Hirsch dwie poświęcone są kulturze wizualnej, czy też dokładniej: wizualnym nośnikom pamięci: Family Frames: Photography, Narrative, and Postmemory (1997) oraz The Generation of Postmemory: Writing and Visual Culture After the Holocaust (2012). Duchy domu także zawierają sporo fotografii zarówno miejsc, jak i osób, zdjęć archiwalnych i współczesnych. Szczególną uwagę autorów, a więc i czytelników, przyciągnęła pochodząca z 1942 roku, zrobiona w Czerniowcach fotografia rodziców Hirsch, którzy wyglądają na całkiem zadowolonych z życia, jak gdyby nic im wówczas nie zagrażało. Fotografia jest niewielka – 2,5×3,2 cm – dlatego trudno dostrzec na niej detale, jednak po odpowiednim powiększeniu na klapie marynarki Carla Hirscha uwidoczniła się wyraźna biała plama. Zdaje się ona mieć kształt gwiazdy Dawida, w tamtym okresie służącej za rasistowski stygmat, ale Carl Hirsch wyklucza tę możliwość: gwiazdy Dawida musiały być większe, stąd plama pozostaje wyzwaniem dla interpretatorów – być może to po prostu skaza powstała w trakcie wywoływania. Dla autorki staje się to okazją do wyciągnięcia dwóch wniosków sięgających poza „dosłowną” treść obrazu. Po pierwsze, generacja postpamięci szuka na wizerunkach datowanej przeszłości innych znaczeń, aniżeli te ważne dla postaci uwiecznionych na fotograficznym papierze. Po drugie, okazuje się, iż relacje o przeszłości kształtowane są przez teraźniejszość, przez relację między mówcą i słuchaczem oraz przez scenę narracji. Innymi słowy, chociaż fotografia ma w założeniu portretować rzeczywistość „taką, jaka jest”, przenosząc spojrzenie fotografa na kliszę, jej odczytanie bywa nieproste. W odbiorze zdjęć obowiązuje osobliwy wariant „zasady nieoznaczoności Heisenberga” – bywa, że percepcja obserwatora istotnie zniekształca przedmiot obserwacji.
Niektórzy się uratowali.
Rose Ausländer (przetłumaczył Ryszard Wojnakowski)
6. Trzecia część książki, zatytułowana jak cały tom Duchy domu, odnosi się do odwiedzin Transnistrii i Czerniowców w roku 2006 (krótki epilog odsyła do daty 2008). Jej bohaterami są w ogromnej większości potomkowie mieszkańców austriackiego i rumuńskiego miasta w drugim, trzecim, a nawet czwartym pokoleniu, niekoniecznie mówiący po niemiecku, rzadko w jidysz. Powszechniejsza jest wśród nich angielszczyzna, również hebrajski. Wizyta w Ukrainie oznacza zetknięcie się ze światem nie tyle sprzed stu lat, ile z dzisiejszym krajem na wschodzie Europy, o którym na ogół niewiele im wiadomo. W historycznej części Czerniowców wyremontowano i poddano pieczołowitej konserwacji większość budynków, uporządkowano kirkut, odnowiono zachowane macewy. Herrengasse i Ringplatz wyglądają prawie tak samo jak przed zamachem w Sarajewie (w sklepie na Herrengasse kupiłem kilka lat temu nieco zbyt obszerną, ale bardzo przyzwoitą marynarkę – na pionowej płaszczyźnie krawężników ulicy dojrzałem naprzemiennie wykuty długi ciąg słów: Czernowitz, Чернiвцi, Cernăuţi, Czerniowce). To oczywiście bardzo dobrze, jednak wnuki lub pra wnuki obywateli Austro-Węgier czują się zapewne w mieście nie tyle jak spadkobiercy, ile jak turyści w malowniczym otoczeniu. Tylko niektórzy z nich wiedzą, że regularnie odbywa się tu międzynarodowy festiwal poetycki „Meridian”, stoi pomnik Celana, miejscowa oficyna Knygy 21 opublikowała wszystkie jego wiersze w wydaniu dwujęzycznym, a ponadto dwujęzyczne wybory wierszy Ausländer i Alfreda Gonga. (Bogactwo i wartość tworzonej przed rokiem 1945 w Czernowitz i Cernăuţi poezji w języku niemieckim zdaje się odpowiadać wspaniałemu schyłkowi literatury imperium i ery postimperialnej). Nie ma jednak tamtych mieszkańców, tamtej atmosfery, tam tego stylu życia. Nie przywróci ich żadna rekonstrukcja, mają szansę przetrwać jedynie w postpamięci. Na szczęście sprzyja jej dziś Internet – grupa CzernoL i inne cyfrowe lokalizacje pozwalają na digitalizację zdjęć i zachowanych dokumentów, sporządzanie list nazwisk i dawnych nazw ulic, wymianę wspomnień i wrażeń z wypraw do miasta Czerniwci.
Historyczny ośrodek chasydyzmu Sadagóra, niegdyś osobne miasteczko, od roku 1965 jest dzielnicą Czerniowców. Stamtąd pochodził cadyk Jakub, tam rezydował cadyk Izrael z Rużyna, którego imponujący pałac, częściowo zrujnowany, nie został (jeszcze?) odrestaurowany. Na gorzką ripostę Jakuba z Sadagóry dlaczego ludziom jest niekiedy tak ciasno w Fudze śmierci udzielił odpowiedzi ocalały Czernowitzer Paul Celan: Grób wtedy macie w chmurach tam się nie leży ciasno (przetłumaczył Stanisław Jerzy Lec).
Marek Wilczyński (1960) – profesor Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizuje się w historii literatury amerykańskiej XIX wieku, wybitny komentator i znawca problematyki ukraińskiej, w tym relacji polsko-ukraińskich.
Artykuł ukazał się w:
Przegląd Polityczny 184/2024