JAKO RECENZENTKA Niedokończonych polityk mam na pozór proste zadanie. Swoją książką Leszek Koczanowicz po raz kolejny potwierdził, że jest nie tylko wybitnym filozofem polityki. Dowiódł również, że uważnie obserwuje teraźniejszość, pozostając przy tym zaangażowanym jej interpretatorem. Wiem coś o tym, ponieważ od kilkunastu lat mam przyjemność współpracować z nim przy różnych projektach. Dzięki temu poznałam różne jego twarze: nauczyciela, mistrza a przede wszystkim doskonałego rozmówcy, który tworzy wokół siebie zróżnicowaną wspólnotę czytelników, autorów, tłumaczy i przyjaciół. Wydaje mi się, że w ten sposób wciela w życie demokratyczne cnoty, jakim hołduje w swoich teoretycznych pracach: otwartość, krytyczny dialog, gotowość do podjęcia trudu zrozumienia kogoś zupełnie innego.
Ale to, co czyni książkę Koczanowicza tak interesującą, stanowi jednocześnie niemałe wyzwanie. Mam na myśli problem, z którym mierzy się autor (zebrane w tym zbiorze teksty nazywa świadectwami teraźniejszości).
O ile w Polityce czasu (2009) Koczanowicz badał drogę, jaką przebyło posttotalitarne społeczeństwo polskie w kierunku demokracji, o tyle Niedokończone polityki – złożone z tekstów publikowanych między 2009 a 2021 rokiem – dotyczą przeciwnego kierunku, odwrotu od demokracji. Choć tematyka tych tekstów jest zróżnicowana, ogniskują się wokół jednego z najistotniejszych współcześnie pytań: jak populizm dochodzi do władzy? Co takiego wydarzyło się w Polsce, że stała się laboratorium populistycznej polityki i illiberalizmu? A także – jakich koncepcji i pojęć nam potrzeba, żeby zrozumieć następujące w szybkim tempie zmiany?
Leszek Koczanowicz opowiada się po stronie demokracji niekonsensualnej. Rozwijając jej założenia w książce Polityki dialogu (2015), w samym centrum swych rozważań stawia ideę dialogu jako nieodzownego elementu demokracji. Przy czym, co istotne, dialog jest tu rozumiany jako „wehikuł rozumienia”, który nie musi prowadzić do porozumienia: Istotą demokracji jest wszak debata, ścieranie się różnych, często przeciwstawnych poglądów, które muszą być uzgadniane w męczącym procesie żmudnych negocjacji. Demokratyczny dialog wymaga szanowania przeciwnika i przynajmniej podjęcia próby zrozumienia jego poglądów, nawet wtedy gdy się z nim radykalnie nie zgadzamy (s. 170).
Jeśli więc dialog jest jednym z mierników demokracji, to kurczące się pole rozumienia stanowi w najlepszym razie znak ostrzegawczy, a w najgorszym stwierdzone post factum samobójstwo demokracji (więcej na ten temat w rozdziale Akty samobójcze demokracji).
Według autora Polityki dialogu demokracja liberalna polega na utrzymaniu równowagi między zasadą większości a niezbywalnymi prawami jednostki. Fenomen demokracji illiberalnej świadczy o poważnym zachwianiu tej równowagi, co otwiera drogę do wszelkiego rodzaju naruszeń praworządności.
W polskim wydaniu naruszenia te manifestują się poprzez ograniczenie wielogłosowej debaty publicznej, okazjonalnie również wolności stowarzyszania się i wyrażania protestu, w kulturowej cenzurze i propagandzie, „korekcie” narracji historycznych oraz forsowaniu nowej, „zdrowej”, patriotycznej pedagogiki, wreszcie – w ataku na rządy prawa, na społeczności LGBT czy też w pozbawieniu kobiet praw reprodukcyjnych.
Jak zauważa Koczanowicz w eseju Co zapowiada język rewolucji?, dosadne hasło „Wypierdalać!” stanowi adekwatną reakcję na atak skierowany przeciwko ciału i życiu kobiet, ale też jest efektem załamania się możliwości dialogu politycznego. Przy czym obok dialogu jako miernika demokracji autor wymienia jeszcze dwa inne kryteria, zawarte w takich pytaniach jak: czy system demokratyczny pozwala na autonomiczny rozwój ciała, nie starając się włączyć go w służbę ideologii (s. 49) oraz – czy instytucje państwa, takie jak szkoły, szpitale, sądy, policja, upokarzają zależnych od nich ludzi (s. 120). To drugie kryterium zawdzięcza Avishaiowi Margalitowi.
Warto zauważyć, że Koczanowicz ujmuje populizm dwutorowo: rozpoczyna od teoretycznych założeń, by od razu skonfrontować je ze studiami przypadku. Rozumie populizm nie jako konkretną ideologię czy zestaw przekonań, lecz jako ruch polityczny, który służy stworzeniu zbiorowych tożsamości w drodze swoistej rewolucji kulturowej i moralnej. Opiera się zatem na sprzeciwie wobec elit i jej kultury oraz bazuje na wyraźnym podziale na „my” i „oni”, który wprawia w ruch mechanizmy wykluczenia.
Populizm w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości i jej akolitów w pełni wpisuje się w powyższą charakterystykę, od idei stworzenia silnej wspólnoty narodowej opartej na micie jedności narodu i obsesji niewinności, przez moralną przemianę, po nakreślenie wroga wewnątrz i na zewnątrz wspólnoty. Taka konstrukcja polityki redukuje dialog nie tylko z własną wielogłosową tradycją, ale przede wszystkim ze współczesnymi adwersarzami.
Wniosek, jaki formułuje autor Niedokończonych polityk, można oddać następująco: populizm u władzy ożywia jedynie „zombi” demokratycznej polityki. Jest szczególnie groźny, ponieważ nie od razu można się zorientować, że pod pozorem reprezentowania interesów i potrzeb zwykłych obywateli demokracja przeradza się w autokrację.
W zamykającym książkę eseju Polska droga do populizmu Koczanowicz podkreśla, że choć większość zjawisk, które opisał, świadczy o niebezpiecznym wychyleniu poza demokratyczną politykę, to po stronie nadziei lokują się opór obywatelski oraz zaangażowanie w politykę coraz szerszych i bardziej zróżnicowanych środowisk.
Tych kilka uwag zakończę w duchu jednej z konstatacji Koczanowicza. Twierdzi on mianowicie, że poezja ma wyjątkowe znaczenie dla polityki, gdyż łączy w sobie jednostkowe doświadczenie oraz uniwersalność doświadczenia egzystencjalnego (Polityczne świadectwo poezji). Jest więc aktem mowy, który może ugłosowić to, co w społeczeństwie niewypowiedziane, nienazwane, zapomniane lub tabuizowane. W tym sensie takim świadectwem politycznym poezji jest tom Waruj (Stronie Śląskie, 2019) literaturoznawczyni i poetki Joanny Mueller z olśniewającymi ilustracjami Joanny Łańcuckiej.
Mueller w języku poezji dokumentuje to, z czym mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, a więc narastającą falę ataków na kobiety i ich prawa, które doprowadziły do niemal całkowitego zakazu aborcji w Polsce. Dokumentuje też momenty oporu i formowania się sprzeciwu, co opisuje następująco: Kładła się w azyl wstaje na agonie […] nie przypuszczała, że obudzi się w nowej wspaniałej szczujni (Na ostrakach – kintsugi, s. 12). W ten sposób poezja staje się wehikułem walki o sprawiedliwość i przyzwoitość. Figura zaś, która stawia czoło upokorzeniu, to klacz trojańska: Klacz wpada spoza pieśni, żeby dać oparcie złamanym. Tratuje na ratunek: branki odrąbuje od zbrojnych, zbiera odarte z czci, w jodłowym brzuchu chowa pohańbione. Porywa je przez wieki z pól bitewnych, plantacji i ruin. Z biur je zbiera, z fabryk i ulic, z lasów, spelun i przykładnych domów. Krzesze kopytem iskry w szczelnych firewallach. Ciężarna zgwałconymi, narowista jak orkan, gna przez epoki wyparcia: jak erka, jak arka. Wiatr w grzywie, drążące chrapy, cwał bez dosiadu. Rży za tamte – i żaden nie kiełza jej kryg. (s. 71)
Pozwoliłam sobie wpleść ową „klacz trojańską” w tytuł recenzji, by symbolicznie zaznaczyć moment, w którym poezja staje się głosem sprzeciwu wobec polityki populistycznej. I podejmuje sprawy, które Leszek Koczanowicz rozwija w języku filozofii politycznej.
Książkę można zamówić w naszej księgarni»
Katarzyna Liszka – kulturoznawczyni, adiunktka w Katedrze Judaistyki im. T. Taubego Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się współczesną filozofią, problematyką pamięci i Zagłady. Jest autorką licznych przekładów z zakresu filozofii. Opublikowała między innymi monografię „Etyka i pamięć o Zagładzie” (2016); książki redagowane „Beauty, Responsibility, and Power” (2014, z Leszkiem Koczanowiczem) i „Wiedza (nie)umiejscowiona. Jak uczyć o Zagładzie w Polsce w XXI wieku?” (2021).