JEDNYM z podstawowych motywów powtarzających się w Kafce – minibiografii pisarza napisanej przez Davida Zane’a Mairowitza, a ilustrowanej przez Roberta Crumba – jest redukcja. Nikną w oczach, jak Samsa, jak Głodomór, postacie stworzone przez Kafkę. Moje życie skurczyło się i kurczy coraz bardziej (s.36)–mówi Kafka sam o sobie. Z kolei autor jego biografii pisze o nim: Rzeźnicy współczesnej kultury zrobili z Kafki… przymiotnik (s.5).
Dwie pierwsze strony, niczym w dziecięcej zabawie – lub w twarzy klauna, przedstawiają dwa oblicza Kafki. Na pierwszej, tytułowej, w meloniku, uśmiecha się łagodnie. Na drugiej, otwiera oczy w zgrozie (s.3):
Widzę, jak rzeźniczy tasak
wbija się we mnie szybkimi,
mechanicznymi ruchami,
odkrawając cieniutkie plastry,
które przy tak prędkiej robocie zwijają się i fruną
w powietrze.
To pierwsze przedstawienie by może ukazuje usposobienie Kafki – lub maskę, jaką mógłby nosić. Drugie odsłania sposób, w jaki widzi świat. W kontekście uczynienia z pisarza synonimu czegoś,co„kafkowskie”,może też demonstrować to, jak jego myśl jest kawałkowana i przekształcana w obiegu krytycznym, czytelniczym, a nieco od ponad dwu dekad – również komercyjnym. Do którego zapewne komiks-przewodnik również należy.
Kafka właściwie nie jest komiksem. Polskie wydanie gubi w tytule to, co zniknęło dopiero w jednym z kolejnych (od 1993 roku) wydań amerykańskich: podtytuł wprowadzenie do, a wcześniej krótki przewodnik. Wskazywały one, że dzieło samo w sobie miało być wstępem, zachętą do kafkologii i niejako intencjonalnie godziło się z możliwymi skrótami i uproszczeniami. David Mairowitz, jak się zdaje, specjalizuje się w podobnych zadaniach; jest także między innymi współautorem książki Introduction to Camus oraz komiksowej adaptacji Zamku Kafki (z ilustracjami czeskiego grafika Jaromíra 99, czyli Jaromíra Švejdíka – warto rzucić okiem, jak inną kreskę proponuje!).
W Kafce tekst Mairowitza waha się pomiędzy formułą adresowaną do osób, które o pisarzu wiedzą niewiele, a ofertą dla bardziej wtajemniczonych, którzy raz jeszcze chcą o nim poczytać – tyle że w nieco innym języku. To relacja ze zdarzeń i tekstów, ale też autorska propozycja odczytania, co jeszcze podkreśla często stosowana ironia i krytycyzm nie tylko wobec interpretatorów Kafki, ale też jego samego (zwłaszcza w kontekście erotyki i kobiet). Książka jest zarówno próbą syntezy pozwalającej przedstawić wątki biograficzne oraz główne dzieła i podstawowe motywy, jak też polemiką, niekiedy złośliwą, z niektórymi ujęciami kafkologicznymi. Chyba zresztą niepotrzebnie – trudno, by w bogatej literaturze przedmiotu nie zdarzyły się teksty mniej przekonujące czy pozbawione przenikliwości, a wprowadzenie z kolei nie jest przecież wystarczającym alibi dla wszystkich uogólnień, które zdarzają się Mairowitzowi (na przykład o hamburgeryzacji czeskiej kultury po upadku muru berlińskiego). Z biografii Kafki wydobyte zostają kwestie czasem w odbiorze pomijane,jak to, że był sprawnym i twórczym, by tak rzec, urzędnikiem, czy jego stałe i niezwykle ambiwalentne zainteresowanie seksem.
Niekiedy trzeba autorowi wierzyć na słowo – kiedy na przykład zapewnia o poczuciu humoru Kafki i dowcipie kryjącym się w jego utworach. Według relacji Kafka zaśmiewał się, czytając w swoim kręgu Proces. Ładna scena – czy jednak czytelnikom jest do śmiechu, a przede wszystkim, dlaczego? Sama z tezą nie polemizuję – całkiem niedawno bawiłam się, oglądając interpretację postaci Józefa K. wykonaną przez Marcina Pempusia w spektaklu Krystiana Lupy – ale chętnie bym o tym humorze poczytała więcej.
Trudno jest wskazać jednoznacznie formułę gatunkową książki. Jak pisałam, nie jest to jeszcze komiks, jeśli uznać za jego teoretykami, Willem Eisnerem i Scottem McCloudem, że powinna go cechować sekwencyjność narracyjna. Obraz nie tyle służy tu opowiadaniu, ile wytwarzaniu sugestywnego świata wyobraźni Kafki. Fragmenty narracyjne zdarzają się w książce, zwłaszcza tam, gdzie autorzy przedstawiają wybrane utwory pisarza, zwykle jego samego obsadzając w roli głównego bohatera. Zasadniczo jednak ilustracje są uzupełnieniem, komentarzem do tekstu, rzadziej kontrapunktem czy odrębnym wątkiem. Jeśli mówią coś innego niż sam tekst, to dzięki właściwościom kreski i stylu Roberta Crumba, a nie dzięki biegowi wizualnej opowieści.
Autor strony graficznej tomu jest muzykiem i grafikiem, wyrastającym z undergroundowej kultury amerykańskiej drugiej połowy lat sześćdziesiątych. Jego najsłynniejszym bohaterem jest kot Fritz – polskie wydanie zbiorcze sarkastycznych opowieści o tym hedonistycznym cyniku ukazało się w 2007 roku nakładem wydawnictwa Kultura Gniewu. Crumb lubi komiksy zwierzęce, które jego zdaniem dają więcej wolności i przestrzeni na nonsens czy fantazję niż opowieści o ludzkich bohaterach. To, jak myślę, ciekawy trop w kontekście Kafki, w którego twórczości powracają różne formy nieludzkie – zarówno zwierzęta (Schron, Przemiana), jak i wspomniane (nie)byty, do których redukuje się ludzkie ciało (Głodomór) albo w których postaci widzi się sam Kafka: Obrazem mojej egzystencji byłaby bezużyteczna, ośnieżona żerdź, ledwie wetknięta skośnie w ziemię na rozgrzebanym polu u skraju rozległej równiny w ciemną zimową noc (s.36).
Crumb nieco nadużywa efektu halucynogennych oczu, który służy mu do oddzielenia sfery codziennej egzystencji Franza od sfery mentalnej, w której pisarz zanurza się w pracy twórczej lub we własnych myślach – czyli w egzystencji właściwej. Podkreśla też w ten sposób, że pisanie staje się tutaj siłą determinującą, losem autora Procesu. Niemniej niby-drzeworytnicza, kosmata kreska Crumba sugestywnie buduje atmosferę grozy, jaką wywołują „bohaterowie dnia codziennego”Kafki, przede wszystkim jego ojciec – figura władzy – oraz atmosferę ambiwalencji wywoływanej wszystkim tym, co cielesne. Spod jego piórka wyłania się plastyczna wizja rzeczywistości, która jest trudna do przyjęcia, wizja bliska chyba odczuwaniu świata przez pisarza. W tym światoodczuciu łączy się wymiar religijny (Kafka nie był praktykującym wyznawcą judaizmu, ale zanurzony był w żydowskiej wyobraźni, mitologii popularnej oraz w tradycji, w tym chasydzkiej), egzystencjalny, materialno-fizyczny i, również, historyczny.
Getto i choroba na równi stają się tu formą wyzwalającego zamknięcia: Moja cela–moja twierdza(s.17)–mówi książkowy Kafka. Jedno i drugie niesie śmierć, gruźlica dosłownie, a o getcie nie sposób myśleć bez cienia Zagłady, która zabrała siostry pisarza i jego ukochaną, Milenę Jesenską kilkanaście lat po jego śmierci. Ten cień formuje się przecież już za życia Kafki w postaci coraz głośniejszych postaw antysemickich instrumentalnie wykorzystywanych w ówczesnej polityce w całej właściwie Europie. Zbiorowa choroba nacjonalistyczna, przypadłość XX wieku, naznaczyła także biografię pisarza – poczynając od rzekomo liberalnej polityki Austro-Węgier, po czechosłowackie ataki na „innych”, którzy nie mówią po czesku, aż po otwarcie antysemicką politykę partii nazistowskiej. Jak pisze Mairowitz: Komuś takiemu jak Kafka – urodzonemu w Czechach i mówiącemu po niemiecku, a jednak nie będącemu ani Czechem, ani Niemcem – niełatwo było wykształcić wyraźnie określoną tożsamość kulturową (s.6).
Często cytowana wypowiedź Kafki – Cóż mnie łączy z Żydami? Niewiele mnie łączy nawet z samym sobą (s.25) – dowcipnie, ale też dotkliwie nazywa wyalienowanie z jakiejkolwiek wspólnoty religijnej czy etnicznej. Ale też z rodzinnej – oraz z samego siebie i z własnego ciała.
Ilustrowana formuła książki wydobywa także pewną istotną właściwość prozy Kafki. Jego język zawsze wydawał mi się suchy, w szczególnym sensie. Pozbawiony ozdobników, pozornie przezroczysty, wywoływał właśnie wrażenie suchości, potrzebę natychmiastowego zaspokojenia pragnienia – niemożliwego do spełnienia na pustyni, którą tworzył. Świat narysowany Crumba nie działa w taki sposób, ma jednak własności niepokojące, wciąga w rzeczywistość trudną do przyjęcia, nieprzyjemną. W jego centrum jest obraz jednostki konfrontującej się ze światem.
Pisarz nie słynie z aforyzmów, ale zapewne byłby wysoko na liście najbardziej sugestywnych otwarć w prozie:
Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego ranka z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka (Przemiana, tłum. Juliusz Kydryński).
Jest to szczególny aparat – powiedział oficer do podróżnego badacza i jak gdyby z pewnym zdumieniem spojrzał na dobrze mu przecież znany przyrząd (Kolonia karna, tłum. Juliusz Kydryński).
Byłem zesztywniały i zimny, byłem mostem, leżałem nad przepaścią (Most, tłum. Roman Karst).
Był późny wieczór, kiedy K. przybył. Wieś leżała pod głębokim śniegiem (Zamek, tłum. Krzysztof Radziwiłł, Kazimierz Truchanowski).
Plastyczność czy obrazowość prozy Kafki jest może najważniejszą cechą jej poetyki. Łukasz Musiał, autor wstępu do Wyboru prozy pisarza wydanego w Bibliotece Narodowej, podkreśla w niej rolę captatio benevolentiae, techniki retorycznej stosowanej przez Kafkę w większości jego utworów. Zjednuje on sobie czytelników dzięki temu, że od początku wprowadza ich do wnętrza świata przedstawionego, a w efekcie stopniowo, krok za krokiem, wydarzenie za wydarzeniem, uniemożliwia im przyjęcie punktu widzenia innego niż perspektywa bohatera.
Dzieje się tak z kilku przyczyn; jedną z nich jest również ograniczenie wiedzy o świecie do wiedzy postaci – a ta przecież zwykle jest zagubiona i zdezorientowana, choć przynajmniej początkowo pełna dobrej wiary w to, co przyniosą wypadki. Drugą przyczyną, w kontekście pracy Crumba i Mairowitza ważniejszą, jest szczególna technika obrazowa Kafki–technika niemal filmowa, co Musiał jeszcze podkreśla, przywołując w swoim omówieniu pojęcia z języka filmu, jak powiększenie czy zbliżenie. W efekcie czytelnik jest widzem, ale widzem zaangażowanym, który z czasem niemal współodczuwa z robakiem czy głodomorem. Przywołane „pierwsze zdania” z kilku utworów Kafki znakomicie to pokazują: zostajemy wrzuceni w pewną rzeczywistość, która zaczyna na nas napierać niemal tak samo jak na bohaterów.
Crumb zaproponował wizualną formę, która znakomicie koresponduje i z wytwarzaniem takiej postawy odbiorców/widzów, i z właściwościami świata wymyślonego przez Kafkę. Rysownik niemal nie stosuje, co prawda, zbliżeń – w Kafce dominują ujęcia w planie ogólnym lub średnim, rzadziej bliskim. Bohatera widzimy zatem zawsze w relacji z innymi lub światem. Zarazem Crumb skutecznie zrównuje świat materialny ze światem onirycznym – jeden i drugi na równi są wyzwaniem dla postaci. Plastyczność jest tu może lepszym słowem niż obrazowość, ponieważ oddaje nieskończony potencjał tej rzeczywistości do przekształcania się, grozę, jaka kryje się w jej niegotowości, materialnej płynności, podatności na wpływy i siły. Dobrze metaforyzuje to przywołana w książce historia Golema, fascynującego Kafkę tworu zrobionego z mokrej gliny, posłusznie wykonującego powierzone mu zadania, ale w każdej chwili gotowego do uruchomienia w sobie siły niszczycielskiej, pozostającego w płynnym napięciu pomiędzy życiem (hebr. emet – prawda) a śmiercią (hebr.met). Wizja Roberta Crumba ma w sobie potencjał oddania tej patomorficzności świata.
Iwona Kurz
Artykuł ukazał się w
Przeglądzie Politycznym
(159/2020)