Portret Zofii Posmysz | Maria Janiszewska (DIALOG 114)

Dawanie świadectwa

ocalałeś nie po to, aby żyć,

masz mało czasu, trzeba dać świadectwo

(Zbigniew Herbert)

 

Centrum Szymona Wiesenthala, organizacja służąca ochronie praw człowieka i zachowaniu pamięci o Holokauście, od blisko 40 lat publikuje uaktualnianą na bieżąco listę poszukiwanych zbrodniarzy hitlerowskich. By skłonić Centrum do działania, należy przekazać mu odpowiednią informację. Ta o przestępcy powinna spełniać określone warunki: musi być wiarygodna, także w tym, że osoba podejrzana o zbrodnie jeszcze żyje, a stan jej zdrowia umożliwia postawienie jej przed sądem, oraz, czy przeciwko tej osobie toczył się już proces, a jeżeli tak, o co była oskarżona. Efraim Zuroff, dyrektor jerozolimskiej centrali Centrum twierdzi, że współczesne Niemcy dobrze sobie radzą z polityczną wolą stawiania nazistów przed sądem (w przeciwieństwie do na przykład Austrii), ale wcześniej, także w latach 60. i 70., panowała w tej materii „duszna atmosfera”.

Zofia Posmysz nie podejmowała w swojej twórczości tematyki obozowej do 1959 roku. Mogłaby, ponieważ pracowała od dawna w dziale literackim Polskiego Radia, miała warsztat, talent, ale przede wszystkim wspomnienia. Wolała jednak pisać o współczesności, choć od zakończenia wojny śledziła wszystkie doniesienia na temat procesów zbrodniarzy wojennych. I czekała. Czy zostanie wezwana przed sąd do Frankfurtu nad Menem, bo tam najczęściej toczyły się procesy esesmanów, czy będzie świadczyć przeciwko „swojej” nadzorczyni, esesmance Annelise Franz? Ta jednak nigdy nie została odnaleziona, procesu nie było. Po latach Zofia Posmysz snuje refleksje: „Większość esesmanek to były kobiety, które po prostu zgłosiły się do pracy, może dlatego, że lepiej płatnej? Może nie wiedziały, jak w gruncie rzeczy wygląda ta praca? Moja szefowa esesmanka przestrzegała ściśle regulaminu, jeśli się przeciwko niemu nie wykraczało, to wszystko było w porządku”. Doszukiwała się więc w tych ludziach lepszych cech, czegoś ludzkiego, i może dlatego niektórzy odpowiadali na jej oczekiwanie.

Czy Zofia Posmysz tak twierdziła, ponieważ niewezwana przed sąd jako świadek, nie zaznała ówczesnej „dusznej atmosfery”? Ale może dlatego, że była wielką humanistką.

Innemu dziennikarzowi opowie więcej szczegółów: „Ktoś, kto zna historię obozów koncentracyjnych ujętą w kategoriach czarno-białych, zdziwiłby się, jak wiele osobliwych, nietypowych sytuacji tam się zdarzało. W niektórych nadzorcach bywała wręcz chęć okazania, że są ludźmi. Franz miała w stosunku do mnie odruchy nieprzystające do munduru, który nosiła. Miała nawet odruchy prywatności. Kiedyś zaskoczyła mnie, gdy pisałam list do domu. Spytała: ‘Czy mogę zobaczyć?’, a potem poprawiła błędy w mojej niemczyźnie. Ostrzegła mnie też, że pisząc o mojej chorobie spowoduję zatrzymanie listu przez obozową cenzurę, bo nie wolno było pisać o chorobach”.

Kilka takich gestów nie powinno wszakże rzutować na nasz stosunek do pracowników najohydniejszego reżimu w dziejach. A jednak.

***

Panna Posmysz ma 18 lat, mieszka w Krakowie, uczęszcza na tajne komplety gimnazjalne, pracuje też jako robotnica w fabryce kabli. Nauczyciele pochodzą z różnych miast, także spoza Generalnego Gubernatorstwa, a niektórzy chłopcy z kompletów mają pewnie kontakt z podziemiem, bo przekazują Zosi informacje z frontów. 15 kwietnia 1942 razem z trzema kolegami zostaje aresztowana. Oficjalnie za kolportowanie ulotki Związku Walki Młodych, a wszystko to następuje w wyniku donosu.

W okrytym złą sławą więzieniu przy ulicy Montelupich przebywa sześć tygodni, kolejne trzy lata w obozach: Auschwitz-Birkenau, gdzie zachoruje na tyfus plamisty i czerwonkę – ale przeżyje (jest tam do 18 stycznia 1945, to dziewięć dni przed jego wyzwoleniem), Ravensbrück i jego filii w Neustadt Glewe (gdzie jest do 2 maja). Najpierw trafiają tam Amerykanie, najprawdopodobniej oddział zwiadowczy, z paczkami żywnościowymi, po czym się wycofują, a do obozu wkraczają Rosjanie – wszystko zgodnie z wyznaczoną linią demarkacyjną. Zofia Posmysz i jej wyzwolone obozowe koleżanki zastanawiają się, jak wrócić do domu. Gehenna jeszcze się nie skończyła. Żaden oficjalny transport nie istnieje, istnieje natomiast realne zagrożenie: przede wszystkim gwałty popełniane na kobietach przez sowieckich żołdaków, którzy często nie zwracali uwagi na takie drobiazgi jak obozowe pasiaki. Droga, pieszo do Poznania, a potem pociągiem do Krakowa, zajmuje Zofii trzy tygodnie.

Czas nadrobić edukację. Przeprowadza się do Warszawy, zdaje maturę, potem studiuje polonistykę. Ma teraz 29 lat, w 1952 roku podejmuje pracę najpierw w dziale oświatowym Polskiego Radia, potem w redakcji reportażu. Uczy się przy tym literackiego rzemiosła, bo wówczas radiowy reportaż był gatunkiem pisanym, odczytywanym albo odtwarzanym w studio przez spikera lub granym przez aktorów (nie istniał przenośny sprzęt reporterski).

W sobotę 6 czerwca 1959 roku Zofia leci do Paryża. To inauguracyjny lot Air France, stałego połączenia między Warszawą a Paryżem. Kapitan sugeruje młodej dziennikarce, która ma napisać na ten temat reportaż, spacer po mieście. Na placu de la Concorde Zofia spotyka niemiecką wycieczkę, słyszy wysoki kobiecy głos, nieprzyjemny, ostry, podobny do tembru głosu esesmanki Franz. Przygląda się Niemce: a gdyby to była ona? Jak się zachować? Oddycha głęboko, po chwili się uspokaja. Postanawia o tym opowiedzieć. Już w Warszawie mąż w swoim pogodnym stylu mówi jej: „Chcę o tym przeczytać!”.

Ale najpierw wysłucha radiowego słuchowiska „Pasażerka z kabiny 45”.

***

Wysłucha go także Andrzej Munk, reżyser filmowy, czołowy autor „szkoły polskiej”, zrodzonej w połowie lat 50. z potrzeby odrzucenia socrealistycznego balastu i rozliczenia z romantycznym rodowodem mitów narodowych. Po wcześniejszych „Błękitnym krzyżu” i „Człowieku na torze” kręci „Eroicę” i „Zezowate szczęście”, stając w jednym rzędzie z tymi, którzy, jak pisze historyk i teoretyk filmu Ewelina Nurczyńska-Fidelska, „w procesach kształtowania się świadomości narodowej i kulturowej odgrywają rolę ‘prześmiewców’. Ich szyderstwo i drwina pełnią jednak funkcję oczyszczającą, zmierzającą do odrzucenia wartości zmitologizowanych i kształtowania nowych”. Według krytyka Jerzego Płażewskiego Munk występuje przeciw realizmowi romantycznemu z „prowokacyjnym racjonalizmem, o wiele dalszym od mentalności przeciętnego Polaka. I potrzebniejszym”.

Reżyser zadziwi się, zafascynuje historią dwóch kobiet, strażniczki i więźniarki w obozie koncentracyjnym, wyreżyseruje najpierw spektakl telewizyjny oparty na tekście słuchowiska (1960), a potem zaprosi Zofię do wspólnego pisania filmowego scenariusza. Decyduje się na inny język, daleki od prześmiewczego, rozpoznawalnego, do którego przyzwyczaił widzów.

Zdjęcia trwają, gdy dochodzi do tragicznego wypadku samochodowego, 20 września 1961 roku reżyser umiera. Nieukończony film montuje ekipa pod kierownictwem współpracownika reżysera Witolda Lesiewicza, i uzupełnia komentarzem napisanym przez poetę Witolda Woroszylskiego, a nagranym przez wielkiego aktora Tadeusza Łomnickiego. Występują w nim Aleksandra Śląska (Liza), Anna Ciepielewska (Marta), a także między innymi Jan Kreczmar i Marek Walczewski. Premiera ma miejsce dokładnie w dwa lata po śmierci Munka, 20 września 1963 roku.

***

Nie trzeba porównywać „Pasażerki” – filmu, do którego została ukończona jedynie część zdjęć, retrospektywna, dziejąca się w obozie koncentracyjnym, a do którego nie powstała cześć rozgrywająca się współcześnie na pokładzie transatlantyku, gdzie spotykają się obie kobiety, z „Pasażerką” – książką, którą Zofia publikuje w 1962 roku. To dwie odrębne historie. W filmie świat obozów koncentracyjnych jest wizją reżysera, pozbawioną scen fizycznego okrucieństwa, zarysowaną maksymalnie oszczędnymi środkami wyrazu. W książce szczegółowo poznajemy przemyślenia byłej esesmanki Lizy, wzmocnione wynurzeniami jej męża Waltera. To inny dyskurs. Film Andrzeja Munka jest jego najbardziej znanym na świecie filmem. Książka, przełożona na 15 języków, jest także najbardziej znanym dziełem pisarki.

***

W tamtych latach Zofia Posmysz najmocniej zaangażowana jest w pisanie radiowego słuchowiska „W Jezioranach”. Cotygodniowa audycja realizowana przez Teatr Polskiego Radia opowiada historię wielopokoleniowej rodziny, zamieszkującej fikcyjną wioskę Jeziorany, a także wielu jej mieszkańców: lekarzy, nauczycieli, rolników, urzędników. Autorka scenariusza, potem także inni scenarzyści, opisywała przemiany społeczne, mentalne i gospodarcze na terenach wiejskich, przemycała także w ich losach wiele elementów edukacyjnych i wiedzę praktyczną. Słuchowisko wystartowało na antenie w 1960 roku i – pomijając krótką przerwę w latach stanu wojennego – nadawane jest do dzisiaj. Głosu postaciom użyczają najwybitniejsi polscy aktorzy, m.in. Hanna Stankówna, Danuta Stenka, Maria Żabczyńska, Artur Barciś, Piotr Fronczewski, Zygmunt Kęstowicz, Kazimierz Opaliński.

Radiowy serial „W Jezioranach” zyskuje od początku olbrzymią popularność (dorównującą innemu, „miejskiemu” słuchowisku „Matysiakowie”), a listy dialogowe publikuje prasa („Dziennik Ludowy”). Jako ciekawostkę dodajmy, że w latach 70. grupa wiernych radiosłuchaczy programu posłużyła pierwszym w Polsce badaniom socjologicznym na temat wpływu audycji radiowych na publiczność.

***

W latach 60. ubiegłego wieku kontakt między Warszawą a Moskwą zapewniają władze partyjne, wojskowe, młodzież przymuszona pisać pocztówki o przyjaźni do wybranych przez nauczycieli uczniów radzieckich szkół, i… Agnieszka Osiecka. Poetka ma kontakty bardzo poważane w inteligenckim świecie obu stolic, wyłącznie w sferze kultury. Ale nawet ona nie wie, że pewien radziecki kompozytor, a właściwie, jak powiedzielibyśmy w kraju – polsko-żydowski kompozytor, napisał właśnie muzykę do libretta Jurija Łukina i Aleksandra Miedwiediewa, tworząc operę „Pasażerka”. Nazywa się Mieczysław Wajnberg.

Urodził się w 1919 w Warszawie; po wybuchu II wojny światowej, jako dwudziestolatek, uciekł na wschód (jego rodzina zginie potem w Holokauście), nigdy już ZSRR nie opuścił, zmarł w Moskwie w 1996 roku. Dziesięć lat temu pisano w kręgach muzycznych, że Wajnberg jest trzecim, obok Prokofiewa i Szostakowicza, wielkim kompozytorem radzieckim. Dziś, po renesansie jego twórczości, twierdzi się, że należy do najwybitniejszych twórców muzycznych XX wieku. Pozostawił po sobie bogatą spuściznę, kilkadziesiąt symfonii, koncertów, muzykę chóralną, kameralną. Dla szerokiego kręgu odbiorców jest znany przede wszystkim jako twórca muzyki do filmu „Lecą żurawie” Michaiła Kałatozowa.

Operę kończy w 1968 roku, ale do prapremiery nie dochodzi. Radzieckie władze zarzuciły jej autorowi „abstrakcyjny humanizm”, być może obawiano się także skojarzeń obozu koncentracyjnego z rosyjskim łagrami. Może powodowała nimi także niechęć wobec prezentacji opery żydowskiego artysty w okresie napięć między ZSRR a Izraelem. Ostatecznie, w wersji koncertowej, „Pasażerka” wykonana zostaje dopiero w 2006 roku w Moskwie, a sceniczna prapremiera całego dzieła odbywa się cztery lata później podczas festiwalu operowego w Bregencji nad Jeziorem Bodeńskim. Mająca wówczas 89 lat Zofia Posmysz jest jej głównym gościem honorowym.

Opera Wajnebrga jest jedyną operą o tematyce związanej z obozem koncentracyjnym, obozem w Auschwitz, chociaż powstały też inne utwory muzyczne dotyczące Zagłady. W 1965 roku Luigi Nono tworzy utwór na głosy i taśmę dźwiękową „Ricorda cosa ti hanno fatto in Auschwitz”, a Krzysztof Penderecki w 1967 oratorium „Dies irae”. Ten utwór skomponował na uroczystość odsłonięcia Międzynarodowego Pomnika Ofiar Faszyzmu w Oświęcimiu-Brzezince, gdzie odbyło się jego prawykonanie. Jednak to Wajnberg układa nuty opery o najbardziej fundamentalnym zjawisku w skali historii świata, załamaniu cywilizacji europejskiej w XX wieku. Muzykolog i krytyk muzyczny Michał Bristiger uważa, że skoro esesmanka Liza stwierdza z dumą swoją niewinność, bo miała czyste intencje, chociaż uczestniczyła w masowym morderstwie, to opera ta stawia nas w opozycji chrześcijańskiej idei przebaczenia i laickiej niemożności przebaczenia.

***

A Zofia Posmysz, zamiast typowo polskiego emeryckiego życia z kotami czy podlewaniu zieleniny na balkonie, była coraz bardziej aktywna. Nigdy nie odmawiała, gdy proszą ją o spotkanie z młodzieżą. Od 2005 roku udzielała się w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu, gdzie brała udział w seminarium na temat praw podstawowych i praw człowieka, cyklu „Europejskie Rozmowy w MDSM”, prezentacjach książek i otwarciach wystaw. Była zaangażowana, dyskutując na przykład na temat projektu „Historia zaczyna się w rodzinie…”, w którym jego młodzi uczestnicy prowadzili badania na temat losów własnej rodziny przed, podczas i po II wojnie światowej oraz przekazywania pamięci o tych wydarzeniach wśród krewnych. Czy biorąc udział w spotkaniach „Jak pamiętać i mówić o II wojnie światowej” lub „Moja obszary wolności w Auschwitz”.

Spotykała się także z grupami młodzieży, przyjeżdżającymi w ramach podróży studyjnych do Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau, ale także z osobistościami ze świata polityki (wicepremier Nadrenii Północnej-Westfalii – Sylvia Löhrmann, prezydenci – Bronisław Komorowski, Christian Wulff, poseł do Bundestagu – Dietmar Nietan, który jest także współprzewodniczącym Rady Fundacji MDSM). Pojechała także do Watykanu na spotkanie z papieżem Franciszkiem z okazji 70 rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz.

Po latach Zofia Posmysz podsumuje: „MDSM to miejsce, gdzie jak nigdzie indziej nie czuję, że moje życie jest jałowe i puste, gdzie się przekonuję, że mam jeszcze coś do zrobienia, coś pożytecznego. I gdzie jestem wśród ludzi współodczuwających, bliskich i serdecznych”.

***

Odbierając w Bonn NAGRODĘ DIALOGU 2015, pozostająca w wyśmienitej formie pisarka, uzupełniła znane skrzydlate słowa profesora Bartoszewskiego o tym, że warto być przyzwoitym, zdaniem, że ludzi po prostu trzeba lubić, a najlepiej, jeśli można ich kochać. W obecnych czasach w Polsce i w Europie, to nie tylko przesłanie, ale coraz poważniejsze wyzwanie.


Maria Janiszewska – dziennikarka, mieszka w Łodzi.

Zofia Posmysz-Piasecka (1923-2022), urodzona w Krakowie, w latach 1942–45 więźniarka obozów koncentracyjnych Auschwitz-Birkenau, Ravensbrück i jego filii Neustadt Glewe. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, była reporterką w Polskim Radiu, została scenarzystką (powieść radiowa „W Jezioranach”) i pisarką (m.in. trzy powieści o tematyce obozowej, zbiory opowiadań, utwory o tematyce społecznej). Rozgłos przyniosło jej słuchowisko radiowe „Pasażerka z kabiny 45”, które stało się kanwą scenariusza filmu „Pasażerka” w reżyserii Andrzeja Munka (nieukończonego, reżyser zmarł w czasie produkcji, film został zmontowany przez jego współpracowników), a potem książki pod tym samym tytułem. W 1968 r. powstała opera „Pasażerka” Mieczysława Wajnberga, do której libretto napisał Aleksander Miedwiediew, jej premiera w wersji koncertowej miała miejsce dopiero w 2006 r. w Moskwie, a wersji scenicznej w 2010 r. w Bregencji. Zofia Posmysz wiele lat współpracowała z Międzynarodowym Domem Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu. Została odznaczona m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, niemieckim Wielkim Krzyżem Zasługi na Wstędze, wyróżniona medalem Gloria Artis i nagrodą Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” – Totus 2013. 6 listopada 2015 została laureatką NAGRODY DIALOGU 2015.

Artykuł ukazał się w numerze 114 Magazynu Polsko-Niemieckiego DIALOG
Skip to content