Ekonomia przyjaźni | PP 168/2021

Umieszczona w tytule „ekonomia” nie jest przypadkowym słowem. I to nie tylko dlatego, że książka na którą chciałbym zwrócić uwagę, wyszła spod pióra ekonomisty i socjologa, profesora Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN oraz Uniwersytetu Warszawskiego, Pawła Kozłowskiego. To wszakże również świetny publicysta i eseista, twórca dwóch tomów surrealistycznego dziennika, będącego zapisem niewyczerpanej i ironicznej samowiedzy współczesnego polskiego intelektualisty, ale także autor niezliczonej ilości błyskotliwych omówień dzieł mniej lub bardziej ważnych, oscylujących wokół zagadnień społecznych, politycznych i gospodarczych. Ale przede wszystkim jest on (świadomie używam czasu teraźniejszego) wieloletnim przyjacielem Andrzeja Walickiego (1930-2020), wybitnego historyka idei i myśliciela politycznego, wielkiego humanisty, jednej z najważniejszych postaci nauki i myśli polskiej czasów powojennych i początku XXI wieku. Czytelnikom Przeglądu Politycznego postaci Walickiego nie trzeba przybliżać, był on obecny na tych łamach od lat i zawsze poprzez wypowiedzi głębokie i ważne, niezależnie od tego, czy dotyczyły bieżących sporów o liberalizm albo totalitaryzm, czy też kultury intelektualnej sarmatyzmu albo dylematów rosyjskiej inteligencji.

Raz jeszcze chcę podkreślić, że przyjaźń trwa, a książka jest tego świadectwem. W ten sposób spełnia jsię prośba, którą Walicki skierował w ostatnich słowach do swego warszawskiego przyjaciela: Bądźmy w kontakcie. Kontakt oznacza także wymianę myśli, dystrybuowanie poglądów i wartości, które odkrywał i głosił Walicki, ich gromadzenie i pomnażanie, produkcję idei, będącą zadaniem inteligencji w gospodarce społecznej. Celowo używam terminów, kojarzących się z ekonomią, by wreszcie objaśnić sens tytułu. „Przyjaźń” to słowo w kontekście tej książki aż nadto oczywiste. Otrzymaliśmy zbiór studiów i szkiców, które poświęcone zostały prawdziwemu przyjacielowi i opowiadają o różnych aspektach jego dzieła. W takich sytuacjach zawsze rodzi się pytanie, czy autor zdołał był utrzymać wyważony dystans i zdobyć się na bezstronność w opisie i ocenie dokonań osoby tak sobie bliskiej. Wydaje mi się, że Paweł Kozłowski sprostał temu wyzwaniu, tym bardziej, że zebrane w tym tomie teksty obejmują kawał czasu od 1997 do 2020 roku.

„Ekonomia” zaś zwracać ma uwagę na dwie, mniej oczywiste kwestie. Po pierwsze, nie jest według mnie przypadkiem, że centralne miejsce – w samym środku książki – zajmują dwa szkice, w których dominuje problematyka stricte ekonomiczna. Pierwszy, pióra Kozłowskiego, Ekonomia i historia idei, jest znakomitym, aczkolwiek w moim przekonaniu zaledwie wstępnym, bo temat wart jest pogłębienia i rozwinięcia, zarysem obecności problematyki gospodarczej w badaniach Warszawskiej Szkoły Historii Idei (WSHI), której Walicki był jednym ze współtwórców, filarów, a później samokrytycznych historiografów. Drugi tekst, to obszerna odpowiedź Walickiego na ten artykuł, w której on sam drobiazgowo analizuje miejsce ekonomii we własnych badaniach, zwłaszcza tych dotyczących rosyjskiego narodnictwa oraz dziejów komunistycznej utopii ze szczególnym uwzględnieniem Rosji i sowieckich eksperymentów. W moim przekonaniu są to teksty centralne, przede wszystkim ze względu na wagę problematyki oraz nakreślenie nowej perspektywy interpretacyjnej, w której odczytywać można nie tylko badania WSHI, ale też istotne źródła i odniesienia myśli filozoficznej i społecznej w ogóle.

Uważam przy tym, że Paweł Kozłowski jest nadto powściągliwy w poszukiwaniu ekonomicznych wątków i nawiązań ważnych dla WSHI. Zapewne wziął tu górę rygoryzm profesjonalnego ekonomisty i chęć trzymania się jednoznacznie ustalonych faktów. Osobiście jestem jednak przekonany, że ekonomiczna „twarz” WSHI nie ogranicza się tylko do Walickiego i Bronisława Baczki, ani do pewnych wątków ekonomii rozwoju, choć ta stanowi, jak się wydaje, specjalność polskiej myśli ekonomicznej w latach, w których tworzyli warszawscy historycy idei. W szkicu tym zabrakło mi postaci Witolda Kuli, którego prace z zakresu historii gospodarczej oddziaływały w tym czasie zarówno na historyków myśli filozoficznej i społecznej, jak i ekonomistów. Trzeba też zwrócić uwagę na związki autora Miar i ludzi z Baczką, wokół którego właśnie konsolidowało się środowisko WSHI. Być może to w czasie ich wspólnego pomieszkiwania w trakcie paryskiego stypendium zaczęło rodzić się nowe podejście do historii intelektualnej, łączące historię gospodarczą z antropologią historyczną. Żałuję też braku odwołania do wcześniejszych prac Tadeusza Kowalika z zakresu historii myśli ekonomicznej, które swą problematyką i personaliami krzyżowały się w pewnym stopniu z poszukiwaniami warszawskiej szkoły, a po jej rozpadzie z badaniami nad filozofią polską koordynowanymi przez Walickiego od końca lat sześćdziesiątych. Myślę tutaj, rzecz jasna, o studiach nad dziełem Ludwika Krzywickiego oraz książką na temat teorii imperializmu i akumulacji Róży Luksemburg. Te studia historyczne warszawskiego ekonomisty są dla mnie dowodem, że historia myśli ekonomicznej jest integralną częścią historii idei, zwłaszcza takiej, jaką uprawiał Andrzej Walicki. Może dla wąsko pojętej WSHI i nauk ekonomicznych sensu stricte są to wątki poboczne i dodatkowe, ale uzupełniają one, moim zdaniem, obraz całości i otwierają pole dla dalszych badań. Warto tu przypomnieć też, że równolegle z Kowalikiem, piszącym o Krzywickim – ekonomiście, dysertację doktorską w tej samej jednostce naukowej (Instytut Nauk Społecznych przy KC PZPR), poświęconą myśli filozoficznej i społecznej „młodego” Krzywickiego, przygotowywał pod kierunkiem Adama Schaffa Henryk Holland. W Instytucie, który wyrósł z Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych (a więc „kolebka” WSHI), wykładali w tym czasie Kołakowski i Baczko. Myślę, że trzeba mieć na uwadze te rozmaite środowiskowe powiazania, tworzące twórczą atmosferę przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wspomina o tym Kowalik we wstępie do książkowego wydania doktoratu H. Hollanda, który ukazał się pod tytułem  Ludwik Krzywicki – nieznany w 2007 roku.

Znajduję ponadto drugie uzasadnienie dla tytułowej „ekonomii”. W autobiograficznych momentach poświęconych Walickiemu szkiców, używa Paweł Kozłowski kilkakrotnie frazy „wymiana myśli”, co znowu jednoznacznie kojarzyć się może z  myślą ekonomiczną. Z tym, że jest to wymiana oparta na zasadzie daru, jak go Marcel Mauss interpretował w słynnym szkicu, czyli tworzenie autentycznej więzi społecznej zakorzenionej w poczuciu wzajemności (i solidarności, chciałoby się dodać). Dialog, który jest obdarowywaniem rozmówcy własnymi myślami i życzliwą uwagą dla jego myśli. Ekonomika daru kieruje zaś refleksję ku przeświadczeniu, że inna ekonomia jest możliwa, i to właśnie taka, która z przyjaźnią rymuje się lepiej… Ekonomia, w której nie dominuje chęć pokonania konkurenta za wszelką cenę, ale właśnie inna: oparta na równości, dobrowolnej współpracy, spontanicznych relacjach i naturalnej sympatii do bliźnich.

Ujawnia się tutaj jednocześnie ważny wątek tej książki, który łączy autora z bohaterem. Jest to, mówiąc najkrócej, krytyczny dystans wobec niszczącej społeczeństwo dominacji współczesnego kapitalizmu w jego drapieżnej i nieludzkiej postaci, usprawiedliwianej intelektualnie przez neoliberalny ekonomizm, który w swym pędzie do politycznej i intelektualnej monopolizacji, przekształca się w kolejną formę zabójczego necessaryzmu. Kapitalizm, który zamiast wolności prowadzi do totalnego utowarowienia i komercjalizacji, czemu towarzyszy rozrost biurokracji i panowanie globalnej finansjery. Walicki i Kozłowski tak samo oceniają destrukcyjne oddziaływanie nowoczesnych relacji rynkowych, w którym egoistyczny indywidualizm łączy się z administracyjno-polityczną reglamentacją a anonimowe niegdyś siły coraz częściej przybierają formę partyjnego ucisku. Ujmując rzecz najkrócej, w przekonaniu obojga myślicieli wolność przegrała z wolnym tylko z nazwy rynkiem, którego bezosobowe procesy nie kojarzą się już z bezstronnością, lecz z mechanizmem powszechnej monetaryzacji. Przegrała nie tylko w Polsce, bo ta diagnoza dotyczy całego świata. Skutki tej porażki obserwują razem na różnych płaszczyznach życia społecznego, zaczynając od dzisiejszych konfliktów klasowych, poprzez porzucenie przez inteligencję jej społecznej misji a na komercjalizowanej i odgórnie sterowanej nauce kończąc. (Neo)liberalna utopia w działaniu okazała się równie destrukcyjna dla wolności, jak konstruktywistyczny centralizm komunizmu.

Charakterystyczne jest również to, że w poszukiwaniu „innej ekonomii”, wolności jednostki i bardziej sprawiedliwego społeczeństwa obaj interlokutorzy coraz wyraźniej skłaniają się ku… anarchizmowi(!). Oczywiście, swoiście pojętemu, ale jednak anarchizmowi. Emerytowany profesor katolickiego Uniwersytetu Notre Dame u schyłku życia oraz warszawski profesor Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN dokonują wspólnie wolnościowego coming out. Warto przytoczyć ten fragment Spotkań z Andrzejem Walickim in extenso: Kiedyś mu wspomniałem, że coraz bliższy staje się mi anarchizm jako sposób powstawania, formowania się i żywotności społeczeństwa. Andrzeja nie zdziwiło moje ideowe wyznanie. Nieco później, pod koniec swojego życia, w maju, czerwcu lub lipcu 2020 r., powiedział mi to samo o sobie. Ja też nie byłem zdziwiony, odrzekłem, że mnie nie zaskoczył. Wszak nasz anarchizm nie nawiązywał do bezpośredniej walki i likwidacji państwa, lecz do postulatu nomotetyczności Hayeka, do pracy organicznej Świętochowskiego, antyfeudalnej debiurokratyzacji niegdysiejszych wolnorynkowców i do krytyki społeczeństwa rynkowego dokonanej przez Polany’iego. Był nadzieją na odnalezienie nowej przestrzeni twórczej wolności. O tym może też zamierzał kiedyś napisać, po rozwinięciu w głowie odpowiednich myśli.

Problematyka ekonomiczna jest zresztą – co widać w całej książce – znakomitym odniesieniem rozjaśniającym zarówno przemiany w doborze tematów przez Walickiego – historyka idei, jak też tłumaczącym ewolucję jego przekonań i zaangażowań jako myśliciela społecznego i politycznego. Wolny rynek, racjonalizacja procesów gospodarczych i liberalizacja systemu politycznego były dla niego ważnymi mechanizmami wychodzenia z autorytarnych okowów państwowego socjalizmu, a obszerne i dogłębne dzieło poświęcone utopii komunistycznej w marksizmie stanowiło bodaj apogeum prorynkowych sympatii, które z całą mocą ujawniły się na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych najpierw w ramach konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość”, a następnie w otwartej krytyce populistyczno-socjalistycznych skłonności NSZZ „Solidarność”. Jednak od połowy lat dziewięćdziesiątych, wraz z umacnianiem się kapitalizmu w Polsce i dominacją neoliberalizmu, stanowisko warszawskiego myśliciela ulegało stopniowej i gruntownie przemyślanej zmianie. Liberalizm Walickiego stawał się konsekwentnie coraz bardziej społeczny, coraz bardziej lewicowy. Realnie funkcjonujący rynek okazał się daleki od książkowego ideału: nie był ani samoregulujący, ani racjonalny, ani anonimowy, ani otwarty, ani sprzyjający kreatywności czy odrodzeniu etosu pracy. Idolatria wzrostu gospodarczego doprowadziła do społecznego regresu, do pogłębienia się nierówności i pauperyzacji milionów pracowników. Ostatecznie, liberalizm w neoliberalnej, skrajnie rynkowej formie, uznany został przez niego za kolejną konstruktywistyczną utopię, urzeczywistnianą kosztem realnych, żywych jednostek. Utopię, która domaga się socjalnej korekty, sprawiającej, że wolny rynek przestanie być zagrożeniem dla wolności człowieka. Ostatecznie, autor Osobowości i historii opowiedział się za liberalizmem lewicowym, którego intelektualnymi patronami byli John Stuart Mill, brytyjscy nowi liberałowie z początku XX wieku, współcześnie John Rawls, ale przede wszystkim tak bliscy mu Sergiusz Hessen i Izajasz Berlin. Ten zwrot w lewo – czy raczej przesunięcie się polskiej sceny politycznej na prawo przy konsekwentnym trwaniu Walickiego przy wartościach autentycznie wolnościowych i równościowych – określał fundamentalną ewolucję jego myśli politycznej i tłumaczył zajmowane przezeń stanowisko w wielu polskich sporach.

Tytuł książki Pawła Kozłowskiego jest oczywiście parafrazą i aluzją do dwóch innych tomów: Spotkań z Miłoszem, opublikowanych przez Walickiego w londyńskim wydawnictwie „Aneks” (1985) oraz Spotkań z Isaiahem Berlinem (2014). Tytuł mojego szkicu podobnie stanowi przeróbkę tytułów dwóch tekstów pomieszczonych w omawianym dziele. Ekonomia przyjaźni nawiązuje do szkicu poświęconego miejscu Izajasza Berlina w życiu i twórczości Walickiego (Antropologia przyjaźni). Natomiast esej napisany na kanwie korespondencji i związków Walickiego z Leszkiem Kołakowskim nosi tytuł Przyjaźń z polską w tle. Pozostałe teksty ukazują warszawskiego historyka idei w różnych kontekstach i perspektywach. Znajdujemy tutaj zarówno omówienie jednej z jego ostatnich książek (O Rosji inaczej, 2019), jak też prezentację Walickiego jako praktyka sztuki epistolarnej czy modelową postać współczesnego intelektualisty, który świadomie uczestniczy w historii poprzez arcypoważny nad nią namysł. Całość zamykają dwa wywiady, jakie przeprowadził Paweł Kozłowski ze swoim przyjacielem. Pierwszy poświęcony marksizmowi zarówno jako obiektowi badań historycznych, jak i ideologii, z której oddziaływaniem zderzał się Andrzej Walicki od początku lat pięćdziesiątych (w rozmowie uczestniczył również Janusz Dobieszewski), tematem drugiego jest natomiast naród i nacjonalizm w szerokim kontekście polsko-europejskim, w którym łączą się wątki historii i teorii narodu oraz bieżącej polityki.

Paweł Kozłowski „Spotkania z Andrzejem Walickim”, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2021

W pewnym sensie Spotkania z Andrzejem Walickim są panoramicznym ujęciem głównych tematów twórczości naukowej autora Filozofii i mesjanizmu, przedstawionych w rzeczywistych kontekstach jego osobistego życia oraz nieustannych zmagań z wolnością i z Polską, czy raczej starań o wolność w Polsce i dla Polski. Na szczególną uwagę zasługuje obszerny wstęp, pisany bezpośrednio po śmierci profesora. Nie jest to, rzecz jasna, ostateczna synteza życia i dzieła, ale raczej przejmująca opowieść o myślach i planach znakomitego humanisty w ostatnich latach jego życia. Opowieść napisana przez człowieka, który myśli te znał z pierwszej ręki, będąc wtedy najbliżej Walickiego. Ta bliskość nie zakłóciła jednak intelektualnej perspektywy, otrzymaliśmy więc nie pozbawiony dramatyzmu szkic przemyśleń uczonego i myśliciela, dotyczących najmocniej nurtujących go tematów: Polski powojennej i współczesnej, Rosji i jej percepcji w Polsce, problematyki narodowej, kwestii polityki i kultury w kontekście polskim i światowym. Nad wszystkim góruje jednak i spaja tematyka polska – nie tylko jako obiekt badawczych zainteresowań, ale i potencjalny przedmiot faktycznych oddziaływań. Kozłowski wyraźnie akcentuje ten nie do końca zrealizowany zwrot humanisty i historyka ku polityce. Oczywiście, nie było tutaj mowy o dążeniu do władzy, czy nawet przywódczych skłonnościach. Walicki rozumiał politykę w kategoriach Weberowskiej etyki odpowiedzialności i twórczości społecznej, czyli rozumnego kształtowania rzeczywistości gwoli poszerzania obszaru jednostkowych swobód i pogłębiania międzyludzkiej solidarności. Tak, jak Izajasz Berlin, był aksjologicznym pluralistą, dążącym do przezwyciężania wyniszczających podziałów i konfliktów na rzecz harmonijnej różnorodności i niewykluczającego dialogu. Tym bowiem miała być w jego rozumieniu polityka – przekształcaniem walki w racjonalną argumentację, demaskowaniem ideokratycznych idoli, uwolnieniem od dogmatycznej monolityczności, rozszerzaniem przestrzeni jednostkowych swobód, także dzięki redystrybucji narodowego bogactwa w sprawiedliwej gospodarce, afirmacją różnorodności i wielogłosu ludzkich postaw, wyborów i dążeń.

Zwrot ten był zarazem kolejnym czynnikiem pogłębiającym głębokie rozczarowanie Polską i poczucie osobistej przegranej. Andrzeja Walickiego nie zadowalał bowiem niepodważalny wkład, jaki wniósł w naukę światową, zwłaszcza w zakresie intelektualnej historii Rosji i Polski. Chciał czegoś więcej. Pragnął, aby jego niezwykła wiedza i rzadka zdolność do poważnego namysłu, przyczyniły się do realnych przemian zarówno świadomości społecznej, jak i  sytuacji politycznej w Polsce, będącej dla niego krajem, który boli i takim, od którego nie można uciec. Rzeczywiście, wiele tu było bólu i niepowodzeń. Nie przekonał szerszej publiczności do ścisłości w rozumieniu terminów „totalitaryzm” i „komunizm”, zwłaszcza w odniesieniu do historii PRL. Nie zmienił optyki postrzegania Polski Ludowej jako totalitarnego monolitu, w którym nie zachodziły żadne procesy liberalizacji i detotalitaryzacji, przeciwnie – wbrew tym intencjom utrwaliła się wizja, że dzielne, absolutnie scalone społeczeństwo pod wodzą heroicznych opozycjonistów trwało w masowej walce z krwiożerczymi komuchami aż do samego końca. Zafałszowana historia nadal pozostaje narzędziem politycznej zemsty i pałką na inaczej myślących. Nie pokonał politycznego moralizmu dawnej opozycji ani obecnej prawicy, która domaga się jednomyślności i posłuchu w imię wartości, których depozytariuszami ogłosili się politycy. Tak samo nie przezwyciężył rusofobicznych idiosynkrazji, które stały się u nas motorem polityki międzynarodowej i elementem pseudopatriotycznej postawy. Nie wypromował ideałów liberalnego nacjonalizmu, obserwował za to triumf wsobnego szowinizmu, który narodowe hasła wykorzystuje w wewnętrznej walce, by wykluczać nie dość zdyscyplinowanych i nie dość uległych obywateli poza granice wspólnoty. Nie przyczynił się do umocnienia zasad liberalnego państwa prawa, które zastąpiono dzisiaj decyzjonistyczną semisatrapią, w której prawo z narzędzia ochrony jednostek przed arbitralnością instytucji, ma stać się przekaźnikiem i egzekutorem nakazów i zakazów płynących z partyjnego ośrodka woli politycznej. W obliczu tych i innych niepowodzeń ostatecznie doszedł Walicki do wniosku, że należy ogłosić koniec Polski Solidarnościowej, która tak wiele przyniosła rozczarowań. Było to jednak uznanie także własnej obywatelskiej klęski.

To swoiste poczucie wyobcowania i niezrozumienia już wcześniej sprawiło, że Walicki, pełen dylematów i rozterek, schronił się w latach osiemdziesiątych na antypodach przed Polską i polskimi sporami, w których nie tolerowano jego osobistej niezależności, krytycznego dystansu i prawa do wyważonej, choć niejednoznacznej oceny. Po powrocie nie było lepiej, tym bardziej, że wolna Polska, do której powrócił, ewidentnie i bez mała na każdym kroku różniła się z jego oczekiwaniami i zmierzała w stronę, którą w coraz mniejszej mierze aprobował. Znakomicie to polityczne rozczarowanie, ocierające się niemal o frustrację, opisał Kozłowski w szkicu o jego ostatniej książce, nieprzypadkowo zatytułowanym Dramat polityki. Ale to był też osobisty dramat Walickiego – intelektualnego giganta, niepozbawionego wielkich ambicji, który myślał i przeżywał świat na poważnie, oczekując tego samego od innych.

Otwierające książkę relacje autora z ostatnich rozmów z Andrzejem Walickim, kończą się przejmującymi rozważaniami na temat słów, którymi Walicki za Kołakowskim, próbował podsumować swoje życie, uznając je za przegrane. Nie myślę jednak, żeby było to świadectwo ostatecznego i beznadziejnego poczucia klęski i rozpaczy. To raczej wyraz zawodu wielkiego człowieka, który swoją postawą, intelektualną powagą, niezwykłą rozumnością i zdolnością do wnikania w skomplikowane sprawy ludzkich losów i dążeń, przerastał wielu, zwłaszcza tych, którzy chcą decydować o innych i za innych. Człowieka, który tak dużo od siebie wymagając, oczekiwał chyba zbyt wiele od innych. To jest fatalny los każdego, kto myśląc na poważnie, sądzi, że wszyscy chcą taki dar w sobie pielęgnować. Nazwałbym tę przypadłość naiwnością racjonalisty, a Walicki był racjonalistą na pewno, może jednym z ostatnich, którzy jasność języka, doniosłość tematów, analityczne umiejętności i rygoryzm wywodów opanowali do perfekcji. Na szczęście pozostawił przyjaciół i kontynuatorów, którzy nadal, także przez pamięć o nim, próbują dążyć do wzoru uczonego i intelektualisty, jaki wyznaczył.

Michał Bohun 

Artykuł ukazał się w:
Przegląd Polityczny 168/2021

 

Skip to content